Spółki audytorskie płacą haracz

Firmy audytorskie uprawnione do badania sprawozdań finansowych przedsiębiorstw muszą płacić za nadzór. Wysokość uiszczanej opłaty zależy od osiągniętego przez spółki przychodu i wynosi nawet 1,5 proc. Zebrane przez Krajową Izbę Biegłych Rewidentów kwoty znacznie przewyższają koszty ponoszone na nadzór.

Firmy audytorskie uprawnione do badania sprawozdań finansowych przedsiębiorstw muszą płacić za nadzór. Wysokość uiszczanej opłaty zależy od osiągniętego przez spółki przychodu i wynosi nawet 1,5 proc. Zebrane przez Krajową Izbę Biegłych Rewidentów kwoty znacznie przewyższają koszty ponoszone na nadzór.

ANALIZA

Firmy uprawnione do badania sprawozdań finansowych muszą płacić za nadzór. Opłata wynosi od 1 do 1,5 proc. osiąganych przychodów z tytułu badania sprawozdań finansowych. W przypadku jednej z firm wielkiej czwórki roczna kwota przekazywana do Krajowej Izby Biegłych Rewidentów (KIBR) przekracza milion złotych. Możliwość pobierania przez KIBR opłaty dają przepisy ustawy o biegłych rewidentach i ich samorządzie. Najwięcej kontrowersji w tej sprawie budzi sposób gospodarowania zgromadzonymi pieniędzmi. Jak się okazuje, pobrane kwoty znacznie przewyższają ponoszone przez samorząd koszty kontroli i nadzoru. Z zebranych w 2006 roku 7624,3 tys. zł, na nadzór wydane zostało tylko 4240,9 tys. zł (wynika to z rachunku zysków i strat KIBR). Dla porównania wpływy ze składek członkowskich wynosiły 1676,4 tys. zł.

Jak twierdzi Jacek Pawlik, wiceprezes Zarządu Głównego Stowarzyszenia Biegłych Rewidentów, Księgowych, Doradców Podatkowych, Prawników i Ekonomistów Libertas, organizacja prześledziła również sprawozdania z wcześniejszych okresów. Okazuje się, że w latach poprzednich rozbieżność między tymi przychodami i kosztami była jeszcze większa. W ciągu pięciu lat (2001 - 2005) różnica wynosiła ok. 20 mln zł.

Najwięcej kontrowersji budzi więc fakt, że środki z opłaty wydawane są również na inne cele niż nadzór.

Niepokojące wydatki

Kwestia ta zaniepokoiła Stowarzyszenie Libertas, które zwróciło się do Ministerstwa Finansów z prośbą o wyjaśnienie tej sprawy. W odpowiedzi przedstawione zostało stanowisko KIBR, który stwierdził, że nadzór trzeba rozumieć szeroko. Do kosztów nadzoru należy więc zaliczyć np. składki z tytułu przynależności do organizacji międzynarodowych i związane z tym członkostwem wyjazdy zagraniczne.

Również Gazeta Prawna skierowała do samorządu pytanie, jakie wydatki są finansowane z opłaty za nadzór. Władysław Fałowski, skarbnik Krajowej Rady Biegłych Rewidentów, poinformował, że KIBR nie tworzy wydzielonych funduszy z określonych przychodów, a opłaty z tytułu nadzoru służą finansowaniu działalności samorządu, w tym szeroko rozumianego nadzoru, tj. nie tylko przeprowadzaniu wizytacji w podmiotach uprawnionych do badania sprawozdań finansowych, ale także rejestracji tych podmiotów, ustalania norm wykonywania zawodu biegłego rewidenta, prowadzenia postępowań dyscyplinarnych itd.

- Tego typu wydatki powinny być pokrywane ze składki członkowskiej. Opłatę z tytułu nadzoru wnoszą przecież podmioty, które nie są członkami samorządu - komentuje przedstawiciel Stowarzyszenia Libertas. Zdaniem naszego rozmówcy nie można dowolnie rozszerzać pojęcia, które jest zdefiniowane w ustawie i dokładnie określa, kto ten nadzór wykonuje i jakie zadania spełnia.

Opłata od przychodu

Ustawa określa tylko maksymalną wartość opłaty. Natomiast Krajowa Rada Biegłych Rewidentów ustaliła jej wysokość na znacznie wyższym poziomie niż potrzeba na pokrycie kosztów nadzoru. Czy więc nie jest to wystarczający dowód, że opłata stanowi dla spółek audytorskich haracz? Jest to tym bardziej uzasadnione, że opłata obliczana jest od przychodu. Oznacza to, że spółki muszą wpłacić środki, nawet jeżeli poniosą stratę bilansową.

