Inwestorzy płaczą i grają dalej

Trwająca już dwa miesiące ostra przecena akcji spowodowała dotkliwe straty wśród giełdowych inwestorów. Przedstawiciele domów maklerskich twierdzą jednak, że spektakularnych bankructw jest mniej niż podczas poprzednich załamań koniunktury.

Trwająca już dwa miesiące ostra przecena akcji spowodowała dotkliwe straty wśród giełdowych inwestorów. Przedstawiciele domów maklerskich twierdzą jednak, że spektakularnych bankructw jest mniej niż podczas poprzednich załamań koniunktury.

Przyznają natomiast, że część inwestorów zawiesza grę na parkiecie, czekając na lepsze czasy. Wielu przenosi się z rynku akcji na terminowy.

Ostatnie dramatyczne wydarzenia na kluczowych światowych parkietach i w konsekwencji na warszawskiej GPW zniechęciły do giełdy tych graczy, którzy wypatrywali rychłego ożywienia gospodarczego i jeszcze nie tak dawno kupowali papiery po bardzo atrakcyjnych, jak im się wydawało, cenach.

- To naturalne, że w okresach drastycznych spadków na giełdzie klienci biur maklerskich bywają rozgoryczeni i część z nich wycofuje się na jakiś czas z gry. Obserwujemy to także u nas. Jest pod tym względem jeszcze gorzej niż po wydarzeniach we wrześniu 2001 r., które zapoczątkowały falę przecen. Wówczas inwestorzy traktowali je jako incydentalny wypadek i liczyli na szybkie odreagowanie. Teraz globalna sytuacja gospodarcza wydaje się znacznie gorsza, a oznaki nadchodzącego ożywienia bardzo mgliste. Dotkliwe straty ponieśli zarówno gracze z rynku kasowego, jak i terminowego. Nie można jednak już mówić o dramacie - stwierdził Andrzej Zajko, kierownik zespołu rynku giełdowego CDM Pekao SA.

Reklama

Jeden z aktywnych giełdowych inwestorów przyznał w rozmowie z PARKIETEM, że większość wieloletnich klientów biur śledząc rozwój wypadków ostatecznie przerzuciła się na rynek kontraktów terminowych i nie spodziewa się, by powrót na rynek kasowy mógł być w bliskiej perspektywie opłacalny.

- Teraz zajmują oni głównie pozycje na futures i starają się łapać lokalne górki i dołki - twierdzi inwestor z DM BOŚ. Jego zdaniem, bojowy duch w tym gronie nigdy jednak nie gaśnie. - Ci, którzy zdecydowali się na grę na kontraktach terminowych, są tak zagorzałymi inwestorami, że prędzej stracą wszystkie pieniądze, niż zamkną swoje rachunki inwestycyjne - powiedział.

Adam Jaroszewicz, wiceprezes DI BRE Banku, potwierdza, że duża rzesza jego klientów indywidualnych przestawiła się na rynek terminowy i tam wytrwale inwestuje. - Nie obserwujemy jakiegoś nagłego zamykania rachunków. Pod tym względem ostatni miesiąc nie zmienił się w stosunku do poprzednich, choć przyznaję, że ostatnie kwartały były słabe. Dramatu jednak nie ma - informuje.

Według Ryszarda Sikory, dyrektora ds. rynku wtórnego ING Securities, ucieczka z rynku kasowego na terminowy jest szczególnie widoczna od początku lipca. - Generalnie nie ma jakiegoś odwrotu od całej giełdy, ale obserwujemy przesunięcie aktywności w kierunku segmentu, który umożliwia zarobek w czasie spadków - stwierdził Ryszard Sikora.

O pewnym ożywieniu w lipcu, mierzonym wartością przychodów prowizyjnych, mówi natomiast Paweł Kosmalski, manager marketingu DM BZ WBK. Jego zdaniem, aktywność inwestorów przygasła w czerwcu, teraz wyraźnie rośnie.

Według Roberta Wiadernego, maklera DM BIG-BG, liczba inwestorów, którzy w ostatnich dniach w dramatycznych okolicznościach zbankrutowali, jest mniejsza niż w poprzednich latach.

- Wcześniej dotyczyło to głównie tych, którzy korzystali z bankowych kredytów. Teraz banki są czujniejsze i wcześniej reagują na spadki notowań giełdowych spółek, ograniczając tym samym straty inwestorów. To, co często teraz obserwujemy, to strategia na przeczekanie. Ci, którzy zostali z akcjami, nie chcą się ich już pozbywać za wszelką cenę, a inwestorzy posiadający gotówkę wstrzymują się z jej wydawaniem - powiedział makler DM BIG-BG.

Pewną wskazówką poziomu zainteresowania rynkiem mogłaby być wielkość aktywów będących w zarządzaniu. Jednak w większości przypadków są to pieniądze należące do tej samej grupy kapitałowej. Skrajnym przypadkiem jest Pioneer Pekao IM. Ewa Francuz z zespołu public relations powiedziała nam, że na koniec kwartału Pioneer Pekao IM zarządzał aktywami o wartości 16 776 mln zł. Z tego 13 181 mln zł stanowiły pieniądze banku Pekao SA, a 3 337 mln zł - TFI. U innych zarządzających sytuacja może wyglądać podobnie.

Ponadto część brokerów w ogóle nie chce ujawniać wartości prowadzonych portfeli. Tak postępuje np. Fortis Securities. Jacek Koczwara, dyrektor departamentu zarządzania portfelowego, powiedział, że broker przyjął taką zasadę, iż podaje te dane tylko na koniec roku. Jego zdaniem, wówczas nie ma przejściowych wahań spowodowanych odejściem np. jednego dużego klienta. - Niekiedy może to oznaczać spadek wartości zarządzanych aktywów nawet o kilkadziesiąt procent - dodał. Poinformował jednak, że na koniec I kwartału Fortis Securities zarządzał 148 portfelami, a obecnie ma ich 192.

Liczba rachunków maleje minimalnie

Informacje przekazywane przez przedstawicieli rynku potwierdzają dane Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych. Według jego wyliczeń, aktualnie prowadzonych jest około 1 040 tys. rachunków inwestycyjnych. To zaledwie o 34 tys., a więc 3,2%, mniej niż na koniec minionego roku. Oczywiście, w indywidualnych przypadkach zdarzają się znaczne spadki, ale generalnie nie wpływają one na obraz całości. 59% rachunków zamknął przygotowujący się do sprzedaży biznesu DM Elimar. Po około 22% klientów potracili przez pół roku np. IDMSA.pl, czy też ABN Amro Securities. 12% mniej inwestorów ma po I półroczu BM BGŻ, a 9% Beskidzki DM. Najwięksi bankowi brokerzy oraz pozostałe domy maklerskie trzymają się jednak mocno. Niestety, poziom aktywności na tych rachunkach pozostawia wiele do życzenia.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: inwestorzy | pekao
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »