ZPP negatywnie o projekcie nowelizacji dotyczącej ubezpieczeń społecznych
Zniesienie limitu zarobków, powyżej którego najlepiej zarabiający nie płacą składek emerytalnych, zwiększy pozapłacowe koszty pracy i pogorszy sytuację przedsiębiorców - ocenił Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP).
ZPP zwrócił też uwagę, że choć w wyniku zmian do sektora finansów publicznych wpłynie więcej pieniędzy, to w przyszłości Fundusz Ubezpieczeń Społecznych będzie musiał więcej wydać na emerytury.
Projekt nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych rząd przyjął 30 października. Przygotowany przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej dokument zakłada zniesienie limitu, powyżej którego najlepiej zarabiający nie płacą obecnie składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. Zmiany miałyby wejść w życie 1 stycznia 2018 r. i objąć ok. 350 tys. osób.
Jak podkreśla ZPP w przesłanym PAP stanowisku, skutkiem likwidacji ograniczenia rocznej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe będzie wzrost wpływów do sektora finansów publicznych, ale w przyszłości z systemu trzeba będzie więcej pieniędzy wypłacić na świadczenia emerytalne.
"Nadwyżka nie trafi jednak do wszystkich emerytów - pieniądze będą przeznaczone na relatywnie bardzo wysokie świadczenia dla tej grupy osób, które opłacałyby składki po przekroczeniu 30-krotności prognozowanego wynagrodzenia w danym roku. Innymi słowy - do Funduszu trafiłoby więcej pieniędzy, jednak skutkowałoby to w przyszłości również wyższymi wydatkami, przeznaczonymi na wypłacanie wysokich emerytur" - informuje ZPP.
ZPP zwraca uwagę, że polski "model ubezpieczeń społecznych jest i tak wrażliwy na sytuację demograficzną" i dlatego "należy docenić pewną zapobiegliwość ustawodawcy, który zdecydował się wmontować w system ten właśnie element zabezpieczający Fundusz (Ubezpieczeń Społecznych - PAP) przed koniecznością wypłacania w przyszłości bardzo wysokich - w relacji do ogółu - świadczeń".
Jak podkreśla ZPP, zniesienie tego limitu "wiąże się w oczywisty sposób z usunięciem tego bezpiecznika, co - szczególnie w bieżącej sytuacji demograficznej, która uzasadnia raczej zwrot w kierunku emerytur obywatelskich, niż tak dużego zróżnicowania wysokości wypłacanych świadczeń - wydaje się być posunięciem co najmniej nierozsądnym".
Związek ocenił, że zmiana przepisów uderzy w klasę średnią, której rola w generowaniu wzrostu gospodarczego jest "oczywista".
"Zgodnie z przedstawionymi w ocenie skutków regulacji szacunkami, w Polsce jest ok. 350 tysięcy osób, których dotyczyłaby potencjalna likwidacja ograniczenia rocznej podstawy wymiaru składek. Zgodnie z przewidywaniami, rodzina, obywatele oraz gospodarstwa domowe mają w ciągu pierwszego tylko roku stracić w ujęciu pieniężnym aż 1 mld złotych, w rezultacie wejścia w życie projektowanych przepisów" - podkreślił ZPP.
Dalej wyliczono, że 10 lat później roczne straty finansowe wynikające z przyjętych zmian sięgnęłyby 1,7 mld zł, a w ciągu 10 lat "klasa średnia ma w Polsce stracić niemal 13 mld złotych".
Zwrócono też uwagę, że z kolei w przypadku dużych przedsiębiorstw "skutkiem ma być ponad 11 miliardów złotych mniej w ich kasach w ciągu 10 lat od momentu wejścia w życie projektowanych regulacji".
ZPP ocenił również, że wskutek wejścia w życie projektu osoby zatrudnione na podstawie umowy o pracę i osiągające roczne przychody przekraczające 30-krotość prognozowanego wynagrodzenia w gospodarce narodowej, "zdecydują się uniknąć nowych rozwiązań np. poprzez założenie własnych działalności gospodarczych, w ramach których płaciliby de facto ryczałtowe składki na ubezpieczenia społeczne".
"W takim układzie, projektowana regulacja byłaby bezcelowa i doprowadziłaby raczej do uszczuplenia wpływów do ZUS, niż do ich zwiększenia - a to w aktualnej sytuacji jest bardzo niebezpieczne" - zaznaczył w swoim stanowisku ZPP.
Związek zwrócił także uwagę na tryb procedowania projektu. W jego ocenie, został on "w błyskawicznym tempie przyjęty przez Komitet Stały Rady Ministrów i skierowany do prac w Sejmie, z całkowitym pominięciem etapu konsultacji społecznych". "Jest to drastyczne naruszenie zasad rzetelnej legislacji" - ocenił ZPP.
Przepisy stanowią teraz, że roczna podstawa wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe w danym roku kalendarzowym nie może być wyższa od kwoty odpowiadającej 30-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia brutto w gospodarce na dany rok. W 2017 r. kwota ta wynosi 127 tys. 890 zł. Przyjęty przez rząd projekt przewiduje zniesienie tego limitu. Składka na ubezpieczenia emerytalne i rentowe byłaby odprowadzana od całości przychodu, tak jak w przypadku ubezpieczenia chorobowego i wypadkowego. Zasada ta zostanie również wprowadzona przy składkach płaconych przez płatnika składek za pracowników zatrudnionych w warunkach szczególnych na Fundusz Emerytur Pomostowych.
MRPiPS szacuje, że na skutek zmian, w 2018 r. sektor finansów publicznych zyska ok. 5,4 mld zł. W szóstym roku od wprowadzenia zmian szacunkowe wpływy zmniejszyłyby się do 2,6 mld zł, a w dziesiątym - do 200 mln zł. Wprowadzone zmiany spowodują jednoczesne zmniejszenie wpływów do NFZ - o ok. 270 mln zł, a także wpływów z podatków od osób prawnych CIT i osób fizycznych (PIT), co wpłynie na spadek dochodów samorządów.
Autorzy projektu zaznaczają jednak, że zniesienie limitu wpłynie na wysokość otrzymywanej emerytury. W uzasadnieniu projektu zwrócono również uwagę na to, że obecnie, gdy pracownik pozostaje w więcej niż jednym stosunku pracy, sam musi monitorować limit podstawy wymiaru składek na ubezpieczenie emerytalne i rentowe. Sam musi także zawiadomić wszystkich płatników składek o przekroczeniu kwoty rocznej podstawy wymiaru składek. Zniesienie limitu wysokości podstawy wymiaru składek oznacza brak takiej potrzeby.