Czarne dni tygodnia

Dla giełd nadeszły kiepskie czasy, zarówno w Polsce, jak na całym świecie. Prym wiedzie tu oczywiście Wall Street - mekka świata finansów, miejsce uważane za najczulszy barometr światowej gospodarki. Indeksy giełdy nowojorskiej od kilku miesięcy systematycznie spadają, każąc wszystkim obserwatorom zadać sobie pytanie: czy oznacza to nieuchronną, głęboką recesję?

Przede wszystkim, nie należy stawiać konia za wozem. Popularny mit, jakoby to krach giełdowy wywoływał recesję w gospodarce, jest w znacznej mierze nieprawdziwy. To nie gospodarka jest odbiciem giełdy - z jej systematycznym przesuwaniem się od skrajności do skrajności i nadmiernymi reakcjami na wszelkie fakty z życia politycznego i gospodarczego, które mogą mieć znaczenie dla cen akcji - ale to giełda jest odbiciem gospodarki. Ceny akcji, w dłuższym okresie, powinny odpowiadać rynkowej wartości firm, o której z kolei decyduje ich zdolność do generowania długookresowych zysków. Na krótką metę giełda może oczywiście poddawać się emocjom, powodującym przewartościowanie albo niedowartościowanie akcji. Na dłuższą metę giełda rozwija się jednak wraz z całą gospodarką - stanowi więc jej odbicie, tyle że w nieco krzywym zwierciadle.

Reklama

Wielu obserwatorom obecna sytuacja na światowych giełdach przywodzi na myśl serię "czarnych dni" z roku 1929, kiedy to indeks giełdy nowojorskiej, na fali masowej wyprzedaży akcji przez przerażonych gwałtownym spadkiem cen, niedoświadczonych inwestorów, stracił blisko 40 proc. wartości. Było to klasyczne pęknięcie spekulacyjnego bąbla. Najpierw miliony Amerykanów zachwyciły się giełdowym boomem lat 20. i uwierzyły, że ogromne zyski będą kontynuować w nieskończoność. Potem, gdy tylko nadmuchany ogromnymi zakupami akcji bąbel pękł, marzenia o pięknym i dostatnim życiu zamieniły się w ciągu tygodnia w finansową ruinę i górę niespłaconych długów.

Spadek cen akcji w październiku 1929 roku był jednak tylko początkiem straszliwego, długotrwałego kryzysu gospodarki amerykańskiej i światowej, zwanego wielkim kryzysem. Giełda praktycznie zamarła, podobnie jak dręczona najstraszliwszą recesją w historii amerykańska gospodarka.

Pół wieku później na nowojorskiej giełdzie doszło do kolejnego krachu. Tak jak poprzednio, był on wynikiem pęknięcia spekulacyjnego bąbla, narastającego od początku lat 80. W "czarny poniedziałek" 19 października 1987 roku nastąpiło najsilniejsze dzienne tąpnięcie w historii Wall Street, a Dow Jones spadł o 23 proc. Przed oczyma inwestorów na nowo stanęło widmo gigantycznego krachu, który miał posłać na dno zarówno giełdę, jak całą amerykańską gospodarkę. Przez kolejny miesiąc, indeksy spadały na łeb, na szyję - dokładnie tak jak przez półwieczem, a liczni krytycy polityki gospodarczej Ronalda Reagana triumfowali, wróżąc nową, potężną recesję.

Nic takiego jednak się nie stało. Po miesiącu spadek cen się zatrzymał, a indeksy giełdowe zaczęły znów rosnąć. Po dwóch latach były wyższe niż przed krachem.

Co spowodowało, że w roku 1929 w ślad za krachem na giełdzie nadciągnął straszliwy kryzys, a w roku 1987 krach przeszedł w sposób niemal niezauważony? Po pierwsze, inna była w obu tych momentach sytuacja amerykańskiej gospodarki. W roku 1929 była to gospodarka skrajnie przegrzana i niestabilna. W roku 1987 stała na mocnych podstawach, które ledwo co zareagowały na giełdowy kataklizm. Po drugie, w roku 1929 rząd i FED nie wiedziały, w jaki sposób się zachować. FED podnosił stopy procentowe, zamiast je obniżać, a rząd nie wystąpił z programem pomocy dla potencjalnych bankrutów, pozwalając na załamanie się systemu finansowego kraju.

Można wierzyć, że dziś sytuacja przypomina nieco bardziej tę sprzed 20 niż sprzed 80 lat. Gospodarka amerykańska ma swoje poważne problemy - za które można winić i niefrasobliwie zadłużający się rząd, i zbyt hojnie drukujący pieniądze kierowany przez Alana Greenspana FED, i lekkomyślne banki udzielające źle zabezpieczonych kredytów hipotecznych, i żyjące na kredyt miliony Amerykanów. Ale jest to jednak gospodarka mocna, której może grozić spowolnienie wzrostu, a nawet dość poważna recesja - ale której nie wydaje się zagrażać wieszczony przez różne Kassandry kryzysowy kataklizm. Również prowadzący politykę gospodarczą wiedzą znacznie lepiej niż kiedyś, jak się zachować. Słowem, czasy idą ciężkie, ale z porównaniami do wielkiego kryzysu raczej bym nie przesadzał.

Witold M.Orłowski

Nasz Rynek Kapitałowy
Dowiedz się więcej na temat: Czarne | gospodarka | Fed | dni tygodnia | giełdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »