Obniżka składki rentowej kontra populizm

Koalicjanci forsują wycofanie się przez rząd z obniżenia składki rentowej, bo chcą znaleźć pieniądze dla emerytów. Budżet w 2007 roku jeszcze nie jest zagrożony, ale po lekarzach podwyżek zażądają też nauczyciele. Rząd powinien obniżać wydatki publiczne i deficyt budżetowy.

W związku z pojawiającymi się żądaniami płacowymi coraz częściej politycy koalicji wspominają o możliwości przesunięcia w czasie zapowiedzianej obniżki składek rentowych.

- Nie ma jeszcze ostatecznego stanowiska klubu w tej sprawie, ale liczę, że uda się obniżyć składkę od początku lipca. Choć może trzeba będzie poszukiwać jakiegoś kompromisu, bo stanowisko naszych koalicjantów nie jest do końca jasne - mówi wiceszef klubu PiS Tadeusz Cymański.

Właśnie koalicjanci mogą stanąć na drodze obniżenia kosztów pracy (pierwszy etap tego procesu ma nastąpić już od 1 lipca) i mają swoje pomysły na wykorzystanie efektów wzrostu gospodarczego, który da na pewno dodatkowe kilka miliardów złotych dochodów ponad plan.

Reklama

- Budżet w przyszłym roku nie może rezygnować z utraty 20 mld zł, a obniżka składek miałaby się pojawić w momencie, gdy i tak płace w Polsce rosną. Dlatego uważamy, że owocami wzrostu gospodarczego należy się podzielić z najbiedniejszymi emerytami i rencistami. Przygotowaliśmy projekt ustawy zakładający jednorazowe zasiłki dla najbiedniejszych w 2008 roku - podkreśla poseł LPR Szymon Pawłowski.

Niższe składki mają oznaczać zmniejszenie wpływów do kasy państwa o 20 mld zł.

- Samoobrona jest przeciwna obniżaniu składek, co da mniejsze wpływy do budżetu - dodaje Kazimierz Zdunowski, szef ekspertów gospodarczych Samoobrony.

Na razie w Ministerstwie Finansów takiego wariantu nie bierze się pod uwagę. Resort pracuje nad przyszłorocznym budżetem i liczy, że do momentu zasadniczych prac rozstrzygnięty będzie termin i skala obniżki składki rentowej.

- Ustawa jest w Sejmie i myślę, że niedługo będzie już decyzja. W związku z tym odpowiednio uwzględnimy to w budżecie na 2008 rok - mówi Elżbieta Suchocka-Roguska, wiceminister finansów.

Złe wieści dla gospodarki

Gdyby rezygnacja z niższych składek znalazła poparcie premiera, byłyby to złe informacje dla przedsiębiorców. Ich przedstawiciele podkreślają, że obniżka składek łagodziłaby na pewno presję na wzrost płac.

- Najkorzystniejsza byłaby obniżka składek dla najniżej uposażonych i najlepiej byłoby od razu obniżać składkę po stronie pracodawców, co wspomogłoby nowe inwestycje - zwraca uwagę Maciej Krzak, ekspert organizacji pracodawców PKPP Lewiatan.

- Jeśli obniżka składki miałaby nastąpić dopiero od 1 stycznia, to skorzysta na tym budżet, pod warunkiem że rząd nie rozda pieniędzy, a takie zakusy mogą być przy okazji strajków - dodaje.

Według ekonomistów, dobre wykonanie tegorocznego budżetu (po czterech miesiącach deficyt wyniósł 2 mld zł wobec 30 mld zł planu na cały rok) i szansa na wysoki wzrost w kolejnym roku mogą stworzyć warunki do jednoczesnego obniżenia składek rentowych, waloryzacji emerytur, a także próby zwiększenia pensji dla lekarzy i nauczycieli. Choć dla gospodarki najlepsze byłoby obniżanie deficytu budżetowego, to jednak chęć ugaszenia niepokojów społecznych może okazać się ważniejsza dla koalicji rządowej.

- Przy odrobinie szczęścia budżet na 2008 rok może udźwignąć planowane zmiany pod warunkiem utrzymania się bardzo dobrej sytuacji gospodarczej - mówi Marcin Mróz, główny ekonomista Fortis Banku Polska.

Mamy szczęście, ale jak długo

Wielki problem pojawić się może jednak w 2009 roku. Jeśli nie zrezygnuje się z zapowiedzianego obniżenia stawek podatków dla osób fizycznych, finanse państwa mogą nie wytrzymać nieplanowanych wydatków społecznych.

Ekonomiści przypominają, że według już obowiązującego prawa od 1 stycznia 2009 r. zostaną wprowadzone dwie stawki podatkowe 18 i 32 proc. oraz podwyższone zostaną progi podatkowe. Z tego tytułu rocznie przychody budżetu zmniejszą się o 9 mld zł.

- Trzy rzeczy naraz, czyli obniżka składki, obniżka podatków oraz waloryzacja rent i emerytur, są nierealne. Najbardziej słuszna byłaby obniżka podatków od dochodów osobistych - mówi Ryszard Petru, główny ekonomista Banku BPH.

Poza tym w 2009 roku mają się odbyć wybory parlamentarne i już teraz kolejne wybory znajdują się na politycznym horyzoncie obecnego rządu. Oprócz tego można zastanawiać się, jak długo może trwać tak dobra sytuacja w polskiej gospodarce, która przynosi wyższe dochody.

- Pytanie też, czy w 2009 roku nie odczujemy już jakiegoś spowolnienia gospodarki i dlatego budżet 2009 roku będzie niósł jeszcze większe ryzyko niż ten przyszłoroczny - podkreśla Marcin Mróz

Rada Polityki Pieniężnej zwróciła już uwagę, że obniżenie w 2007 i 2008 roku składki rentowej, a następnie wprowadzenie dwóch stawek 18 i 32 proc. od 2009 roku zagraża utrzymaniu w nadchodzących latach deficytu budżetu na poziomie 30 mld zł.

Z UNII

Na Węgrzech w 2002 roku rząd Petera Medgyessy'ego dokonał znacznych podwyżek w sektorze publicznym i rozbudował politykę socjalną. Spowodowało to wzrost deficytu budżetowego i długu publicznego. Deficyt wzrósł do prawie 10 proc. PKB, a dług publiczny przekroczył poziom 60 proc. PKB. W rezultacie w ostatnich latach Węgrzy zmuszeni byli przedstawić plan reform fiskalnych zakładający m.in. współpłacenie za usługi medyczne. Okres poluzowania fiskalnego został okupiony m.in. wzrostem inflacji, która w 2004 rok wynosiła 6,8 proc., a w 2006 r. 4 proc. W ostatnim raporcie Komisja Europejska prognozuje, że dług sektora finansów publicznych w 2007 roku wyniesie 67,1 proc. PKB wobec 48,4 proc. PKB w Polsce.

Paweł Czuryło

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: PKB | rząd | kontra | deficyt | składki | budżet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »