Caravaggio na aukcji

W południowej Francji wystawiono obraz Caravaggia, który wywołuje wiele emocji wśród kolekcjonerów i wielbicieli sztuki. Dzieło pod koniec czerwca trafi na aukcję w Tuluzie. Wiadomość o znalezieniu tego obrazu zelektryzowała środowisko związane z dziełami sztuki. Bo oto na strychu znaleziono dzieło przypisywane wielkiemu mistrzowi włoskiemu Caravaggio. Działo się to w 2014 roku. Obraz to Judyta i Holofernes, nawiązujący do motywów biblijnych. Wątpliwości jakie towarzyszyły pojawieniu się tego dzieła sprawiły, że setki ekspertów musiały się nad nim pochylić, aby stwierdzić autentyczność obrazu. Tak się stało. Historia była o tyle mało prawdopodobna, że ten uciekinier z Rzymu, który schronił się w Neapolu, ścigany za morderstwo, zmarł w końcu śmiercią naturalną w wieku 39 lat, malując 68 obrazów. Ten, który dzisiaj jest pokazywany w Tuluzie, został znaleziony przez potomków pewnego generała napoleońskiego. Eksperci mieli wątpliwości. Kontaktowano się ze specjalistami z Nowego Jorku i z Londynu. Werdykt był jednoznaczny co do wartości estetycznych - to wielkie dzieło, ale co do autentyczności eksperci nie kryli swoich wątpliwości czy to rzeczywiście jest ów geniusz pędzla - Caravaggio. Te wątpliwości spowodowały, że Luwr i państwo francuskie zrezygnowali z prawa do pierwokupu. A co wzbudza największe wątpliwości? Zmarszczki wokół oczu służącej, które wydają się zbyt rutynowe, jakby wyszły spod pędzla ucznia, a nie mistrza. No i cena. Obraz ma w ostatecznym rozrachunku kosztować 120 milionów euro.

AFP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »