Pogromcy polskich absurdów
Rozmowa z Januszem Palikotem, przewodniczącym nadzwyczajnej sejmowej komisji "Przyjazne państwo''.
W styczniu br. z Pana inicjatywy powstała komisja "Przyjazne państwo". Ma wskazać absurdy biurokratyczne i przepisy utrudniające przedsiębiorcom działalność gospodarczą. Jakie są efekty waszej dotychczasowej pracy?
- Do początku czerwca sformułowaliśmy około 500 postulatów zmian prawnych likwidujących bariery biurokratyczne, ponad 120 opracowaliśmy na tyle, że można było skierować wnioski do biura analiz sejmowych. W stosunku do 68 otrzymaliśmy opinie z biura analiz sejmowych, z których ponad 30 wysłaliśmy już do marszałka Komorowskiego. Niektóre marszałek przesłał już do pierwszego czytania, inne są w konsultacjach społecznych.
Kiedy efekty prac komisji odczują zwykli obywatele?
- Spodziewam się, że część przepisów uchylimy na przełomie czerwca i lipca br., resztę pewnie we wrześniu. Bardzo duża część tych przepisów wejdzie w życie od przyszłego roku, ze względu na to, że wszystkie zmiany podatkowe mogą zacząć obowiązywać od następnego roku.
Kiedy komisja zakończy działalność?
- Nie zajmowaliśmy się jeszcze kilkoma obszarami. Na początku lipca przygotujemy propozycje rozbijające monopol Sanepidu w wydawaniu zaświadczeń sanitarnych. Inspektorzy sanitarni powinni, podobnie weterynarze czy notariusze, ponosić odpowiedzialność za prawidłowość informacji na wydanym zaświadczeniu. W opinii wielu przedsiębiorców Sanepid jest instytucją skorumpowaną, zbiurokratyzowaną, antyrynkową i nieżyciową. Nie zabraliśmy się jeszcze za prawo miejscowe, czyli przepisy samorządu gmin i miast, które wprowadzają różne rozporządzenia dotyczące np. zakazu wjazdu do lasu. W tej sprawie dostaliśmy bardzo dużo wniosków obywatelskich. Obszarem, którym się jeszcze nie zajmowaliśmy, jest służba zdrowia i kodeks pracy. Obecnie mamy 28 tysięcy wniosków od obywateli, częściowo się one pokrywają, niektóre przekraczają możliwości naszej komisji, bo dotyczą zmian konstytucyjnych. Aby przejść przez te wszystkie wnioski czeka nas około dwóch miesięcy codziennych posiedzeń komisji. Myślę, że przed nami jeszcze co najmniej półtora roku ciężkiej pracy.
Został już rozstrzygnięty konkurs ogłoszony przez komisję na największy polski absurd. Z ponad 28 tys. zgłoszonych przepisów wygrał ten mówiący, że kierowcy, którzy posiadają prawo jazdy kategorii "D", czyli mogą prowadzić autobusy, nie mają prawa kierować samochodem osobowym. Jaki jest Pana ulubiony absurd prawny odkryty przez komisję?
- Ten o płatnych zaświadczeniach o nieposiadaniu licencji na usługi transportowe. Zgodnie z tym przepisem osoby, które prowadzą działalność gospodarczą i mają samochód ciężarowy, a korzystają z niego tylko na potrzeby własne i firmy, muszą co roku uzyskać w powiecie zaświadczenie o tym, że nie mają licencji na prowadzenie usług transportowych. To podwójny nelson absurdu. Za takie zaświadczenie trzeba zapłacić. Inna perełka to przepis dotyczący opłat skarbowych. Zlikwidowano znaczki skarbowe. Dziś składamy np. wniosek dotyczący rejestracji samochodu czy zmiany prawa jazdy i często, aby dokonać zapłaty, trzeba jechać do innej dzielnicy miasta i wrócić z dowodem zapłaty. Być może nie jest możliwe proste przywrócenie znaczków skarbowych, ale komisja zdecydowała się złożyć dość radykalny wniosek, nie wiem czy zyska on akceptację rządu - likwidacji opłaty skarbowej i zrównoważenia utraty tych dochodów przez samorządy dotacjami z budżetu. Zdaję sobie sprawę, że to dość duża suma dla samorządów - 600 mln złotych rocznie, ale ta zmiana systemowa byłaby rewolucją.
Jesteście jednym słowem specjalistami od wynajdywania ,,perełek'' w różnych przepisach Nie obawia się Pan, że ciężka praca komisji rozbije się o biurokratyczną barierę w ministerstwach?
- Wielu pracowników, zwłaszcza z Ministerstwa Finansów, wyraża negatywne stanowisko odnośnie naszych propozycji. Jednak ostatnio statystyka ulega poprawie, jest 50 na 50, a jeszcze niedawno było 90 opinii negatywnych i 10 pozytywnych. Nie spałbym spokojnie, martwiąc się o losy tego projektu, gdyby nie wsparcie premiera i jego gabinetu. Gdy dochodzi do sporów z urzędnikami, zawsze mamy silne wsparcie kancelarii premiera, co sprawia że urzędnicy zmieniają zdanie. Mam nadzieję, że coraz bardziej do wszystkich dociera, że taka jest decyzja polityczna.
Również Komisja Europejska stara się upraszczać i likwidować zbędne przepisy - do 2012 r. ma ich być o 25 procent mniej. Jednak z drugiej strony produkowane są różne regulacje, np. norma europejska EN 131 stanowi, że odległość między szczebelkami drabiny ma wynosić 300 mm.
- Nasi urzędnicy często zasłaniają się przepisami europejskimi, twierdząc że tak chce Bruksela. Gdy jednak dokładnie się z nimi zapoznać, okazuje się, że wielu z tych przepisów UE wcale nie wymaga, tylko naszym urzędnikom wygodnie jest się podeprzeć jakąś dyrektywą. W dziesiątkach przykładów idziemy dalej niż wymaga tego Komisja Europejska. Przepisy unijne, czasem nawet absurdalne, są jednak na tyle dobrze zdefiniowane, że mimo ich uciążliwości wiadomo, czemu służą. Można się śmiać z określenia krzywizn banana, ale wiadomo o co chodzi. Problem z polskimi przepisami polega nie tylko na biurokracji, ale często na niejednoznaczności i uznaniowości urzędnika. To zmora polskiego prawa. Nawet dokładne przeczytanie niektórych przepisów nie pomoże w zrozumieniu, o co chodzi. Jesteśmy skazani na kontakt z urzędnikiem, jego dobrą wolę i wszystkie konsekwencje z tym związane - według starej carskiej reguły - urzędnikowi się mało płaci, bo ma on odpowiednią władzę, więc sobie dorobi.
Czy na komisję naciskają lobbyści, którzy poczuli, że ich interesy mogą zostać zagrożone?
- Niektórzy nie rozumieją formuły pracy naszej komisji. Mamy otwartą stronę internetową ,,Przyjaznego państwa'', weszło na nią ponad 50 tysięcy ludzi, a ponad 28 tysięcy złożyło wnioski - na pewno są wśród nich lobbyści. Chodzi jednak o to, aby mogli się wypowiedzieć ludzie, w obawie przed lobbystami nie możemy nie słuchać obywateli. Podobnie jest na spotkaniach, na które przychodzą przedstawiciele deweloperów czy innych organizacji związanych z przemysłem budowlanym i proponują pewne zmiany. Można założyć, że niektóre z nich idą w kierunku załatwienia interesów tych środowisk. Każda propozycja przechodzi długą drogę i przez system filtracji, niezbędne są: opinia specjalistów komisji, biura analiz sejmowych, biura legislacyjnego Sejmu, a także komentarz strony rządowej. Odbywany co najmniej trzy posiedzenia, zanim zdecydujemy się skierować wniosek do biura analiz Sejmu. Potem trzeba stwierdzić zgodność wniosków z prawem europejskim, ocenić ich skutki budżetowe i dołączyć opinię legislacyjną. Zawsze rozważamy, czy nasza propozycja służy interesom większości czy małej grupy. Jeśli chodzi o pozwolenia na budowę, twierdzę, że ich likwidacja leży w interesie milionów Polaków, którzy czekają nawet półtora roku na wydanie pozwolenia, a nie kilku firm deweloperskich, które i tak zawsze się przebijają.
Rozmawiała: Małgorzata Barwicka