650 słów o dolarze i USA w 2005 roku

Czy historia się powtórzy? Bez wątpienia zeszły rok na światowym rynku walutowym należał do amerykańskiego dolara, dla którego przełom 2004 i 2005 roku miał wręcz symboliczne znaczenie.

Dokładnie rok temu euro w euforycznych nastrojach osiągnęło rekordowy poziom wobec amerykańskiej waluty (1.3670) i niewiele wskazywało na to, że wraz z nowym rokiem sytuacja ulegnie diametralnej zmianie.

Nastroje, w jakich inwestorzy wrócili do pracy po noworocznej fecie można sobie wyobrazić, jednak mimo popularności teorii spiskowych to nie morze wypitego szampana zmieniło postrzeganie amerykańskiej waluty. Czy podobny scenariusz czeka nas w tym roku tyle, że z dolarem po "słabej stronie"? Niewykluczone, jednak argumenty przeciwko takiej tezie łatwo napotykają na rzeczowe kontrargumenty.

Reklama

Rozwijająca się szybko amerykańska gospodarka, rosnące ceny surowców a w szczególności ropy, ciągnęły do góry inflację i spowodowały, iż podwyżki stóp procentowych dokonywane były niemal automatycznie na każdym posiedzeniu Fed-u, a frazy w komunikatach po decyzji bez wątpienia przeszły do historii.

Rosnące stopy procentowe zmieniły podejście do dolara o 180 stopni - dolar przestał być postrzeganą negatywnie walutą, którą można bardzo tanio pożyczyć i zainwestować w aktywa przynoszące większy dochód. Obecnie, pomimo przesłanek wskazujących na zbliżanie się cyklu podwyżek stóp do końca polityka monetarna w dalszym ciągu wydaje się wspierać amerykańską walutę, która awansowała już do miana tzw. "high yield currency".

Co więcej, w dalszym ciągu perspektywy polityki monetarnej za oceanem pozostają dość niejasne i nie jest wykluczone, iż jej zacieśnianie zakończy się później, niż oczekuje się obecnie, a więc dopiero w połowie roku przy stopie funduszy federalnych na poziomie 4.75%-5%.

Taki scenariusz wciąż wskazywałby na to, iż dysparytet w stopach procentowych pomiędzy dolarem a euro czy jenem zostałby co najmniej utrzymany. W szczególności wsparcie dla dolara może nadejść ponownie ze strony inwestorów japońskich, którzy wciąż będą poszukiwać możliwości uzyskania wyższego dochodu niż oferuje im krajowy rynek.

Utrzymywanie się wysokiego dysparytetu stóp procentowych po ostatniej gwałtownej korekcie może ponownie skłaniać do kontynuacji tzw. carry trade i nawet oczekiwane zakończenie cyklu podwyżek stóp procentowych w tym roku przy sygnałach ożywienia japońskiej gospodarki nie zmienia zbytnio stanu rzeczy.

Wraz z rosnącymi stopami procentowymi coraz częściej będą pojawiały się pesymistyczne głosy odnośnie perspektyw rozwoju koniunktury za oceanem oraz ryzyka związanego z występowaniem tzw. "bliźniaczych deficytów".

Dotychczas pierwsza sprawa poruszana była wielokrotnie, na przykład podczas sierpniowych huraganów pustoszących południe Stanów Zjednoczonych czy też z okazji sprawozdania z listopadowego posiedzenia Fed-u. Jak na razie obawy nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości - dane o PKB w trzecim kwartale pokazały wciąż pozytywne tendencje i wysoki wzrost gospodarczy, a czwarty kwartał nie powinien również rozczarować, co nie jest złą wróżbą dla koniunktury następnym roku.

Warto więc zamiast na pesymistyczne głosy niektórych analityków, którzy od dłuższego czasu przewidują załamanie największej gospodarki świata zwrócić większą uwagę na istotne dane makroekonomiczne zza oceanu, bowiem w najbliższych miesiącach to one będą decydować o dalszym kierunku dolara.

Problem utrzymywania dużego deficytu na rachunków obrotów bieżących omawiany był wielokrotnie i moim zdaniem wciąż jest to główny czynnik stanowiący ryzyko osłabienia amerykańskiej waluty. Jak jednak przyznał w jednej z wypowiedzi szef Rezerwy Federalnej zdolność gospodarki USA do utrzymywania wysokiego deficytu na rachunku obrotów bieżących jest zadziwiająco duża, co może mieć związek z rosnącą aktywnością inwestorów zagranicznych, coraz chętniej lokujących wolne środki w amerykańskie aktywa.

O ile jednak na rychłą poprawę salda nie można liczyć to sentyment inwestorów może ulec stosunkowo szybkiej zmianie, szczególnie, jeżeli gospodarka amerykańska zacznie tracić swoją obecną dynamikę. Pesymistyczną wymowę powyższego łagodzi jednak fakt, iż to właśnie trwający obecnie rok miał, zdaniem wielu inwestorów przynieść z tego tytułu przecenę dolara.

Niewątpliwie ostatni miesiąc kończącego się już roku przyniósł pewne pogorszenie nastrojów wobec amerykańskiej waluty, jednak trudno określić na ich podstawie dalszy kierunek, w jakim będą podążać główne rynki światowe.

Od strony fundamentalnej argumentów zarówno za jak i przeciw dolarowi jest sporo i z podobnymi problemami zmierzy się na pewno wielu inwestorów. Jednak tym razem nie przykładałbym większej wagi do symbolicznego początku roku - moim zdaniem na rozstrzygnięcie będziemy musieli dłużej poczekać.

x-Trade Brokers DM SA
Dowiedz się więcej na temat: waluty | USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »