Eksperci: Dymisja prezes PGNiG to zrzucenie na nią odpowiedzialności

- Dymisja prezes PGNiG to zrzucenie na nią odpowiedzialności za memorandum ws. Jamału, ale i sygnał, że Polska nie chce robić interesów z Rosjanami - oceniają eksperci. Są też zdziwieni faktem podania informacji o dymisji przez premiera, jeszcze przed komunikatem spółki.

Rada Nadzorcza PGNiG odwołała we wtorek Grażynę Piotrowską-Oliwę ze stanowiska prezesa spółki, a Radosława Dudzińskiego ze stanowiska wiceprezesa ds. handlu. W komunikacie zarządu PGNiG po posiedzeniu RN jako powód tych decyzji podano "utratę zaufania, co uniemożliwia dalszą współpracę". Jednocześnie rada rozpisała konkurs na wakujące stanowiska. Koordynowanie prac zarządu do czasu powołania nowego prezesa powierzono wiceprezesowi ds. zakupów i IT Mirosławowi Szkałubie.

Premier Tusk zapowiadał niedawno, że pierwszym zadaniem nowego ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego będzie wyciągnięcie konsekwencji, w tym personalnych, wobec władz PGNiG za podpisanie memorandum dot. budowy II nitki gazociągu Jamał-Europa (podpisali je w Petersburgu szef koncernu Gazprom Aleksiej Miller i prezes spółki EuRoPol Gaz Mirosław Dobrut). 48 proc. akcji EuRoPol Gazu należy do PGNiG.

Reklama

Były minister gospodarki i wicepremier Janusz Steinhoff uważa, że odwołanie szefowej PGNiG w wyniku zamieszania po podpisaniu w kwietniu memorandum to obarczanie jej odpowiedzialnością i karanie za słabość otoczenia szefa rządu.

- Polska strona zareagowała (na propozycję Rosjan - PAP) nieprofesjonalnie. Otoczenie pana premiera po wypowiedzi prezydenta Władimira Putina w ciągu pół godziny powinno wypracować stanowisko i przedłożyć je w uzgodnieniu z ministrami gospodarki, skarbu i spraw zagranicznych premierowi - powiedział Steinhoff. Tymczasem, jego zdaniem, otoczenie premiera doprowadziło do sytuacji, w której szef rządu nie wiedział nic o wypowiedzi rosyjskiego przywódcy, a memorandum nadano zbyt wielkie znacznie.

Ekspert rynku paliw i gazu Andrzej Szczęśniak podkreślił, że odwołanie prezes PGNiG to ważny sygnał. - Według mnie jest to całe sedno problemu jamalskiego - że żadnych interesów z Rosjanami nie będzie - powiedział Szczęśniak.

Jak podkreślił, "ze wszystkich wiadomości, jakie mamy na temat tego +kryzysu jamalskiego+ wynika jednoznacznie, że spółki dochowały wszelkich reguł gry i wszelkich przepisów". - Nie mogły np. informować ministra na piśmie, ponieważ jeden akcjonariusz nie może być inaczej informowany jak inni, to oczywiste - wskazał.

Rozmówcy PAP nie kryli też zdziwienia faktem, że o odwołaniu prezes i wiceprezesa PGNiG premier Donald Tusk poinformował przed publikacją oficjalnego komunikatu zarządu spółki z posiedzenia jej rady nadzorczej.

Zdaniem Steinhoffa, taka sekwencja wydarzeń świadczy o niewystarczającym profesjonalizmie otoczenia premiera. - Tusk nie powinien był informować o odwołaniu, zanim oficjalnie nie uczyniła tego spółka. Taką decyzję podjęła rada nadzorcza i to rada nadzorcza powinna ją ogłosić. To są kompetencje władz spółek, natomiast nie są to kompetencje polityków - powiedział.

Szczęśniak ocenił z kolei, że świadczy to o politycznym charakterze dymisji prezes PGNiG. - Przypomina mi to czasy PiS. Co chwilę było jakieś wyrzucanie, przyjmowanie, oskarżenia - powiedział.

Na zamknięciu poniedziałkowej sesji na GPW kurs akcji PGNiG spadł o 1,85 proc. do 5,30 zł za jedną akcję.

Zagłosuj w internetowym referendum w sprawie OFE

PAP
Dowiedz się więcej na temat: prezes | dymisja | ekspert | PGNiG | spółki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »