Wielkie fortuny, wyjątkowe biznesy

Bogacze nowej Europy. Wiadomo, jak pierwszy milion zdobył Bill Gates. A jak robią to nasi sąsiedzi? Przedstawiamy 127 niezwykłych historii o tym, jak dochodzili do fortun milionerzy Europy Środkowo-Wschodniej.

To pierwszy tego typu raport w "Manager Magazin", najobszerniejszy w polskiej prasie.

Na świecie mieszka 7,2 mln rodzin z aktywami przekraczającymi 1 mln dolarów. To niewiele więcej niż jeden procent ludności, ale za to kontroluje on 29 proc. światowego bogactwa. Ponad 40 proc. milionerów mieszka w USA (3 mln rodzin), ale o największym prawdopodobieństwie tego, że ktoś z rodziny lub sąsiadów jest milionerem, mogą mówić mieszkańcy Zjednoczonych Emiratów Arabskich (6 proc. gospodarstw ma po ponad 1 mln dol. aktywów), Kuwejtu, Szwajcarii i Kataru (5,3 procent).

Reklama

Jak na tym tle wyglądają fortuny Europy Środkowo-Wschodniej? Na pewno gorzej, jeśli chodzi o wartość majątku. Wyjątkiem są tu Rosjanie, którzy nie ukrywają swoich apetytów na to, aby zamieszać w czołówce globalnych statystyk rozkładu bogactwa. Na razie są w tym diabelnie skuteczni. Rok temu, aby zgromadzić majątek równy PKB Portugalii (175 mld dol.), musiałoby się zrzucić 34 najbogatszych Rosjan. Teraz już tylko czternastu. Dziesięciu najbogatszych Rosjan zgromadziło łącznie ponad 110 mld euro. Druga pod tym względem jest Ukraina (21 mld euro), trzecia Turcja (11,14 mld euro), nieznacznie wyprzedzająca Polskę (10,61 mld euro).

Blask wielkich pieniędzy nieco przyćmiewa drugi plan, czyli biznesowe fundamenty regionalnych fortun. A szkoda, bo w regionie dzieją się naprawdę ciekawe rzeczy. Przede wszystkim ewidentnie widać regres majątków, które stworzyła transformacja. Wielkie prywatyzacje się skończyły, podobnie jak ochota kapitału zagranicznego na korumpowanie lokalnych watażków.

Nowe warunki funkcjonowania dramatycznie obnażyły biznesową słabość tego typu osób. Według naszych rozmówców, dzieje się tak dlatego, że to nigdy nie byli prawdziwi przedsiębiorcy, tylko ludzie z pomysłem na transformację (z określonymi kontaktami i osobowością, która pozwalała im łatwiej iść na kompromisy moralne i biznesowe). Przykładem może być Jozef Majský, przez lata uchodzący za najbogatszego Słowaka.

Założony przez niego holding Sipox skupiał 36 firm działających w różnych branżach - od motoryzacyjnej i komputerowej po naftową i metalurgiczną. W 2000 r. Majský był nawet honorowym konsulem na Cyprze. Dziś siedzi w więzieniu, między innymi za działanie w zorganizowanej grupie przestępczej...

"Starych" milionerów na listach najbogatszych wypiera nowa fala młodszej przedsiębiorczości, złożona z właścicieli firm założonych w ostatnich 17 latach. Raz do roku, dla świętego spokoju, pójdą na obiad z burmistrzem, ale na co dzień prowadzą zupełnie czyste biznesy, zwykle o regionalnym zasięgu, a z globalnymi aspiracjami.

Wśród nich jest wiele osób, które wyjątkowe pomysły na biznes udanie naoliwiły kapitałem pozyskanym z giełdy, dzięki czemu wskoczyły do zupełnie innej ligi, zarówno pod względem rozmiarów zarządzanych biznesów, jak i wartości prywatnych fortun.

W Polsce tacy przedsiębiorcy (założyciele np. firm: LPP, Koelner, PBG czy CCC) mocno depczą po piętach pierwszej dziesiątce. W mniejszej, ale bardzo liberalnej i przyjaznej przedsiębiorczości Estonii - już szturmem zdobywają najwyższe miejsca w zestawieniu (jak twórcy Olympic Entertainment Group).

Pytanie, czy ci polscy biznesmeni równie szybko jak estońscy dojdą na sam szczyt, gdyż - jak trafnie zauważa Andrzej Klesyk z BCG - przedsiębiorczość u nas ma coraz bardziej pod górkę. Bycie biznesmenem w naszym kraju zawsze wymagało heroizmu - ze względu na zmieniające się prawo, wysokie podatki, dużą biurokrację, rosnące koszty pracy itp. Zapał do brania spraw w swoje ręce dodatkowo osłabia brak społecznej akceptacji dla zawodu przedsiębiorcy. Wielu rodzimych ludzi biznesu z ulgą zamieniłaby własną firmę na dobry etat.

Tym, co ciągle odróżnia regionalnych bogaczy od tych z dojrzałych rynków, jest skłonność do filantropii. Na następcę Billa Gatesa czy Warrena Buffetta musimy trochę poczekać. Ale może warto już dziś wziąć sobie do serca słowa Andrew Carnegie - amerykańskiego miliardera i darczyńcy, który mawiał: "Kto umiera bogaty, umiera w hańbie".

