Zwolnienia to częstokroć jedyna droga
Wiele dużych przedsiębiorstw spotkało się, lub spotka, z problemem przerostu zatrudnienia. Przyczyny tego stanu nie zawsze są jednoznaczne, ale skutki w każdym wypadku prowadzą do tego samego - niepotrzebnych kosztów, obniżenia rentowności albo stratą.
Przerost zatrudnienia to nie tylko problem wielkich państwowych molochów, ale i przedsiębiorstw prywatnych i komunalnych. Mimo wszystko najlepiej sytuacja wygląda w firmach prywatnych, tam zgodnie z przysłowiem "pańskie oko konia tuczy", właściciel najczęściej nie pozwolił na nieracjonalną strukturę personalną.
Najgorzej jest w administracji, gdzie niestety nikt nie panuje nad tym, co kto robi i po co, a schematy organizacyjne przypominają raczej układankę puzzli z widokiem gór z 2000 elementów, na którym najszerszy ilościowo jest średni szczebel kompetencyjny.
Podobnie przedstawia się to w przedsiębiorstwach państwowych i komunalnych. W tych "skazanych" na urynkowienie restrukturyzacja rozpoczęła się i dostosowuje strukturę personalną do potrzeb, a także kształtuje odpowiedzialność za wyniki pracy poszczególnych stanowisk pracy.
W wielu jednak środowiskach jest totalny brak zrozumienia dla konieczności racjonalizowania zatrudnienia, i niejednokrotnie zwolnień, dlatego dochodzi do strajków, protestów, niejednokrotnie podsycanych przez organizacje związkowe.
Jednak nikt z protestujących nie podnosi argumentu, że nierentowne przedsiębiorstwo w dłuższym okresie skazane jest na bankructwo a w konsekwencji na likwidację wszystkich miejsc pracy. Dobrze zorganizowane i zarządzane może tworzyć nowe miejsca pracy.
Przeszkodą w płynnym wdrażaniu tego założenia jest naturalny stan świadomości, w którym nikt nie chce być "poza burtą" - wylądować na zasiłku. Jednym rozwiązaniem więc jest takie wypracowanie swojej pozycji w organizacji, w którym jest się elementem koniecznym dla jej funkcjonowania. Tak, aby stanowić wartość dla obecnego działania i przyszłości organizacji, najlepiej poprzez podnoszenie swoich kwalifikacji i umiejętności.