Hossa na rynku złota. Amerykańska gorączka zakupów
Złoto znów osiąga historyczne szczyty notowań. Tym razem przyczynia się do tego prezydent USA. Amerykanie kupują za granicą bardzo dużo fizycznego złota i srebra, zwłaszcza w postaci sztabek, gdyż boją się skokowego wzrostu ich cen po wprowadzeniu przez Donalda Trumpa wyższych taryf celnych.
- Złoto jest najdroższe w historii także w naszej walucie. Uncja kosztuje około 11 600 zł. Na początku 2015 roku płacono za nią 4 200 zł. To oznacza, że w ciągu 10 lat podrożała o ponad 175 proc.
- Michał Tekliński z firmy Goldsaver zwraca uwagę na fakt, że dilerzy i banki inwestycyjne w pośpiechu opróżniają skarbce w Londynie i przenoszą sztabki złota do Stanów Zjednoczonych
- Z najnowszych danych World Gold Council wynika, że w 2024 roku banki centralne trzeci rok z rzędu kupiły ponad 1 000 ton złota. W tym roku popyt z ich strony też powinien być bardzo duży
Hossa na rynku złota trwa od października 2023 roku. Tylko w samym 2024 roku kruszec podrożał o prawie 30 proc. i osiągnął najwyższą stopę zwrotu od 14 lat. Początek tego roku jest jeszcze bardziej efektowny. Cena uncji trojańskiej (31,1 g) przekroczyła 2 900 dolarów i poprawiła rekord wszech czasów. Od 1 stycznia "królewski metal" zyskał na wartości prawie 10 proc.
W tych dniach uncja złota osiągnęła historyczne szczyty także w polskiej walucie. W transakcjach kasowych notowano ceny powyżej 11 600 złotych. Dla porównania, rok temu cena wynosiła 8 200 zł, a w październiku zeszłego roku - 10 800 zł. W Polsce kruszec ciągle nie traci waloru dobrej inwestycji długoterminowej. Kurs "żółtego metalu" wyrażony w złotych ma za sobą sześć lat z rzędu zakończonych na plusie. Na początku 2015 roku uncja złota kosztowała 4 200 zł. To oznacza, że w ciągu 10 lat podrożała o ponad 175 proc.
Nie wolno jednak zapominać, że za 11,6 tysiąca złotych za uncję nikt nam nie sprzeda sztabki lub monety bulionowej. Za fizycznie istniejące złoto trzeba zapłacić więcej. Nabywcy w tym wypadku muszą pokryć koszty wybicia i dostawy monet oraz opłacić marżę dilera. Najtańsze monety o wadze uncji trojańskiej kosztują ponad 12,3 tysiąca złotych.
Jeśli ktoś wzrost notowań kruszcu w ostatnich latach uznaje za oszałamiający, to zmieni pogląd, gdy przyjrzy się wartościom realnym, a nie nominalnym. W szczycie hossy w styczniu 1980 roku za uncję płacono 850 dolarów. Po uwzględnieniu 45-letniej oficjalnej inflacji konsumenckiej w Stanach Zjednoczonych dziś jest to tyle samo, co 3 500 współczesnych dolarów.
Ekonomiści podkreślają, że od dłuższego czasu wydarzenia na rynku złota mają niezwykły charakter. Kruszec zdrożał bowiem w USA w 2024 roku bardzo mocno, choć stopy procentowe były wysokie, a dolar silny. Przy oczekiwanym spadku stóp możliwe jest, że w tym roku złoto tym bardziej zapewni inwestorom pokaźne zyski. W tej chwili w wielu krajach kluczowe czynniki wpływające na ceny złota to przede wszystkim akumulacja kruszcu przez banki centralne, spadająca produkcja metalu, rosnąca inflacja, a także wysokie zadłużenie rządowe i deficyty fiskalne, które mogą prowadzić do osłabienia walut.
Co do globalnej produkcja złota, to w 2024 roku regresu jeszcze nie było. Wręcz przeciwnie, szacuje się, że osiągnięto pod tym względem historyczny szczyt wynoszący około 3 250 ton. Jednak już w tym roku spadająca produkcja zapewne stanie się faktem. Możliwy jest długotrwały spadek z powodu wyczerpujących się rezerw, pogarszającej się jakości rudy i zamykania starzejących się kopalń.
Światowa Rada Złota (World Gold Council) oficjalnie poinformowała, że do końca 2023 roku całe w historii globalne wydobycie "żółtego metalu" wyniosło około 212 582 ton. Jeśli dodamy do tego liczbę szacowaną dla 2024 roku, to - licząc według rekordowych cen - kapitalizacja rynku złota wynosi około 20,4 biliona dolarów, a to oznacza, że jest większa od kapitalizacja pięciu największych spółek technologicznych świata.
W ostatnich tygodniach w Stanach Zjednoczonych na rynku złota doszło do zdarzeń sprzecznych z podręcznikowymi definicjami. Kruszec bardzo podrożał, choć Rezerwa Federalna utrzymała stopy procentowe na dotychczasowym poziomie (4,25-4,5 proc.). W dodatku, dała inwestorom do zrozumienia, że w tym roku nie należy spodziewać się szybkiego i radykalnego łagodzenia polityki monetarnej. W tych warunkach w defensywie powinny być aktywa, które - tak jak złoto - nie wypłacają swoim właścicielom odsetek, w przeciwieństwie do obligacji, czy lokat bankowych.
Michał Tekliński z firmy Goldsaver wyjaśnia tę anomalię podkreślając, że wielki wpływ na najnowszą hossę na rynku złota ma lawinowy wzrost amerykańskiego popytu na ten kruszec, a także na srebro. Inwestorzy ze Stanów Zjednoczonych importują teraz bardzo dużo metali szlachetnych, gdyż chcą zdążyć przed spodziewaną decyzją prezydenta Donalda Trumpa o nałożeniu na nie ceł.
Dilerzy i banki inwestycyjne w pośpiechu opróżniają skarbce w Londynie i przenoszą sztabki kruszców za ocean. W rezultacie koszty przechowywania metali szlachetnych w stolicy Wielkiej Brytanii - zwłaszcza w ramach leasingu - znacznie wzrosły. To jeszcze bardziej mobilizuje inwestorów do przejmowania fizycznego złota i srebra. Jak zauważają eksperci, dzisiejsza sytuacja na rynku przypomina chaotyczny okres z początku pandemii koronawirusa, kiedy brak realnego dostępu do złota spowodował ogromne zaburzenia w jego dostawach.
Michał Tekliński dodaje, że wzrost popytu na "królewski metal" w USA "przelał się" na rynek papierowego złota, czyli kontraktów terminowych na dostawę fizycznego kruszcu w przyszłości. Taki kontrakt może zmienić właściciela kilkadziesiąt razy, zanim właściciela zmieni fizycznie sztabka złota. Inwestorzy zaczęli korzystać z różnicy cen pomiędzy kontraktami terminowymi na giełdzie COMEX a cenami złota w dostawach natychmiastowych (spot) w Londynie.
Wielu ekonomistów jest zdania, że o powodzeniu złota w ostatnich latach decyduje przed wszystkim strategia budowania rezerw przez banki centralne. Z najnowszych danych Światowej Rady Złota (WGC) wynika, że w 2024 roku banki centralne kupiły aż 1 180 ton metalu, co oznacza, że po raz trzeci z rzędu przekroczyły 1 000 ton, z czego na nasz Narodowy Bank Polski przypadło około 90 ton. Całkowity popyt na złoto na świecie wyniósł 4 974 tony i był rekordowy w historii zbierania danych przez WGC. Dla porównania, w 2023 roku zgłoszono zapotrzebowanie na 4 899 ton.
Na rynku zaczyna brakować fizycznego złota i srebra. Taka sytuacja utrzymuje się od kilku lat, a zaostrzyła się w momencie “zamrożenia" rosyjskich aktywów państwowych w 2022 roku. Eksperci WGC podkreślają, że banki centralne od 15 lat są nabywcami netto złota, a odkąd trwa wojna w Ukrainie, bardzo wzrosło zainteresowanie bezpiecznymi aktywami.
- Spodziewamy się, że banki centralne pozostaną na czele nabywców złota w 2025 roku, a dołączą do nich inwestujący w fundusze ETF, zwłaszcza jeśli zobaczymy niższe stopy procentowe. Poza tym niepewność geopolityczna i makroekonomiczna powinny wspierać popyt na złoto, gdyż kruszec jest postrzegany jako magazyn bogactwa i zabezpieczenie przed ryzykiem - prognozuje Louise Street, analityczka w World Gold Council.
Michał Tekliński z firmy Goldsaver dostrzega jeszcze jeden czynnik pobudzający hossę na rynku metali szlachetnych. Jest nim zyskująca na znaczeniu grupa krajów BRICS, która dąży do stania się przeciwwagą dla G7, czyli najpotężniejszych państw Zachodu. Sojusz zrzesza 10 członków, w tym takie gospodarki jak Chiny, Indie, Brazylia i RPA. Ostatnio dołączyła do tego grona Indonezji, a to oznacza, że liczba ludności reprezentowana przez BRICS wynosi ponad 3 miliardy ludzi, co czyni go jednym z największych rynków na świecie.
BRICS podejmuje wysiłki - na razie niezbyt skuteczne - na rzecz zmniejszenia znaczenia dolara jako światowej waluty rozliczeniowej. Kulminacją działań ugrupowania miałoby być stworzenie własnej jednostki pieniężnej. Na to prezydent Donald Trump ma jasną odpowiedź. Zapowiedział, że na kraje próbujące odchodzić od dolara mogą zostać nałożone 100-procentowe cła.
Im więcej będzie jednak prób podważenia siły dolara, tym bardziej inwestorzy na całym świecie skłonni będą do lokowania kapitałów w złocie. Michał Tekliński przypomina, że z badania przeprowadzonego przez Goldman Sachs wśród ponad 300 uczestników Global Strategy Conference w Londynie wynika, że 32 proc. inwestorów widzi w złocie najbardziej atrakcyjny towar w 2025 roku. Dla porównania, w 2024 roku ten odsetek wynosił tylko 5 proc. Drugi w rankingu jest teraz bitcoin, który cieszy się największą popularnością wśród 25 proc. respondentów, w porównaniu z 39 proc. w zeszłym roku.
Jacek Brzeski