Prawie jak w krajach BRIC

Na zmianę pokoleniową w gronie polskich milionerów będziemy musieli jeszcze długo poczekać - uważa Andrzej Klesyk, partner zarządzający Boston Consulting Group, która od lat bada poziom i strukturę globalnego bogactwa.

Aktywa mieszkańców naszego regionu tylko w roku 2005 wzrosły o 14 procent. Rok 2006 był prawdopodobnie co najmniej tak samo dobry. Czy fortuny milionerów w regionie rosną równie szybko? Portfele ultrabogaczy (z aktywami powyżej 50 mln dol.) pęcznieją w ostatnich latach szybciej niż posiadaczy skromniejszych aktywów, dlatego że najzamożniejsze osoby odważniej inwestują w akcje. A jeśli chodzi o zwroty z rynku akcji, Polska może się równać z krajami BRIC, czyli najszybciej rosnącymi gospodarkami (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny). Szacujemy, że na tych rynkach średnioroczne tempo wzrostu wielkości aktywów do 2010 r. wyniesie od 6 proc. (Brazylia) do 13,3 proc. (Indie). Wzrostowi liczby milionerów w Indiach sprzyjać ma rozwój nowoczesnych sektorów gospodarki; w Chinach - silny eksport i popyt wewnętrzny; w Rosji - wzrost cen ropy naftowej.

A w Polsce?

U nas, inaczej niż w Rosji, nie ma już co "prywatyzować"... Czy ten cudzysłów to sugestia, że w regionie wciąż największe fortuny rodzą się na styku polityki i biznesu?

Nie, tyle że nie ma się co oszukiwać, że w naszej części Europy, także w Polsce, duża część ludzi zrobiła interes(y) życia właśnie na tym styku. Takiego poziomu oligarchizacji jak w Rosji z pewnością u nas nie ma, po trosze dlatego, że mieliśmy dużo większą swobodę ekonomiczną, było jakieś poszanowanie praw własności.

W Rosji wszystko było wspólne, czyli niczyje: to, że komuś udało się dostać złoże czy hutę, było zasługą koneksji politycznych. Myślę, że jednak bliżej nam do Indii, gdzie przeważają zdrowe, transparentne historie dochodzenia do fortuny.

Możemy być więc dumni z naszych milionerów?

Większość dróg dochodzenia do fortun powinna budzić uznanie; niektóre - wręcz zachwyt, począwszy od ludzi, którzy pierwsze kroki stawiali w sektorze finansowym, by potem założyć własne, nowoczesne banki, skończywszy na przedsiębiorcach produkujących pozornie nieznaczące komponenty, na przykład do samochodów, ale mających 80 proc. rynku w Europie.

Szkoda, że jako społeczeństwo nie umiemy oddać im należnego szacunku. Ciągle mamy w sobie niezgłębione pokłady zawiści, która sprawia, że się nie umiemy cieszyć czyimiś sukcesami.

"A pierwszy milion na pewno ukradli..."

Na szczęście ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę, że coś trzeba jednak wiedzieć, by zostać członkiem zarządu prywatnego banku, a własna firma to nie tylko duże pieniądze, ale także stres, łzy, często rozbite życie rodzinne.

O jakiego rodzaju ludzi w nadchodzących latach grupa polskich milionerów może się powiększać? "Podaż" powinna pochodzić z trzech źródeł: osób, które dzięki swoim kwalifikacjom, profesjonalizmowi weszły lub za chwilę wejdą na światowy poziom zarobków w swoim fachu, czyli najlepsi prawnicy, konsultanci, artyści, sportowcy i, oczywiście, menedżerowie. Z lektury rocznych raportów spółek giełdowych wynika, że co roku przybywa kilkanaście osób, które przy sensownym inwestowaniu nadwyżek będą za dwa, trzy lata milionerami. Druga grupa - prawdopodobnie największa - to ludzie, którzy za kilka lat sprzedadzą swoje firmy. Trzecia to ci, którzy wciąż egzystują w biznesie dlatego, że umieją coś załatwić, sprawić, na przykład skutecznie forsując jakąś regulację albo znając jej termin wejścia w życie. Mam nadzieję, że to będzie gatunek wymierający.

W raporcie ultrabogaczom przypisano takie cechy wspólne, jak: kompleksowość operacji finansowych, skłonność do filantropii, używanie życia. Nasza śmietanka chyba trochę tu nie pasuje?

Aż tak dobrze nie znam ich stylu życia, ale jest już w Polsce znacząca grupa majętnych osób, mających aktywa poza Polską, służące wyłącznie przyjemnościom. Czy to są obywatele świata? W grupie ultrabogaczy, nie zawsze. Prędzej można ich spotkać w gronie zamożnych menedżerów, znających języki, którzy nie boją się pójść do restauracji, gdzie jest tylko angielskie menu. Mogliby do nich dołączyć młodzi, wykształceni, ciekawi świata, innowacyjni przedsiębiorcy, lecz na taką zmianę pokoleń będziemy musieli jeszcze poczekać.

Otoczenie biznesu i niska pozycja przedsiębiorców w rankingach osób cieszących się zaufaniem sprawiają, że klimat dla zakładania własnych firm jest dziś wyjątkowo nieprzyjazny; młodzi ludzie wolą wybrać bezpieczniejszą karierę korporacyjną.

Monika Kruszewska, Małgorzata Remisiewicz

Manager Magazin
Dowiedz się więcej na temat: procent | przedsiębiorcy | fortuny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »