GPW: blaski i cienie bocznych dróg

Brak klarownej strategii restrukturyzacji firm, które przestawiają się ze starej ekonomii na nową, nie świadczy dobrze o kompetencjach ich nowych zarządów. Z samych internetowych deklaracji nic nie wynika. Jacek Siwicki, partner zarządzający Enterprise Investors, nie chce ferować wyroków. Przestrzega jednak przed zbytnią ufnością w puste słowa.

Brak klarownej strategii restrukturyzacji firm, które przestawiają się ze starej ekonomii na nową, nie świadczy dobrze o kompetencjach ich nowych zarządów. Z samych internetowych deklaracji nic nie wynika. Jacek Siwicki, partner zarządzający Enterprise Investors, nie chce ferować wyroków. Przestrzega jednak przed zbytnią ufnością w puste słowa.

Gość Pulsu: Jacek Siwicki, Partner Zarządzający Enterprise Investors.

Analitycy mają ciężki orzech do zgryzienia oceniając spółki zarażone internetową goraczką. Sieciowe inwestycje Howella oraz fuzja Biurosystemu z Inwarem nie wzbudzają takich emocji, gdyż firmy te w rozsądny sposób przeprowadzają zmiany i dozują napięcie. Inaczej wygląda sprawa nagłego przestawienia zwrotnicy na internetowe bądź medialne tory Ariela, AS Motors oraz Chemiskóru. Nie sposób bowiem ocenić szans takich przedsięwzięć na podstawie ogólnikowej i mętnej wizji rozwoju nowego biznesu. Omijając kontrolę KPWiG, spółki nowej ekonomii pozbawiły w praktyce inwestorów możliwości weryfikacji swojej wiarygodności. Z drugiej strony, nawet jeśli nowy biznes ma solidne podstawy do osiągnięcia sukcesu, pozostaje jeszcze kwestia posprzątania po giełdowej skorupce.

Reklama

Uwaga na zaszłości

Jacek Siwicki, szef Enterprise Investors, uważa, że uzyskanie statusu spółki giełdowej poprzez wykorzystanie skorupki podupadającej firmy, nie jest samo w sobie złe. Takie sytuacje miały już niejednokrotnie miejsce na innych giełdach. Spółki, które wchodzą na parkiet bocznymi drogami, kupując małe, tanie i nie zachwycające wynikami firmy mogą jednak wpaść we własne sidła. Zakup giełdowego outsidera wiąże się z przejęciem po nim schedy, która - poza oczywistym ciężarem nierentowności - może kryć kolejne niespodzianki.

- W takich przypadkach istnieją ryzyka wynikające z pobieżnego przejrzenia wyników finansowych. Dodatkowo, przy okazji można sobie np. kupić bardzo dużo zobowiązań pozabilansowych albo natknąć się na problemy z ochroną środowiska naturalnego. Teoretycznie wszystko to, co dzieje się w spółkach publicznych musi być pokazywane na zewnątrz. Może być jednak pokazywane tak, że mało kto to zauważy. Są to klasyczne ryzyka transakcyjne, niezależnie od tego, w jakich celach kupuje się spółkę - mówi Jacek Siwicki.

Bez pomysłu

Stąd brak strategii restrukturyzacji firmy może budzić uzasadniony niepokój inwestorów.

- Jest cały szereg wyzwań związanych z procesem restrukturyzacji. Można oczywiście założyć, że nie przyniesie ona żadnych dodatkowych dochodów. Gorzej, gdy brak planu zagospodarowania zbędnego majątku zacznie powodować straty. Jeżeli szybko nie znajdzie się kupca na budynki, maszyny, surowce czy wyroby gotowe, będą one wymagały dodatkowych nakładów na konserwację i utrzymanie. Bolesna jest też sprawa zwolnień pracowników. Takie zmiany kosztują i trzeba zdawać sobie z tego sprawę. Cała rzecz zagospodarowania majątku jest trochę większym problemem, niż to się wydaje - przestrzega szef Enterprise Inwestors.

Wobec braku danych na temat nowego biznesu, sposób załatwienia takich zaszłości może świadczyć o przygotowaniu biznesowym firmy.

- Brak pomysłu na rozwiązanie problemu nie buduje reputacji i zaufania u inwestorów. Rozsądny plan zagospodarowania przeszłości jest bowiem namacalny, w przeciwieństwie do niesprawdzalnych, przynajmniej początkowo, deklaracji. "Sprzątanie" będzie trwało kilka miesięcy. Jeśli ktoś nie policzył, ile będzie go kosztować reorganizacja, nie przewidział jak zmniejszyć zatrudnienie, co zrobić ze zbędnym majątkiem, to trudno wierzyć, że będzie potrafił stworzyć firmę "nowej ekonomii". Jeżeli nie jesteśmy wiarygodni na odcinku starej ekonomii, to tym trudniej być wiarygodnym na odcinku nowej. Trudno oceniać, które spółki bazują na prostej wymianie etykietek, a które mają pomysł i są w stanie go zrealizować- uważa Jacek Siwicki.

Inwestorze, uwaga

Każdy inwestor musi zdawać sobie sprawę z tego, że tego typu inwestycje są znacznie bardziej ryzykowne niż kupowanie walorów spółek, które przeszły weryfikację KPWiG. W mgnieniu oka można mnóstwo stracić, ale i mnóstwo zyskać.

- Skłonność ludzi do ponoszenia dużego ryzyka jest nieograniczona. Nie chciałbym dorabiać takiej tezy, że przedsięwzięcia spółek zmieniających profil nie mają szans powodzenia. Uczciwie jest jednak przestrzegać, że ryzyko w tych wypadkach jest większe. Za rok te firmy mogą okazać się sukcesem, ale w chwili pojawienia się takiego podmiotu na giełdzie, nie sposób tego ocenić. Jest to więc inwestycja praktycznie w ciemno. Cała odpowiedzialność za decyzje spada na inwestorów. Nikt nie ma prawa mieć pretensji, że ktoś go oszukał. Trzeba się intensywnie przyglądać. Nie ma panelu ekspertów, który może pomóc w ocenach inwestorom - mówi Jacek Siwicki.

Dodaje, że nie można popadać w łatwą tendencję do skazywania nowych koncepcji na porażkę.

- Ludzie chcą wierzyć w bajki. Wiele spółek internetowych na świecie ăwywróciło sięÓ dlatego, że budowało iluzje. I stracili na nich nie inwestorzy przypadkowi, ale bardzo poważne instytucje finansowe, ze sztabami analityków, które powinny podchodzić do projektów rozsądnie i z zimną krwią. Mało kto jest odporny na chwilowe mody, masowe szaleństwa - zaznacza Jacek Siwicki.

Jedna ekonomia

Dlatego inwestorzy powinni patrzeć na realia. Oczekiwać wyjaśnienia, na jakiej zasadzie firma pozbędzie się setki niepotrzebnych pracowników, co zrobi z zakładem i maszynami. Jest to bardzo potrzebne, bo świadczy o kompetencjach nowych zarządów.

- Jeśli ktoś nie ma kompetencji w starej ekonomii, nie będzie miał i w nowej. Ile będzie kosztowała restrukturyzacja, ile z pieniędzy inwestora pójdzie na "sprzątanie", a ile na rozwój - to są uzasadnione pytania, na które można oczekiwać rozsądnych odpowiedzi. Im bardziej mętnych odpowiedzi udzielają zarządy świeżo zaślubionych z Internetem firm, tym bardziej trzeba się zastanawiać nad zakupem ich walorów. Dawniej w Polsce uczono, że jest ekonomia kapitalizmu i ekonomia socjalizmu i to, co się sprawdza w jednej, nie ma odbicia w drugiej. Dla mnie konflikt pomiędzy starą ekonomią a nową czasem wydaje się podobny.

Prawa ekonomii obowiązują bez względu na to, czy jest ona nowa czy stara. Prawa ekonomii nie ulegają dramatycznym zmianom tylko dlatego, że produkt sprzedaje się przez Internet czy inną drogą - uważa Jacek Siwicki.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: cienie | partner | siwicki | firmy | GPW | gospodarka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »