Markety i złoty niszczą bazary!

Mocny złoty daje się we znaki bazarom na zachodniej granicy. W Gubinie obroty spadły w ubiegłym roku o 30 proc. Po niemieckiej stronie ten sam towar można już kupić taniej niż po polskiej.

Barbara Jabłońska, która na bazarze w Gubinie od lat sprzedaje kosze z wikliny, nie ma powodów do zadowolenia. Co z tego, że jej wyroby są ładniejsze i solidniejsze od sprzedawanych w niemieckich supermarketach, skoro trzeba zapłacić za nie o 3 euro więcej.

- W moim stoisku sprzedaż spadła o około 40 proc. Przegrywamy z hipermarketami - mówi.

Problem na granicy

Nie ona jedna ma powody do narzekania. Chociaż w ubiegłym roku naszą zachodnią granicę przekroczyło 37,3 mln Niemców, a więc o ponad 9 proc. więcej niż w roku poprzednim, obroty na przygranicznych targowiskach radykalnie spadły.
Widać to wyraźnie w Gubinie, gdzie jeszcze kilka lat temu Niemcy masowo robili zakupy. Kupowali przede wszystkim artykuły spożywcze, papierosy, odzież, obuwie, wyroby wikliniarskie, sprzęt wędkarski, firanki oraz krasnale i figury gipsowe, które stawiają w ogrodach.

- Jest coraz gorzej. W ubiegłym roku mieliśmy o 40-50 proc. mniej klientów - mówi Beata Krupko, handlująca firanami na bazarze w Gubinie.

Mniejsza liczba turystów z Niemiec odcisnęła piętno na całym mieście.
- W ubiegłym roku obroty kupców zmniejszyły się o około 30 proc. - ocenia Lech Kiertyczak, burmistrz Gubina.

Martwi się, bo mniej Niemców na bazarach oznacza mniejsze wpływy do kasy miasta.
- Jeszcze 7-8 lat temu z opłat za handel bazarowy do naszego budżetu trafiało 8-10 mln zł, a w roku ubiegłym już tylko 1 mln zł - mówi.

Podobny problem mają wszystkie miasta przygraniczne, w których niegdyś kwitł handel z sąsiadami zza zachodniej granicy. Słabo było na targowisku w Słubicach.
- Spadek obrotów widać gołym okiem - mówi Waldemar Rupiński, kierownik targowiska.
Wtóruje mu Franciszek Polny z firmy Hak zarządzającej targowiskiem w Osinowie Dolnym (gmina Cedynia) w Zachodniopomorskiem.

Reklama



Jest gorzej niż źle - mówi.

W Zgorzelcu doszło do tego, że kupcy mają więcej polskich klientów niż z Niemiec.
- Dawniej byliśmy nastawieni na Niemców, a mniej na Polaków. Teraz jest odwrotnie, głównymi źródłem dochodów naszych kupców są zakupy Polaków, bo zachodnich sąsiadów odwiedzających stoiska handlowe jest mało - twierdzi Bogdan Walorczyk, prezes Centrum Handlowo-Usługowego "Mały Rynek" w Zgorzelcu, w którym jest 250 punktów sprzedaży.

Mniej złotych za euro

Skromniejsze zakupy Niemców wynikają z wielu powodów. Na przykład w 2005 r. nastąpiło silne wzmocnienie złotego. Za 100 euro płacono w kantorach zaledwie 390 zł, podczas gdy w roku poprzednim nawet ponad 490 zł. Zachodni sąsiedzi otrzymywali więc mniej złotówek przy wymianie swojej waluty, co ograniczało ich zakupy.

- Wyrównują się też ceny po obu stronach granicy. Przy promocjach, sezonowych obniżkach cen stosowanych w Niemczech nie jesteśmy już tak bardzo atrakcyjni jak dawniej dla zachodnich sąsiadów - mówi Beata Krupko.

Franciszek Polny uważa, że klientów z Niemiec w Osinowie Dolnym mogłoby być więcej, gdyby pozwolono na przejazd przez przejście graniczne autobusom i pojazdom do 3,5 ton.

Targowiska przygraniczne nadal będą funkcjonować, ale ich obroty spadną. Zakupy na bazarach będą coraz mniej atrakcyjne dla turystów zza zachodniej granicy.

- Od sześciu lat walczę o to bez skutku - mówi Adam Zarzycki, burmistrz Cedyni.
Dodaje, że za zmniejszającą się liczbę Niemców na bazarach odpowiadają także sami kupcy nastawieni na szybki zysk.

Według Bogdana Walorczyka, liczba niemieckich klientów spadła między innymi dlatego, że zmniejszyło się zaludnienie w strefie przygranicznej, gdyż duża część osób z tych terenów wyjechała do bogatszej zachodniej części Niemiec. Ponadto zaostrzyła się konkurencja "polsko-polska". Nasze produkty są sprzedawane do niemieckich hurtowni - są więc dostępne na tamtym rynku.

- Jest też i tak, że coraz częściej Polacy jeżdżą na zakupy do Niemiec, bo tam nierzadko te same produkty są w podobnej cenie jak u nas, ale są lepszej jakości - dodaje Bogdan Walorczyk.

Koniec prosperity

Perspektywy dla bazarów nie są obiecujące.
- Targowiska będą nadal funkcjonować, ale ich obroty spadną. Można się spodziewać marginalizacji ich znaczenia w gospodarce, gdyż zakupy towarów na bazarach będą coraz mniej atrakcyjne - ocenia Marcin Peterlik z Instytutu Badań nad Gospodarka Rynkową.

A to oznacza, że w przyszłości część kupców będzie musiała zrezygnować z handlu. Dobre czasy, kiedy w latach dziewięćdziesiątych Niemcy masowo robili zakupy na przygranicznych polskich bazarach, już raczej nie wrócą. Oprócz niskich cen sprzyjał im wówczas wysoki kurs marki. Sytuacja zaczęła się zmieniać w 1997 roku. Niemcy postanowili wtedy przeciągnąć zyski z handlu przygranicznego na swoją stronę - zaczęli budować tanie supermarkety i bazary przy granicy z Polską. W efekcie po dawnym okresie prosperity, z której korzystało wiele polskich miejscowości, pozostało tylko wspomnienie.

Janusz K. Kowalski

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: zakupy | targowiska | Niemiec | markety | złoty | Niemcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »