Cienie i blaski oferty publicznej PGNiG
Wygląda, że wśród krajowych inwestorów instytucjonalnych są równi i równiejsi. Ale wszystko odbywa się lege artis. Pierwsza oferta publiczna akcji Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa zakończyła się wielkim sukcesem.
Krajowi inwestorzy instytucjonalni chcieli kupić ponad 16 razy więcej akcji niż było dostępne, zagraniczni - ponad 20 razy. Redukcja w transzy inwestorów indywidualnych przekroczyła 90 proc.
Zgodnie z prawem
Wielu z inwestorów uważa się za oszukanych. - To skandal - mówi jeden z nich.
O co chodzi? Wcześniej uznał, że najlepszym pomysłem na zakup akcji PGNiG będzie złożenie oferty w transzy inwestorów instytucjonalnych. Do podziału było w niej 350 mln akcji o wartości ponad 1 mld zł. Wraz z grupą innych inwestorów zapisy na akcje złożył za pośrednictwem firmy zarządzającej aktywami.
- Nasz popyt sięgał 600 mln zł, podczas gdy ze wstępnego przydziału wynika, że otrzymaliśmy akcje za... 300 tys. zł. Rozumiem redukcję, ale jak mogła być tak duża: 99,95 proc! Do kogo więc trafiły akcje PGNiG? - pyta prywatny inwestor.
Zanim odpowiemy na to pytanie, ustalmy, że zgodnie z zapisami w prospekcie, akcje przydziela zarząd PGNiG. Uznaniowo.
- Nie znam sprawy, więc nie będę jej komentował. Akcje dzielił zarząd po uzyskaniu rekomendacji doradców. Skarb państwa się do tego nie mieszał, choć nie zdziwiłbym się, gdyby zarząd preferował podmioty związane ze skarbem - mówi Stanisław Speczik, wiceminister skarbu nadzorujący ofertę PGNiG.
Nikt nie kwestionuje prawa zarządu spółki do swobodnego dysponowania walorami. Tak było także przy wcześniejszych prywatyzacjach i na takich warunkach, wcześniej określonych w prospekcie, wszyscy składali zapisy. Problem jest gdzie indziej.
- Chodzi o to, że rozbieżności między realizacją poszczególnych zapisów były ogromne - mówi Grzegorz Leszczyński, prezes notowanego na giełdzie Internetowego Domu Maklerskiego (IDM).
Prowadząc oferty publiczne, IDM także różnicuje inwestorów: jednym sprzedaje więcej akcji, innym mniej. Celem jest m.in. budowane stabilnego, długoterminowego akcjonariatu.
- To element polityki emitenta. Jeszcze przed emisją buduje on relacje z przyszłymi akcjonariuszami i przydział akcji należy traktować jako część tego procesu - tłumaczy Jan Kuźma, dyrektor BDM PKO BP, biura maklerskiego oferującego akcje PGNiG.
Niewiadome różnice
IDM chciał kupić akcje dla swoich klientów za 800 mln zł. Dostał papiery za 250 tys. zł. Nie wszyscy jednak narzekają.
- Nasz zapis opiewał na 800 mln zł i kupiliśmy akcje za 16 mln zł. Jestem zadowolony - mówi Paweł Bala, prezes Capital Partners, notowanego na giełdzie funduszu inwestycyjnego.
Po rynku krążą informacje, że nie jest to jedyny podmiot, który po ofercie PGNiG może czuć się usatysfakcjonowany. Kto jeszcze się uśmiecha? Oferujący? Jan Kuźma, zasłaniając się tajemnicą zawodową, nie chce odpowiedzieć na pytanie, ile akcji dostali klienci BDM. Dla rynku firm zarządzających pieniędzmi klientów to jednak informacja bardzo ważna, bo opisywana przez nas historia ma drugie dno - rywalizację między firmami zarządzającymi aktywami.
- Nie będę zaskoczony, jeśli po takich przygodach klienci zaczną zmieniać obsługujące ich firmy. To nie jest rynek oparty na zdrowej konkurencji - dodaje Grzegorz Leszczyński.
IDM, jak i kilku innych inwestorów finansowych, np. należący do grupy BRE Skarbiec, zdaje sobie sprawę, że protesty na nic się zdadzą. Dlatego chce zainteresować sprawą Komisję Papierów Wartościowych i Giełd (KPWiG). - Chodzi o etykę - mówi prezes IDM.
Komisja pierwsze listy już otrzymała. Trafiły one także do PGNiG. - Zadaniem KPWiG jest nadzorowanie rynku i sprawdzanie, czy oferta przebiega zgodnie z prawem. W tym przypadków przepisów nikt nie łamie - mówi Przemysław Wasilewski z biura prasowego Komisji.
Może dobrym rozwiązaniem byłby przydział proporcjonalny - Akcje PGNiG chciało kupić ponad 115 inwestorów finansowych. Do wzięcia było 350 mln akcji, czyli po 3 mln dla każdego.
- Każde rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Nie sądzę jednak, by emitenci chcieli oddać podział akcji w ręce statystyki - uważa Jan Kuźma. PGNiG nie chciał komentować sprawy przed weekendem - zasłania się faktem, że akcje nie są jeszcze ostatecznie przydzielone.
Marcin Goralewski