Postanowiliśmy zatem zapytać KIBR, czy istnieje możliwość zwolnienia takiej spółki z uiszczania opłaty z tytułu nadzoru.

Władysław Fałowski wyjaśnił, że zgodnie z ustawą o biegłych rewidentach podmioty uprawnione mają obowiązek wnoszenia opłat z tytułu nadzoru, których wysokość nie zależy od wyniku, lecz jedynie osiąganych przychodów.

- Ustawa ta nie daje Krajowej Radzie Biegłych Rewidentów podstaw prawnych do zwalniania podmiotów z wnoszenia tychże opłat - twierdzi nasz rozmówca.

Zła jest ustawa

Problemem jest konstrukcja samej opłaty, na co zwraca uwagę Jacek Pawlik. Dotyczy ona podmiotów uprawnionych do badania sprawozdań finansowych, które nie są członkami samorządu, ale muszą płacić za nadzór sprawowany przez samorząd.

- Czynności zawodowe związane z badaniem sprawozdań wykonują biegli rewidenci - dodaje. Podkreśla, że to przecież ich się kontroluje. Jeżeli jakiekolwiek opłaty powinny być pobierane z tego tytułu, to powinny dotyczyć bezpośrednio biegłych rewidentów. Najlepiej, aby były częścią składki w równej wysokości dla każdego. Nie można uzależniać wysokości opłat za nadzór od przychodów.

Argumentem przemawiającym przeciw temu rozwiązaniu są przepisy 43 Dyrektywy, do której musi być dostosowane polskie prawo. Artykuł 32 wymaga od państw członkowskich Unii Europejskiej organizacji nadzoru publicznego nad biegłymi rewidentami i firmami audytorskimi. Dyrektywa odnosi się w tym zakresie do odpowiedniego sposobu finansowania. Nakazuje, aby sposób był bezpieczny i wolny od jakiegokolwiek niewłaściwego wpływu biegłych rewidentów bądź firm audytorskich.

Zdaniem Jacka Pawlika taka regulacja wyklucza dotychczasowe rozwiązania. Nadzór powinien więc być finansowany np. z budżetu państwa.

Inne samorządy

W Polsce jest ok. 17 samorządów zawodów zaufania publicznego i żaden z nich nie nakłada opłaty uzależnionej od przychodów. Tylko w przypadku notariuszy składka członkowska wyznaczona jest procentowo od przychodów i wynosi 2,5 proc.

Profesor Witold Modzelewski, doradca podatkowy, prezes Instytutu Studiów Podatkowych, wieloletni przewodniczący Krajowej Rady Doradców Podatkowych, przyznaje, że w samorządzie doradców podatkowych nie ma takiego rozwiązania jak u biegłych. Podkreśla, że składki członkowskie dotyczą doradców, natomiast spółki nie płacą żadnych opłat. Według niego samorząd zawodowy nie może przekształcić się w przedstawiciela określonych grup interesów firm będących osobami prawnymi, ponieważ ma reprezentować zawód, czyli osoby fizyczne, wyłącznie w interesie publicznym.

- Tak jak stanowi to konstytucja: nadzór i reprezentacja w interesie publicznym - przypomina profesor.

Dodaje, że zawód zaufania publicznego powinien funkcjonować z równej składki każdego członka. Pobieranie opłat uzależnionych od przychodu nie jest cechą korporacji zawodów zaufania publicznego. W samorządzie zawodowym każdy jest równy, co oznacza, że ma równe prawa i obowiązki.

Podobnej opłaty co biegli nie posiada również korporacja radców prawnych. Potwierdza to Zenon Klatka, prezes Krajowej Izby Radców Prawnych (KIRP). Wyjaśnia, że radcy płacą jedynie składkę członkowską, która jest ustalana przez organ korporacji. Finansuje się z niej koszty działania samorządu.

- Tak jak biegli rewidenci, jesteśmy ustawą zobowiązani do sprawowania nadzoru nad wykonywaniem zawodu - twierdzi nasz rozmówca. Ustawa, na podstawie której działają radcy prawni, nie uprawnia do pobierania opłat z tego tytułu.

Również Stanisław Rymar prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, przyznaje, że adwokaci mają jedno świadczenie na rzecz samorządu adwokackiego, którego część przekazywana jest okręgowej izbie, a część Naczelnej Radzie Adwokackiej.

Agnieszka Pokojska

Reklama
Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: haracz | nadzór | biegli | wysokość | zarobki | opłata | wydatki | samorząd | firmy | składki | opłaty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »