Giełda: WIG20 przed szansą na duży wzrost
Analitycy przewidują, że dla dalszych losów indeksu WIG20 kluczowe będzie przełamanie oporu na poziomie 1750 punktów. Jednak wczoraj główny wskaźnik warszawskiej giełdy spadł i oddalił się od tej wartości. Rynkom nie służy polityka.
- Wtorkowe spadki na giełdach światowych trzeba wiązać ze wzrostem politycznego napięcia na linii USA-Chiny i z "jastrzębimi" wypowiedziami niektórych członków Fed
- Słabnie koniunktura w wielu krajach Europy, a Polska też nie uniknie spowolnienia aktywności gospodarczej w najbliższych kwartałach
- Coraz słabszą konkurencją dla inwestycji na GPW są polskie 10-letnie obligacje skarbowe, których rentowność ostatnio spadła
WIG20 jest teraz aż o jedną czwartą słabszy niż na początku 2022 roku. Jednak od połowy lipca wyraźnie się poprawił. Nawet niedawne słowa ministra Jacka Sasina o konieczności dzielenia się przez spółki Skarbu Państwa zyskami ze społeczeństwem w czasach wysokiej inflacji nie były w stanie przerwać dobrego trendu giełdowego. Choć oczywiście wzrosty na GPW nie są wydarzeniem codziennym. Po kilku zwyżkowych sesjach we wtorek główny indeks spadł o 1,3 proc. do 1713 punktów. O ponad 1 proc. cofnął się także WIG.
Zdaniem ekonomistów DM BNP Paribas, w wypadku WIG 20 dopiero przebicie poziomu 1750 punktów będzie sygnałem do rozwinięcia silniejszej korekty wzrostowej na GPW. Bardzo podobną opinię wyraża Marcin Tuszkiewicz ze Squaber.com. - WIG 20 jest w konsolidacji między poziomem 1620 i 1740 punktów. Znalezienie się powyżej 1680 punktów jest sygnałem do krótkoterminowego wzrostu w kierunku 1750 punktów, czyli do próby złamania trendu spadkowego - wskazuje ekspert Squaber.com.
Także analitycy Alior Banku podkreślają, że na wykresie dziennym FW20 (kontrakty terminowe na WIG20) kurs testuje strefę oporu w okolicach 1744 punktów. Ich zdaniem, jeżeli wspomniany opór zostanie pokonany, to kolejną barierą będzie wierzchołek z końca maja wyznaczony na poziomie 1867 punktów.
Wtorkowy spadek indeksów na giełdzie w Warszawie a także na wielu innych rynkach europejskich i w Nowym Jorku trzeba łączyć ze wzrostem dyplomatycznego napięcia między dwoma mocarstwami - Stanami Zjednoczonymi i Chinami. Inwestorzy wyceniali bowiem polityczne i gospodarcze konsekwencje wizyty na Tajwanie delegacji Kongresu USA na czele z przewodniczącą Izby Reprezentantów Nancy Pelosi, która jest znana z twardego stanowiska wobec komunistycznego rządu w Pekinie.
Na dłuższą metę bardziej niebezpieczne dla giełd papierów wartościowych były jednak wczorajsze oświadczenia kilku członków Fed. Podważyły one - przyjmowany przez wielu inwestorów na świecie - scenariusz rychłego łagodzenia polityki monetarnej przez amerykański bank centralny pod wpływem rysujących się trendów recesyjnych.
Charles Evans, prezes Fed z Chicago, wyraził nadzieję, że bank centralny we wrześniu podniesie stopy procentowe o 50 punktów bazowych, a potem będzie kontynuował serię podwyżek w tempie 25 punktów aż do początku drugiego kwartału 2023 roku. Z kolei prezes Fed z Cleveland Loretta Mester jest zdania, że upłynie kilka miesięcy zanim będzie można obwieścić, że inflacja w USA osiągnęła szczyt, a następnie zakończyć cykl podwyżek stóp. Także Mary Daly, prezes Fed z San Francisco, stwierdziła, że Rezerwa Federalna ma jeszcze dużo do zrobienia w celu pokonania inflacji.
Na inflacyjnej mapie świata Polska nie jest wyjątkiem. W naszym kraju dynamika cen osiąga wartości nieobserwowane od lat 90. XX wieku. Wysoka inflacja zmusiła Radę Polityki Pieniężnej do systematycznego podnoszenia stóp procentowych. Jednak od czasu słynnego "wywiadu" prezesa NBP na molo w Sopocie, w którym zapowiedział już tylko jedną podwyżkę stóp o 25 punktów bazowych, rynki zaczęły wyceniać bliski początek luzowania monetarnego.
Polscy ekonomiści nie mają wątpliwości, że w najbliższych kwartałach będziemy mieli poważne spowolnienia aktywności gospodarczej przy utrzymującej się wysokiej inflacji. Tym bardziej, że - jak się szacuje - gospodarka strefy euro wpadnie w recesję w trzecim kwartale tego roku i pogłębi ją w czwartym kwartale.
O spowalniającej koniunkturze na Starym Kontynencie świadczą najnowsze indeksy koniunktury PMI dla przemysłu. W wielu krajach spadły poniżej 50 punktów, a jest to granica oddzielająca rozwój od recesji. W Polsce wskaźnik znalazł się na bardzo niskim poziomie. Wynosi tylko 42,1 punktu i jest niższy od wcześniej prognozowanego (43,6). Na raport o PMI inwestorzy giełdowi w Warszawie zareagowali pozytywnie, gdyż uznali, że jest to jeszcze argument przemawiający za rychłym złagodzeniem przez NBP cyklu podwyżek stóp procentowych.
W dodatku, coraz słabszą konkurencją dla inwestycji na GPW są polskie obligacje skarbowe. Rentowność papierów 10-letnich w drugiej połowie czerwca przekraczała 8 proc., 28 lipca spadła do 5,9 proc., a teraz jest jeszcze mniejsza i wynosi 5,6 proc.
Wielu ekspertów podkreśla jednak, że trudno będzie osiągnąć trwałą i odczuwalną poprawę klimatu inwestycyjnego na GPW bez zakończenia lub wygaszenia wojny w Ukrainie. Tylko przy spełnieniu tego warunku będzie można zachęcić kapitały zagraniczne do odważniejszych ruchów inwestycyjnych w obliczu niskich wycen wielu branż i sektorów notowanych na warszawskim parkiecie.
Jacek Brzeski