W całym kraju brakuje rąk do pracy

Czy to możliwe, żeby w kraju, w którym pracy nie ma 2,5 mln osób, nie można było znaleźć pracownika? Możliwe. Połowa firm w Polsce twierdzi, że ma problemy ze skompletowaniem załogi ze względu na brak chętnych.

Sytuacja na rynku staje się coraz bardziej napięta, a w przypadku niektórych branż - dramatyczna. Ponad połowa firm ankietowanych przez Narodowy Bank Polski twierdzi, że nie może skompletować załogi, ponieważ brakuje chętnych do pracy. W budownictwie taki problem dotyczy aż 82 proc. przedsiębiorstw.

Najtrudniej jest o pracowników niewykwalifikowanych, najbardziej potrzebnych dzisiaj w polskich firmach. Liczba zainteresowanych zatrudnianiem osób o niskich kwalifikacjach wzrosła od marca tego roku dwukrotnie. Poszukiwania zwykle są bezowocne. NBP sugeruje, że pracowników niewykwalifikowanych po prostu nie ma w kraju, ponieważ wyjechali na emigrację.

Reklama

Wyjazdy zarobkowe spędzają już sen z powiek polskim pracodawcom. Problemem jest już bowiem nie tylko obsadzenie wakujących etatów, ale utrzymanie pracującej już załogi, gdyż coraz więcej osób pakuje walizy i jedzie szukać szczęścia za granicę. W najtrudniejszej sytuacji są przedsiębiorcy w województwach przygranicznych, skąd odpływ pracowników najwyraźniej jest największy. Na Opolszczyźnie i Lubuskiem aż 60 proc. firm nie może znaleźć chętnych do pracy. Niedługo równie dotkliwy brak rąk do pracy będzie odczuwalny na Mazowszu i województwie warmińsko-mazurskim, gdzie, jak wynika z badań NBP, problemy kadrowe nasilają się najbardziej.

Ograniczanie produkcji

Niedobory na rynku pracy zaczynają przekładać się powoli na kondycję przedsiębiorstw. 7 proc. firm ankietowanych przez NBP twierdzi, że z braku pracowników liczy się z ograniczeniem produkcji, 16,5 proc. odczuwa inne skutki takiej sytuacji, np. spadek jakości, opóźnienia w realizacji zleceń itp. Dla 2,7 proc. ankietowanych podmiotów problemy te są przyczyną wstrzymania planów inwestycyjnych.

Jednym ze skutków braków kadrowych jest też szersze wykorzystywanie usług podwykonawczych. Blisko 48 proc. firm, które nie mogą skompletować załogi, planuje powierzyć pracę podwykonawcom.

Gdzie najbardziej brakuje pracowników?

Na brak pracowników (głównie niewykwalifikowanych) najbardziej narzeka branża budowlana. Nieobsadzone etaty są też w poligrafii, niektórych działach przemysłu lekkiego (przemysł skórzany), usługach hotelowych i restauracyjnych, przemyśle drzewnym, w wielu działach przemysłu ciężkiego (produkcja wyrobów metalowych, pojazdów i sprzętu transportowego). Problemów ze znalezieniem odpowiedniej kadry nie mają w ostatnim czasie firmy energetyczne. Zmniejszył się także odsetek przedsiębiorstw górniczych, informujących o takich problemach.

Co z tym bezrobociem?

Ciekawe, że największe niedobory na rynku pracy występują tam, gdzie... bezrobocie należy do największych w kraju. W Lubuskiem oficjalnie na bezrobociu jest co piąty mieszkaniec (20,7 proc. - dane za sierpień), a mimo to aż 60 proc. firm informuje, że ma poważne problemy z obsadzeniem wolnych etatów. W województwie warmińsko-mazurskim jest jeszcze gorzej, a wskaźnik bezrobocia należy tam do najwyższych w kraju i wynosi 24,4 proc.


Jak to możliwe, że w kraju o 15-proc. bezrobociu nie można znaleźć ludzi do pracy?

Komentarz dr Jacka Męciny, eksperta ds rynku pracy w Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan":

Od pewnego czasu zaczyna się ujawniać strukturalny charakter polskiego bezrobocia. Ok. 50 proc. wszystkich bezrobotnych to osoby o niskich kwalifikacjach. W sytuacji rozwijającej się koniunktury, z którą mamy do czynienia obecnie, tacy właśnie pracownicy powinny znajdować zatrudnienie, np. w budownictwie, które potrzebuje ludzi do prostych prac. Tymczasem w statystykach wcale tego nie widać. Jak na dłoni widać za to cały schizofreniczny obraz polskiego rynku pracy. Z jednej strony pracodawcy narzekają, że na mogą znaleźć chętnych do pracy, z drugiej w rejestrach bezrobotnych wciąż widnieją nazwiska setek tysięcy osób.

Statystyki pokazują nam zakłamany obraz rzeczywistości. Spora część osób, które wyjechały za granicę, wciąż widnieje w rejestrach urzędów pracy. Co jednak ważniejsze, jak pokazują badania aktywności ekonomicznej Polaków, aż 1,5 mln osób pracuje w szarej strefie. Zjawisko to stale się powiększa i, co gorsze, rośnie akceptacja społeczna dla niego. Z badań wynika, że 40 proc. osób nie widzi niczego złego w istnieniu szarej strefy.

Eugeniusz Twaróg

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Twierdzi | problemy | cały
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »