Fon znów bez inwestora

Nie wiadomo, czy na styczniowym walnym zgromadzeniu Fonu stawi się inwestor, który wnioskował o jego zwołanie. Artur Zieliński nagle pojawił się wśród znaczących akcjonariuszy spółki. Równie nagle sprzedał większość posiadanych akcji. Zarobił krocie.

Nie wiadomo, czy na styczniowym walnym zgromadzeniu Fonu stawi się inwestor,  który wnioskował o jego zwołanie.  Artur Zieliński nagle pojawił się wśród  znaczących akcjonariuszy spółki.  Równie nagle sprzedał większość  posiadanych akcji. Zarobił krocie.

Fon to wydmuszka. Wyprzedał już większość majątku, który składał się z udziałów w firmie Y-Radio i - pośrednio - w lokalnych radiostacjach. W sierpniu rozgłośnie kupiła spółka Multimedia, współpracująca z Brokerem FM. Niedługo potem Bartłomiej Gajecki, prezes zarządu, mówił nam, że Fon nie ma strategii i jego losy zależą od pomysłu akcjonariuszy.

Dlatego giełdowi gracze euforycznie powitali wśród akcjonariuszy Fonu Artura Zielińskiego. W listopadzie skupił 10% kapitału firmy i na jego wniosek zarząd zwołał na 14 stycznia walne zgromadzenie z punktem o poszerzeniu działalności o produkcję instalacji metalowych. Od wczoraj nie jest już jednak pewne, czy Artur Zieliński ma poważne plany wobec Fonu.

Reklama

Płynny ulubieniec

Fon przez lata należał do stajni Edmunda Mzyka. Biznesmen i jego rodzina kontrolują nadal Paged (przemysł drzewny) i Al-Pras (producent profili aluminiowych). Edmund Mzyk i powiązane z nim firmy byli znaczącymi akcjonariuszami Fonu. W listopadzie 2004 r. (po ostatniej - ratunkowej - emisji) Alfa Capital, Paged, Paged - Fabryki Mebli,

Al-Pras, Fundacja im. E. Mzyka oraz on sam dysponowali łącznie blisko 88,5% kapitału radiowej spółki.

Na przełomie 2004 i 2005 r. właściciele firmy podjęli pierwsze próby wyjścia z inwestycji. Chcieli m.in. sprzedać spółkę amerykańskiej firmie pośrednio zaangażowanej w dziennik "Życie". Plan nie wypalił. Potem przez kilka miesięcy zarówno zarząd Fonu, jak i Edmund Mzyk informowali, że trwają prace nad powiększeniem grupy. W czerwcu walne zgromadzenie podjęło decyzję o dalszym istnieniu firmy.

Od tego czasu spółki powiązane z E. Mzykiem wyprzedają akcje Fonu na giełdzie. Płynność spółki wzrosła i pokochali ją spekulanci. We wrześniu trwająca podaż ze strony firm E. Mzyka pociągnęła kurs Fonu do niemal historycznego minimum. Akcja kosztowała nawet 33 grosze, ale spadek nie powstrzymał sprzedających. Nie wiadomo było tylko, kto odbiera walory.

Namiastka króla Artura

22 listopada Fon podał w giełdowym raporcie, że pojawił się nowy znaczący akcjonariusz. Z przekazanych przez firmę informacji wynikało, że 14 listopada nikomu bliżej nie znany inwestor Artur Zieliński kupił ponad 833 tys. walorów (5,61% kapitału). Kilka dni później sprzedał niewielki pakiet i zszedł poniżej progu 5%.

Nie były to jego ostatnie transakcje. 25 listopada Fon poinformował o kolejnych zakupach inwestora. Po nich Artur Zieliński dysponował już 10% akcji giełdowej firmy. Z raportu spółki można było wyczytać, że akcjonariusz nie planuje dalszych zakupów.

14 grudnia zarząd Fonu, na wniosek A. Zielińskiego, zwołał nadzwyczajne walne zgromadzenie. Tego dnia kurs poszybował w górę. Skoczył o ponad 52%, do 96 groszy. Właściciela zmieniło blisko 15 milionów akcji. Na kolejnej sesji - ponad 18 milionów.

Na wzroście skorzystali dawni właściciele Fonu. 21 grudnia Alfa Capital i Al-Pras sprzedali część akcji, średnio odpowiednio po złotówce i 93 groszy za sztukę.

Wczoraj okazało się, że zaledwie dzień później - 22 grudnia - Artur Zieliński też pozbył się części swojego pakietu. Sprzedał na sesji około 80% posiadanych walorów, zmniejszając posiadaną pulę do około 373,9 tys. akcji (2,51% kapitału Fonu). Tego dnia na zamknięciu za akcje spółki płacono 85 groszy. W połowie listopada - gdy inwestor zaczynał kupować papiery - kosztowały 45 groszy.

Co dalej zamierza zrobić A. Zieliński? Czy 14 stycznia stawi się na walnym zgromadzeniu? Iloma akcjami będzie wówczas dysponował? Nie wiadomo. Niewiele więcej wiemy o nim samym. Podobno jest z Bydgoszczy. Telefon komórkowy inwestora wczoraj nie odpowiadał.

W Próchniku było podobnie

W płynnych zapomnianych firmach pojawienie się inwestora, który posiadałby 5% akcji, działa na giełdowych graczy, jak miód na muchy. Na początku 2004 r. Elżbieta Sjoeblom kupiła 650 tys. akcji Próchnika. Następnego dnia - po ukazaniu się informacji, kurs poszybował do góry o 23,3%. W połowie marca sprzedała cały pakiet. Teraz ponownie kontroluje 12% akcji Próchnika.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: walne zgromadzenie | Nie wiadomo | firmy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »