Co powstrzymało byczą szarżę
Początek sesji na naszym rynku nie był zbyt optymistyczny. Ale po takich wzrostach, jak w poniedziałek i po wtorkowej kontynuacji zwyżek, trudno się było spodziewać utrzymania równie wysokiego tempa.
Utrzymanie poziomu 2000 punktów w przypadku indeksu największych spółek i 33 tys. punktów dla wskaźnika szerokiego rynku to bardzo poważne wyzwanie i dla byków i dla niedźwiedzi. Dziś bykom się ta sztuka nie udała. I być może trzeba będzie na to trochę poczekać.
Polska GPW
Dziś, podobnie jak we wtorek, handel w Warszawie zaczął się od spadków. Indeks największych spółek tracił na otwarciu 0,8 proc., WIG zniżkował o 0,49 proc. Tylko wskaźniki małych i średnich firm wykazywały optymizm, sięgający około 0,2 proc. Spośród największych firm jedynie akcje Telekomunikacji Polskiej zaczęły dzień na plusie, ale już po kilku minutach zyski stopniały do zera. Banki traciły po około 1,5-1,6 proc., BZ WBK nawet 1,9 proc. KGHM na 0,5 proc. minusie, PKN tracił ponad 1,5 proc.
Sytuacja w pierwszych godzinach sesji ulegała pogorszeniu. WIG20 spadł nawet przez chwilę poniżej poziomu 2000 punktów. Jednak około południa byki znów odzyskały siłę i wydźwignęły wskaźnik największych firm do 2028 punktów. Tuż po godzinie 12.00 wskaźnik tracił już tylko 0,4 proc., podobnie jak WIG. Jednak tak dobrych notowań nie udało się utrzymać zbyt długo. Poziomy oporów dla naszych głównych indeksów są dość silne i ich pokonanie wymaga poważnego wysiłku. Dziś byki nie były w stanie go podjąć. Nie sprzyjały temu dane napływające zza oceanu. Wyniki opublikowane przez Morgan Stanley mocno zmroziły nastroje przed otwarciem sesji w Stanach Zjednoczonych. W takich warunkach trudno było o poprawę na naszym rynku, na którym indeksy cały dzień pozostawały pod kreską.
Akcje banków i spółek surowcowych zdecydowanie traciły na wartości. Spadki sięgające 4-5 proc. spowodowały zejście indeksu największych firm poniżej poziomu 2000 punktów, a WIG znalazł się pod pułapem 33 tys. punktów. WIG20 zniżkował o 1,84 proc., a WIG spadł o 1,3 proc. Wskaźniki małych i średnich firm zniżkowały o ułamki procent. Obroty wciąż utrzymywały się na dość wysokim poziomie. Dziś wyniosły 1,3 mld zł
Giełdy zagraniczne
Wczoraj znów na Wall Street mieliśmy do czynienia z typowym dla tamtejszego rynku rozchwianiem nastrojów. Wzrost, spadek, wzrost spadek i tak w kółko. Przynajmniej nie jest nudno. Niewielka zwyżka indeksów pod koniec sesji podtrzymuje nadzieję na dalszy wzrost. Jednak wskaźniki za oceanem nie garną się do odważniejszego ruchu ponad opory, z którymi "tańczą" już od kilku dni. Jeśli zdecydowany atak kupujących wkrótce nie nastąpi, nastroje mogą ulec pogorszeniu i znów będziemy mieć zjazd do 880 punktów w przypadku S&P500.
W Azji dziś wszystkie indeksy poszły w górę. Wzrosty nie były oszałamiające, ale w kilku przypadkach całkiem pokaźne. W Szanghaju wskaźnik zyskał ponad 2 proc. i był zdecydowanym liderem. Nadrabiał niedawną korektę wzrostów. Nikkei wzrósł o 0,74 proc., indeks w Bombaju zyskał 1,14 proc.
Główne europejskie parkiety zaczęły dzień blisko zera. Jednak dość szybko nastroje się popsuły i indeksy traciły po 0,2-0,7 proc. Zniżkował nawet paryski CAC40, któremu nie pomogły informacje o wyraźnym wzroście wydatków tamtejszych konsumentów w czerwcu. Na plusie utrzymywał się w pierwszej części dnia jedynie bułgarski Sofix. Dane o spadku zamówień w przemyśle strefy euro nie spowodowały znaczącej zniżki indeksów. Na głównych europejskich rynkach w ciągu dnia niewiele się działo. Osłabły za to znacząco indeksy na parkietach naszego regionu.
Waluty
Po wczorajszym popołudniowym ataku na okolice poziomu 1,43 dolara za euro, sytuacja na rynku tych dwóch głównych światowych walut ustabilizowała się. Jeszcze wczoraj wieczorem kurs euro został skorygowany do 1,42 dolara i dziś od rana poruszał się wokół tego poziomu z lekką tendencją do osłabienia. Złotemu to specjalnie nie przeszkadzało. Co prawda o wczorajszych 2,97 zł za dolara nie było mowy, ale 3 zł to wciąż dobra cena za "zielonego". Za euro rano płacono 4,26 zł, o ponad grosz taniej, niż wczoraj wieczorem, a franka wyceniano na 2,81 zł, także o grosz niżej niż we wtorek. Do końca dnia niewiele się zmieniło. Różnice w przypadku cen poszczególnych walut nie przekraczały 1 grosza.
Podsumowanie
Silne wzrosty z ostatnich dni zawdzięczamy działaniom kapitału zagranicznego. Dynamika wzrostów była imponująca i nie miała zbyt mocnego uzasadnienia fundamentalnego. Obawy o jej trwałość były więc jak najbardziej uzasadnione. Dzisiejsza korekta, choć dość mocna i wyraźna, wielkiej krzywdy technicznemu obrazowi rynku nie czyni, ale przestrzega przed nadmiernym optymizmem. Nie ma zdecydowanych powodów, przemawiających za kontynuacją ostatniej fali wzrostowej. Na kupno akcji mogą decydować się teraz tylko najbardziej żądni zysków inwestorzy. Ci bardziej rozważni zrobili to dużo wcześniej.
Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance