Czas na bank

W piątek przed oddziałami PKO BP w całym kraju zaczęły działać komitety kolejkowe. Chętni do założenia w poniedziałek rano lokaty prywatyzacyjnej muszą wpisywać się na specjalne listy i później pozostawać w gotowości do dyżurowania przez cały weekend.

W piątek przed oddziałami PKO BP w całym kraju zaczęły działać komitety kolejkowe. Chętni do założenia w poniedziałek rano lokaty prywatyzacyjnej muszą wpisywać się na specjalne listy i później pozostawać w gotowości do dyżurowania przez cały weekend.

Nieformalne komitety kolejkowe powstawały przed niektórymi oddziałami PKO BP już w połowie tygodnia. Tak było m.in. przed I oddziałem banku w Rzeszowie. W Warszawie pierwsze listy pojawiły się w piątek rano. Liczba chętnych rosła na nich bardzo szybko. Po południu lista kolejkowa pod oddziałem zlokalizowanym w Rotundzie, w centrum miasta, liczyła blisko 100 osób. Przed oddziałem przy ul. Sienkiewicza chętni mogli dopisywać się na wolne miejsca pod koniec drugiej setki. Tyle samo pozycji miała lista we wspomnianym już oddziale rzeszowskim. Pod PKO BP w Świnoujściu także koczowało kilkadziesiąt osób.

Reklama

W piątek wieczorem pod większością warszawskich oddziałów miały zostać przeprowadzone spotkania wszystkich "listowiczów". Zapowiedziano, że kto się nie stawi, wypada z listy.

Wzorowa samoorganizacja

- Musimy ustalić listę dyżurów aż do poniedziałku - mówił późnym popołudniem w piątek 30-letni Paweł spod oddziału przy ul. Sienkiewicza w Warszawie, który postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. - Niektórzy muszą się pogodzić z tym, że dyżur wypadnie im w nocy lub nad ranem - dodał. Regulamin będzie bezwzględny. Każda nieobecność oznacza przekreślenie szans na kupno akcji. Najbardziej liczą na to osoby z dalszych miejsc na listach, dla których, jeśli wszyscy solidarnie wywiązywaliby się z dyżurów, po prostu zabrakłoby akcji.

Kolejki alternatywne

Kolejkowicze obawiali się, że mimo wysokich miejsc na liście nie uda im się kupić upragnionych papierów. - Już słyszałam, że oprócz naszej listy ktoś tworzy drugą - wskazała 50-letnia Halina spod warszawskiej Rotundy. Muszą się także liczyć, że w poniedziałek rano napór kupujących będzie tak duży, że nikt nie zapanuje nad tłumem i sprzedaż odbędzie się na zasadzie, kto pierwszy (silniejszy), ten lepszy. - Jeśli będziemy solidarni, to opanujemy chaos. Wtedy żadne "krótkie karki", choćby było ich nawet dziesięciu, nie wepchną się do naszej kolejki - zapewnił Wiesław, który prowadzi listę pod oddziałem przy rondzie de Gaulle'a w Warszawie. W piątkowe popołudnie liczyła 120 pozycji. Zaczęła jednak powstawać dopiero o godz. 13.00.

Nie wszyscy czują się tak pewnie. Przed rzeszowskim oddziałem kolejkowicze już wcześniej zaczęli się rozglądać za ochroną, która ma zadbać o porządek. Podobne sygnały docierają także z innych miejscowości.

Policja zapowiada patrole

Pracownicy PKO BP nie ukrywają, że trochę obawiają się tego, co czeka ich w poniedziałek. - Postaramy się zapewnić maksymalne bezpieczeństwo wszystkim zainteresowanym, ale nie możemy odpowiadać za to, co się będzie dziać na zewnątrz placówek - usłyszeliśmy w jednym z oddziałów. Nad bezpieczeństwem klientów będzie czuwać także policja, która wprowadzi dodatkowe patrole w okolicach oddziałów banku. Alicja Hytrek, rzecznik prasowy komendanta głównego policji, w piątek zaapelowała do osób starszych udających się do placówek banku PKO BP, by zachowały szczególną ostrożność i postarały się o dodatkowe towarzystwo kogoś z rodziny lub osoby zaprzyjaźnionej.

Marek Siudaj, Dariusz Wolak

Wszystko, co chcielibyście wiedzieć się o rynku pierwotnym, znajdziecie tutaj

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: PKO BP SA | bank | Warszawa | bańki | chętni
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »