Giełda. Czy niedźwiedzie opuszczą warszawski parkiet w 2023 roku?
WIG20 spadł w kończącym się roku o ponad 20 proc. Wielu analityków spodziewa się, że 2023 rok będzie lepszy, a zwłaszcza druga jego połowa. Sytuację mogą jednak skomplikować jesienne wybory parlamentarne i utrzymująca się niepewność co do przebiegu wojny w Ukrainie. Mocną stroną GPW jest zaś poważne niedowartościowanie wielu spółek.
- W 2022 roku spadały indeksy giełdowe niemal na całym świecie - nowojorski Nasdaq stracił ponad 30 proc.
- Eksperci EY prognozują, że dla giełd dobry będzie trzeci i czwarty kwartał 2023 roku, bo właśnie wtedy zaczną spadać ceny energii i zatrzymany zostanie proces podwyższania stóp procentowych
- O niedoszacowaniu polskich spółek świadczy wskaźnik cena/zysk (C/Z), który dla indeksu WIG wynosi w tej chwili tylko 7,2. Dla amerykańskiego S&P500 C/Z to prawie 20
Dla Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie mijający rok był bardzo trudny. Oceny nie zmienia fakt, że WIG20 miał udaną jesień. W rezultacie główny indeks polskiego parkietu kończy grudzień na poziomie 1800 punktów, notowanym poprzednio na początku czerwca. Jednak licząc od początku roku WIG20 spadł o ponad 20 procent, a wynik 1800 punktów jest taki sam jak 24 lutego, czyli w dniu rosyjskiej napaści na Ukrainę.
Problemem GPW w 2022 roku była nie tylko poważna przecena akcji, ale także ogromny spadek liczby ofert publicznych i debiutów. Wszystkie spółki, które w tym roku wkroczyły na główny parkiet w Warszawie to firmy już wcześniej notowane na NewConnect. Na naszej giełdzie wartość ofert publicznych w skali rok do roku zmalała o 99 proc. W całej Europie było jednak niewiele lepiej - tu regres był 90-procentowy.
Generalnie rzecz biorąc spadki na giełdach były immanentną cechą niemal wszystkich rynków światowych. Nasdaq, czyli wskaźnik spółek technologicznych z Wall Street, stracił ponad 30 proc. Niedźwiedzie rządziły kursami akcji w warunkach szalejącej inflacji oraz podwyżek stóp procentowych, a to są czynniki wyjątkowo negatywne dla ryzykownych aktywów.
Wybuch wojny w Ukrainie skutecznie odstraszał zagraniczne kapitały, zwłaszcza od krajów "przyfrontowych" takich jak Polska. Inwestorzy zamiast akcji wybierali bardziej bezpieczne instrumenty - złoto albo dolara amerykańskiego.
Eksperci zwracają uwagę na fakt, że w tym roku indeks mWIG40 gromadzący średnie spółki spadł - podobnie jak WIG20 - o ponad 20 proc. W wypadku wskaźnika mniejszych spółek, czyli sWIG80, regres był mniejszy i nie przekroczył 15 proc. Od wielu lat spółki mniejsze i średnie dają inwestorom lepsze wyniki niż krajowe firmy z elitarnej dwudziestki.
Kluczem do zrozumienia tej sytuacji wydaje się być zaangażowanie Skarbu Państwa w poszczególne indeksy. Im jest wyższe, tym większa jest także nieufność inwestorów. W indeksie WIG20 Skarb Państwa ma 62-procentowy udział. Dla mWIG40 jest to 13 proc., a dla sWIG80 - 3 proc.
Wielu ekonomistów, podkreśla, że ingerencja polityków w funkcjonowanie spółek i zaprzęganie ich do realizacji "celów państwowych" przyczyniły się do tegorocznego spadku notowań. W przyszłym roku może być jeszcze gorzej, gdyż rządzący prawdopodobnie będą chcieli posługiwać się firmami Skarbu Państwa z myślą o wyborach parlamentarnych.
Duży wpływ na kondycję GPW ma też trwający od kilku lat konflikt polskich władz z Komisją Europejską, zwłaszcza w kwestii dostępu do unijnych funduszy.
Według autorów raportu “EY Global IPO Trends", światowe rynki giełdowe patrzą z optymizmem na 2023 rok, ale dopiero na trzeci i czwarty kwartał. Spodziewają się, że wtedy właśnie zaczną spadać ceny energii i zatrzymany zostanie proces podwyższania stóp procentowych.
Jak dodają eksperci EY, w najtrudniejszym położeniu będzie Europa Środkowo-Wschodnia, gdzie utrzymujące się ryzyko eskalacji wojny w Ukrainie skutecznie zniechęca kapitały zagraniczne. Z drugiej strony, w przypadku zakończenia konfliktu zbrojnego, polskie firmy mogą dużo zyskać na odbudowie Ukrainy.
Zarabianie na polskich spółkach nie jest łatwe i to od dawna, bo w zasadzie od 2010 roku, czyli od początku ostatniej wielkiej hossy. Inwestorzy zagraniczni często ignorują nasz rynek, skoro Polska reprezentuje niecały 1 proc. światowego PKB. Słabą stroną GPW jest nie tylko duży udział w indeksach firm Skarbu Państwa, ale także przewaga branż mniej atrakcyjnych inwestycyjnie (energia i finanse), mała liczba płynnych spółek i skromna reprezentacja spółek technologicznych.
Polscy inwestorzy, zniechęceni marazmem na GPW, w ostatnich latach coraz częściej stawiają na inwestowanie poza granicami własnego kraju. Tymczasem atutem inwestowania w ojczyźnie zawsze jest pełniejsza wiedza o lokalnych spółkach i o gospodarce, a także unikanie ryzyka walutowego.
Analitycy zwracają uwagę na atrakcyjność wielu polskich spółek wynikającą z poważnego ich niedowartościowania. Teraz nie są one doceniane, ale mogą stać się łakomym kąskiem, gdy cały nasz rynek zostanie uznany za bezpieczniejszy i bardziej przyjazny inwestorom.
O niedoszacowaniu spółek notowanych na giełdzie informują wskaźniki cena/zysk (C/Z). W Polsce w wielu wypadkach są one bardzo niskie. Dla najszerszego indeksu, czyli WIG, C/Z wynosi zaledwie 7,2, a to oznacza, że gdyby polskie spółki cały zysk przeznaczały na dywidendę, to cena zakupu akcji zwróciłaby się inwestorom w nieco ponad 7 lat.
Spółki z indeksu WIG20 są notowane przy średnim wskaźniku C/Z na poziomie 5,5. Dla spółek średniej wielkości (mWIG40) przeciętny C/Z wynosi 12. Zaś małe firmy (sWIG80) mają C/Z na poziomie 9. Trzeba jednak pamiętać, że wskaźniki uśrednione nie dają pełnego obrazu. Są na polskiej giełdzie spółki (np. surowcowe), których C/Z nie przekracza wartości 2-3, ale np. dla CD Projektu C/Z jest wyliczane na około 50.
Dla porównania, średni C/Z dla spółek z amerykańskiego indeksu S&P500 wynosi w tej chwili prawie 20. Niski C/Z ma na przykład Meta (Facebook), bo na poziomie 11,5, a dosyć wysoki Microsoft - 26. W wypadku Tesli jest to aż 46. Z kolei wskaźnik C/Z dla spółek z europejskiego indeksu Eurostoxx50 wynosi 14, zaś dla spółek z azjatyckiego MSCI Asia - 12.
Jacek Brzeski
Zobacz również: