Bank Millennium i jego akcje tkwią w martwym punkcie

Wciąż nie widać efektów restrukturyzacji Banku Millennium (BM). Wyniki za 2003 r. dowodzą, że średnioterminowe plany spółki Bogusława Kotta stają się mrzonką.

Wciąż nie widać efektów restrukturyzacji Banku Millennium (BM). Wyniki za 2003 r. dowodzą, że średnioterminowe plany spółki Bogusława Kotta stają się mrzonką.

Ostatni kwartał ubiegłego roku BM, kontrolowany przez portugalski BCP, zamknął piątą z rzędu stratą brutto (dodatni wynik netto to tylko efekt rozliczeń podatkowych). Zbliżony do oczekiwań rezultat nie pozwolił kursowi spółki na wyjście z dwumiesięcznego trendu bocznego.

Spadek obrotów dowodzi, że rynek powoli zapomina o banku, który mimo długiej restrukturyzacji przez najbliższe lata będzie prawdopodobnie najmniej rentownym przedstawicielem sektora na GPW. Na przyzwoite dywidendy nie ma co liczyć, a już w marcu akcje BM mogą wypaść ze składu WIG20. To częściowo wyjaśnia, dlaczego kurs od szczytu hossy z września spadł o 26 proc. Lepiej zachowywały się nawet papiery Kredyt Banku, który w tym okresie utworzył rekordowe 1,3 mld zł dodatkowych rezerw.

Reklama

Słabość akcji BM utrzyma się dopóki spółka nie poprawi swych przychodów. 25-proc. redukcja zatrudnienia w 2003 r. to krok odważny i potrzebny (po niej BM ma najwyższą wartość aktywów na pracownika wśród czołowych detalistów). Przyczyniła się do 16-proc. spadku kosztów. Niestety, nie widać szans na szybki wzrost dochodów, przez co wskaźnik koszty/dochody wynosi już aż 87 proc. Choć odsetki netto i prowizje w ostatnim kwartale były najwyższe od roku, ich dynamika ciągle ustępuje konkurencji.

Kredyty się kurczą, a bazę depozytową poprawiają obligacje detaliczne. Grudniowa emisja tych ostatnich zakończyła się jednak niepowodzeniem (sprzedano 25 proc. oferty). Bogusław Kott liczy, że ten rok będzie należał do bankowości detalicznej i cieszy się, że udział kredytów detalicznych w portfelu banku wzrósł do 35 proc. To jednak nie są powody do radości. Znaczną część odbiorców kredytów mieszkaniowych i samochodowych BM pozyskuje dzięki współpracy z Polskim Towarzystwem Finansowym. PTF w 2003 r. udzieliło 776 mln zł kredytów, a współpracowało jedynie z BM i BPH PBK. Nowy właściciel pośrednika prawdopodobnie odetnie BM od tego źródła, co ciężko będzie zrekompensować. Jeśli do tego dodamy niezmienną liczbę tradycyjnych kont osobistych i pozycję outsidera w dziedzinie bankowości internetowej (24 tys. e-kont wobec planowanych 50-70 tys. na koniec roku), stagnacja staje się dobrym określeniem sytuacji banku.

Średnioterminowe cele BM przewidują zwrot z kapitałów własnych na poziomie 20 proc. i spadek wskaźnika koszty/dochody poniżej 60 proc. w 2005 r. Są one praktycznie nie do zrealizowania. Ubiegłoroczny ROE wyniósł 2,3 proc. i zapewne przez najbliższe 2-3 lata nie pozostanie jednocyfrowy. W tej sytuacji wycena spółki na poziomie 120 proc. wartości księgowej wydaje się co najmniej uczciwa. Gracze szukający zysków wyższych od rynkowych mogą liczyć jedynie na to, że rozgoryczony BCP wycofa się z inwestycji. Dla ewentualnego kupca Millennium, z 5-proc. udziałem w rynku kredytów, 361 placówkami i niskim zatrudnieniem będzie wart znacznie więcej niż jego obecna wycena rynkowa.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: bank | Bank Millennium | bańki | one | martwy punkt
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »