300 spółek, ilu milionerów?

Właściciele tegorocznych debiutantów szybko pomnożyli własne aktywa. Liczba spółek notowanych na GPW rośnie równie szybko jak portfele ich właścicieli. Firm na giełdzie jest 300, milionerów - znacznie więcej.

Właściciele tegorocznych debiutantów szybko pomnożyli własne aktywa. Liczba spółek notowanych na GPW rośnie równie szybko jak portfele ich właścicieli. Firm na giełdzie jest 300, milionerów - znacznie więcej.

Jeśli zaplanowany na dziś debiut Budvaru, krakowskiego producenta okien, będzie okazały (a na to wskazuje rekordowa stopa redukcji w transzy inwestorów indywidualnych), to bez wątpienia największe powody do zadowolenia będzie miał Marek Trzciński, prezes spółki. I niekoniecznie tylko dlatego, że giełdowa premiera jest zwieńczeniem starań o zdobycie kapitału. Rynek wyceni również sporą część majątku prezesa, który kontroluje wraz z żoną 7,8 mln akcji firmy. Według ceny emisyjnej, są one warte 117 mln zł.

Budvar jest 21. spółką, która w tym roku wchodzi na warszawską giełdę. Dzięki debiutom grono tych, których majątek można publicznie wycenić, powiększyło się o kilkudziesięciu milionerów. Wśród właścicieli 20 tegorocznych debiutantów naliczyliśmy 37 osób, których pakiety akcji są warte powyżej 10 mln zł. Co najmniej kilku z nich trafi z pewnością do zestawienia najbogatszych Polaków.

Reklama

Jest 300, będzie 400?

Tymczasem kolejka chętnych do wejścia na giełdę cały czas się wydłuża: według szacunków "PB", na GPW może się pojawić w tym roku nawet 100 spółek. Adam Ruciński z kancelarii audytorów i doradców Ruciński i Wspólnicy nie ma wątpliwości, że dla wielu właścicieli firm magnesem przyciągającym na parkiet jest właśnie możliwość wyceny posiadanego biznesu i jego częściowego spieniężenia.
- Często jest to najsilniejszy argument, który przekonuje akcjonariuszy do podjęcia decyzji o ofercie publicznej. Jeśli walory trafiają na rynek publiczny, ich wycena może skoczyć dzięki temu nawet o 20 proc. w porównaniu z tą, którą można uzyskać na rynku niepublicznym. Majątek jest wyceniany non stop i zawsze istnieje możliwość jego zamiany na gotówkę - mówi Adam Ruciński.

Cierpliwość popłaca

Z tej ostatniej furtki tegoroczni debiutanci nie korzystali zbyt często. A większość tych, którzy zdecydowali się na zbycie części walorów w ofercie publicznej, szybko mogła tego żałować. Akcje nowych spółek cieszyły się bowiem dużym wzięciem i ich kursy często już na pierwszej sesji szybowały o kilkanaście procent w górę w porównaniu z ceną emisyjną. Dariusz Grzeszczak, prezes Erbudu, bezpośrednio nie sprzedawał walorów w czasie oferty. Cierpliwość została nagrodzona już na premierowej sesji, kiedy cena praw do akcji skoczyła o 83 proc. w górę.

Spośród tegorocznych debiutantów powodów do narzekań nie mogą mieć także m.in. akcjonariusze ES-System i Infovide-Matrix, których portfele akcji zwiększyły wartość o kilkadziesiąt milionów złotych. I to zaledwie w ciągu kilkunastu tygodni od zamknięcia publicznej subskrypcji.

- Z pewnością część starych właścicieli nie mogła się spodziewać takiego obrotu sprawy. Udziałowcy czy akcjonariusze nienotowanych firm często nie mają świadomości, jakim majątkiem dysponują. Kiedy doradcy przedstawiają im szacunkową wycenę, często widać błysk w oku menedżerów. Wizja pokaźnej liczby zer na koncie daje sporą satysfakcję i jest silnym czynnikiem motywującym nie tylko do wejścia na giełdę, ale też do dalszego rozwijania biznesu - uważa Adam Ruciński.

Kamil Zatoński

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: GPW | właściciele
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »