Czarny dzień złotego
Resort finansów nie sprzedał wczoraj ani jednej obligacji pięcioletniej - pisze gazeta giełdy "Parkiet". Tak złego dnia od dawna nie było na rynku. Złoty w ciągu zaledwie dwóch godzin stracił ok. 6-7 gr
Wyprzedaż złotego rozpoczęła się z samego rana. Na początku handlu dolar kosztował ok. 4 zł, a euro - 4,46 zł. Natychmiast dealerzy przystąpili do wyzbywania się naszej waluty. Prym wiodły banki zagraniczne.
- Złotego wyprzedawał mocno Londyn - powiedział Filip Starowieyski, dealer w PKO BP. Do banków zagranicznych szybko dołączyły polskie instytucje.
Parytet padł
Wyprzedaż złotego była konsekwencją zmian na rynku obligacji pięcioletnich. Tam także inwestorzy głównie sprzedawali. Rentowność papierów w krótkim czasie spadła o 14-15 pkt bazowych, co - jak na te obligacje - jest zjawiskiem wyjątkowym. Uzyskane ze sprzedaży obligacji złote były natychmiast zamieniane na walutę. W rezultacie ok. godziny 11.30 za dolara płacono już 4,064 zł, a za euro - 4,5390 zł. Tak wysokiego kursu wspólnej waluty nie notowano od końca 1999 r.
Złoty spadł poniżej dawnego parytetu. Do chwili upłynnienia złotego kurs naszej waluty był uzależniony od zmiany cen koszyka walut - euro i dolara. Wprawdzie w tej chwili kurs polskiego pieniądza jest całkowicie płynny, ale dealerzy i analitycy nadal używają pojęcia parytetu do oszacowania siły złotego.
- Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce na początku roku, gdy doszło do zawirowań z kursem forinta i polityką pieniężną węgierskiego banku centralnego. Odbiło się to na walutach całego regionu - powiedział Marek Zuber, główny ekonomista TMS.
Fatalny przetarg
Zła sytuacja na rynku walutowym odbiła się także na wynikach aukcji obligacji pięcioletnich. Papiery te, obok obligacji dwuletnich, to najpopularniejsze i najchętniej kupowane przez inwestorów zarówno krajowych, jak i zagranicznych polskie obligacje. Wczoraj resort finansów wystawił na sprzedaż ofertę o wartości nominalnej 2,7 mld zł. Nie sprzedał ani jednej obligacji.
- Odkąd pracuję, nie zdarzyła się podobna sytuacja - powiedział M. Zuber.
To kolejna, tak fatalna aukcja w ostatnim czasie. Kilka tygodni wcześniej resort odwołał aukcję papierów 20-letnich. Analitycy potwierdzają, że klimat wokół inwestycji w polskie papiery dłużne jest fatalny. Jednak na razie resort finansów może sobie pozwolić na odrzucanie ofert zakupu obligacji, bo ma oszczędności w NBP.
- One jednak topnieją - zauważył Łukasz Tarnawa, ekonomista PKO BP. - W lipcu było 8,9 mld zł, w sierpniu - 5,2 mld zł, a we wrześniu te pieniądze zaczną się kończyć. Tymczasem do końca roku resort finansów będzie musiał sprzedawać co miesiąc obligacje o wartości ok. 1,5 mld zł większej niż dotychczas.
Złe wyniki aukcji nie pogorszyły i tak sytuacji na rynku walutowym. Złoty już od południa zaczął odrabiać straty i na zakończenie handlu dolar kosztował 4,02 zł, a euro - 4,52 zł.
Czekanie na plan
Jako przyczynę spadku wartości złotego i odwrót od obligacji wszyscy wskazują kiepski budżet na 2004 r., duży deficyt budżetowy i brak planów naprawy finansów publicznych oraz kolejne ostrzeżenia ze strony agencji ratingowych o możliwej obniżce oceny wiarygodności kredytowej naszego kraju. Wcześniej inwestorzy i analitycy liczyli, że elementy takiego planu zostaną zawarte w strategii finansów publicznych, przygotowanej przez ministra finansów Andrzeja Raczko. Jednak rząd strategii nie przyjął, a planowane zmniejszenie deficytu do 38 mld zł w 2005 roku i dalszą redukcję, aż do 28 mld zł, w roku 2007, rynek uznał za mało wiarygodne. To dało bodziec do wyprzedaży złotego. Jak teraz zachowa się polska waluta.
- Kluczowe będą następne dwa tygodnie i to, jak rynek przyjmie strategię ograniczania wydatków, którą pod koniec miesiąca ma przedstawić wicepremier Jerzy Hausner - powiedział Jacek Wiśniewski, ekonomista Pekao. - Ten plan może być ważniejszy niż budżet, o którym było wiadomo, że będzie w nim duża dziura.