Cud na zakończeniu sesji
Zagraniczny fundusz sprezentował piorunujący finisz wczorajszej sesji na GPW. Sprawę wyjaśnia nadzór rynku.
Takie rzeczy to tylko na warszawskiej giełdzie - komentowali zapewne z niedowierzaniem inwestorzy, którzy obserwowali niecodzienne zakończenie wczorajszej sesji na GPW.
Jeszcze o 16.20, kiedy kończy się faza przed zamknięciem, indeks WIG20 znajdował się na 0,8-procentowym minusie. Nad kreską znajdowały się w tym momencie tylko akcje TP i PKO BP. W dogrywce sytuacja odwróciła się jednak o 180 stopni, a wskaźnik blue chipów szybko powędrował w górę i znalazł się 0,86 proc. wyżej zamknięcia z wtorku. Na "zielono" notowania zakończyło aż dziesięć spółek, a obroty w samej dogrywce zbliżyły się do 300 mln zł.
Jak ustaliła Komisja Nadzoru Finansowego, gwałtowny ruch wywołało jedno tzw. zlecenie koszykowe (czyli zawierające jednocześnie zlecenie kupna bądź sprzedaży kilku walorów), złożone przez zagraniczny fundusz, który pozbywał się akcji Banku BPH i kupował inne polskie spółki, wchodzące w skład liczonego przez wiedeńską giełdę indeksu CECE. Stanowi on instrument bazowy (tzw. benchmark) dla wielu funduszy indeksowych. Od dziś ze składu wskaźnika wypada właśnie Banku BPH, zwiększa się natomiast udział TVN, co oznacza, że zarządzający musieli dokonać przegrupowania w portfelu.
- Na razie jest za wcześniej na ostateczną ocenę. Sprawdzamy, czy nie można tu mówić o manipulacji - mówi Łukasz Dajnowicz z Komisji Nadzoru Finansowego.
Chodzi o możliwość zaistnienie przesłanek jednego z artykułów ustawy o obrocie instrumentami finansowymi, który zabrania nabywania lub zbywania walorów na zakończenie notowań w taki sposób, który powoduje wprowadzenie w błąd inwestorów handlujących na podstawie ceny ustalonej na tym etapie notowań.
Kar trudno się jednak spodziewać, bo nie było ich, kiedy w marcu ubiegłego roku podobne korekty spowodowały duże wzrosty notowań Lotosu i PGNiG. Dołączyły one wtedy do indeksu CECE.
Kamil Zatoński