Kogo trafi fuzja. Może ciebie?

Brak informacji wzmaga niepewność. Po rynku krąży pytanie: kto skorzysta, a kto straci na fuzji banków? Uzgodnione jeszcze z rządem Kazimierza Marcinkiewicza porozumienie pozwala UniCredit na połączenie Pekao z BPH, przy spełnieniu określonych warunków. Rynek oczekuje na wykaz placówek BPH, które zostaną sprzedane. Od decyzji, które zapadną w najbliższym czasie zależeć będą nie tylko wyniki nowego banku, ale i przyszłość pracowników oraz klientów.

Planowane zakończenie integracji przypada na koniec 2007 roku. Najszybciej restrukturyzacja dotknie działy marketingu i promocji, biura prasowe, departamenty skarbu, planowania, windykacji oraz obsługi księgowej i kadrowej. Bank będzie musiał się uporać nie tylko z nadmiarem pracowników, ale i różnicami w dotychczasowych procedurach, klasyfikacji klientów oraz kulturze organizacyjnej.

Konkurenci obserwują

Pozostałe banki nie pozostają obojętne na fuzję dwóch silnych rywali i będą się starały wykorzystać każde potknięcie integratorów. Dużą rolę odegra sprawność i szybkość przeprowadzenia fuzji przez Pekao i BPH. W razie znacznych trudności z wypracowaniem modelu biznesowego przyszłego lidera, pozostałe instytucje mogą nawet pokusić się o przejęcie niezadowolonych klientów. Już teraz wiele banków rozwija sieć sprzedaży i paletę produktów, odwołując się niekiedy nawet w kampanii reklamowej do obaw klientów łączących się banków. Wystarczy wspomnieć chociażby slogany reklamowe Raiffeisen Bank Polska ("Ktoś odgórnie ustala, w jakim jesteś banku? Nie bądź ofiarą fuzji! Zmień bank!"), czy mBanku ("Słyszałeś o wielkiej fuzji dwóch banków? Kogo trafi? Ciebie w kieszeń! Przejdź do mBanku!").

Reklama

- Nie prowadzimy specjalnych działań w związku z fuzją konkurentów. Oczywiste, że nowy bank będzie mieć duży wpływ na rynek, ale jesteśmy na to przygotowani - twierdzi Piotr Utrata, rzecznik prasowy ING Banku Śląskiego. - W najbliższych miesiącach planujemy poszerzenie sieci placówek o około 50 z obecnych 332. Będą one działały w oparciu o umowę franchaisingu. Naszą specjalnością są produkty oszczędnościowe oraz fundusze i w tym obszarze mamy zamiar nadal intensywnie się rozwijać.

Na początkowym zamieszaniu wywołanym połączeniem dużych podmiotów zamierza skorzystać BRE Bank, który swoją szansę dostrzega przede wszystkim w segmencie klientów korporacyjnych.

- Naturalną rzeczą jest, że przedsiębiorstwa korzystają z usług więcej niż jednego banku. Dla firm, których rachunki są prowadzone zarówno przez Pekao, jak i BPH, może to oznaczać konieczność poszukania drugiego banku - i z takich okazji rynkowych będziemy niewątpliwie starali się korzystać - twierdzi Paweł Wróbel, rzecznik BRE Banku. - Śledzimy poczynania innych banków, analizujemy sytuację rynkową związaną z fuzją BPH i Pekao, ale to nie konkurenci są głównym determinantem naszej aktywności biznesowej i pozycji rynkowej. Koncentrujemy się raczej na własnej działalności.

Pracownicy się niepokoją

Jak w przypadku każdej fuzji, wiele kontrowersji wzbudza tematyka zwolnień pracowników. Mimo iż w umowie z rządem jest zapis o gwarancji zatrudnienia dla pracowników obu banków do 31 marca 2008 roku, nie oznacza to utrzymania wszystkich stanowisk w tym czasie. Porozumienie zakłada szereg wyłączeń i obejmuje tylko osoby posiadające umowę o pracę. Niepewność zatrudnienia dotyka przede wszystkim pracowników placówek banku BPH znajdujących się w bliskiej lokalizacji oddziałów Pekao, gdyż to właśnie odległość obu banków będzie podstawowym kryterium wydzielenia sprzedawanych placówek. Więcej niż rząd próbują osiągnąć związki zawodowe, negocjujące z zarządem banku gwarancje zatrudnienia wykraczające poza 31 marca 2008 roku.

- Pracodawcy obu banków przyjęli zaproszenie związków zawodowych do rozmów na temat przyszłości pracowników. Jesteśmy i będziemy bardzo zdeterminowani w działaniach, aby bronić miejsc pracy - zapewnia Dariusz Kiziakiewicz, przewodniczący NSZZ "Solidarność" przy banku BPH. - Domagamy się, aby inwestor traktował pracowników obu banków według tych samych standardów jakie są stosowane we Włoszech, Niemczech, Austrii przy przeprowadzaniu podobnych procesów konsolidacji podmiotów finansowych. Dlatego dążymy do wprowadzenia sprawy pracowniczej na posiedzenia Komisji Trójstronnej.

Po zakończeniu okresu gwarancji, zgodnie ze spekulacjami prasowymi, fuzja może przełożyć się na zwolnienia około 6 tys. pracowników. Redukcja etatów pozwala na największe oszczędności, z drugiej strony złe przeprowadzenie restrukturyzacji może przynieść więcej kosztów niż korzyści.

Mgr Magdalena Markiewicz, ekspert w dziedzinie fuzji i bankowości w Instytucie Handlu Zagranicznego na Uniwersytecie Gdańskim ostrzega przed traktowaniem likwidacji dublujących się działów jako prostego sposobu na obniżkę kosztów.

- Redukcja zatrudnienia musi podlegać ścisłej kontroli. Niezbędna jest wyraźna i szczera informacja o ilości i obszarach zwolnień, gdyż jej brak znacząco obniży morale załogi, co spowoduje odchodzenie najbardziej wartościowych pracowników i spadek wydajności - mówi.

Jednak nie są to jedyne zagrożenia. - Do tego dochodzą odprawy dla zwalnianych pracowników wynikające z umów zbiorowych. Może się więc okazać, że oszczędności, zwłaszcza na początku, będą tylko pozorne - dodaje specjalistka.

Pracownicy łączących się banków nie mają wyraźnych informacji na temat swojej przyszłości.

- W komunikatach podkreśla się, że w nowym banku znajdzie się miejsce dla każdego dobrego i doświadczonego pracownika oraz przypomina o gwarancjach zatrudnienia wynegocjowanych przez rząd - mówi osoba pracująca w jednym z łączących się banków. - Jednak informacji o sprzedawanych placówkach, czy obszarach największych zwolnień brakuje. Każde pytanie na ten temat spotyka się ze stwierdzeniem że "rozstrzygnięcie tej kwestii nastąpi po tym, jak poznamy ostateczny scenariusz integracji".

Nowy bank może zmniejszyć negatywny wydźwięk zwolnień poprzez wzrost zatrudnienia w innych obszarach. Część pracowników znajdzie zapewne zajęcie przy obsłudze samej transakcji i wypracowaniu jednolitych reguł w każdym dziale. Większość nowych przyjęć nie będzie podyktowana jednak fuzją, lecz strategią biznesową, a więc nowych stanowisk można oczekiwać w działach obsługi klienta i sprzedaży.

Niezadowolenie partnerów

Obawy o przyszłość dotyczą też prowadzących oddziały partnerskie BPH, których nie obejmuje porozumienie rządu z UniCredit. Spekulacje prasowe zakładają kilka scenariuszy. Mówi się o włączeniu placówek pod szyld UniCredit, jak również o ich sprzedaży razem z 200 oddziałami innemu inwestorowi (najczęściej wymienia się w tym kontekście brytyjskie HSBC). Nie można wykluczyć także likwidacji placówek, dzięki czemu Włosi uniknęliby konkurencji. Jednak przejęcie partnerskich punktów sprzedażowych przez Pekao nie napawa optymizmem agentów.

- Relacje pomiędzy placówką a oddziałem BPH układają się raz lepiej raz gorzej, to zależy od wypracowanych kontaktów z ludźmi, natomiast współpraca z Pionem ds. Placówek Partnerskich Banku BPH przebiega bardzo dobrze. Oni wiedzą, co robią. Problemy są rozwiązywane w ciągu godziny lub kilku, ale najdłużej po jednym dniu - chwali dotychczasową kooperację doświadczony agent sprzedaży.

Jednak przyszłości nie widzi w różowych barwach. - Najprawdopodobniej zostaniemy wchłonięci przez Pekao. Niestety to gorszy zeżarł lepszego. Pekao to nie BPH, ich mentalność jest w PRL-u. Nie podejmę z nimi współpracy. Przede wszystkim nie mają dobrego produktu. Zaproponowali zwiększenie oferty pożyczki gotówkowej zamiast kredytu hipotecznego, ale to nie to samo. Kredyty hipoteczne we frankach dawały nam chleb, z nich było około 70 proc. zysków.

Klienci nic nie wiedzą

Dotychczasowi klienci obu banków muszą się przygotować na zmiany w funkcjonowaniu instytucji. Jako pozytywny efekt fuzji odczują zwiększenie liczby placówek i większą dostępność usług. Raczej nie należy się spodziewać rewolucji w ofercie produktowej, choć oba banki wniosą do nowego podmiotu nieco inne kluczowe umiejętności (BPH ma silną pozycję w kredytach hipotecznych, zaś Pekao specjalizuje się w private bankingu).

- Najbardziej niekorzystnym efektem fuzji dla klienta będzie z pewnością pogorszenie obsługi - podkreśla Magdalena Markiewicz. - Konieczność ujednolicenia procedur negatywnie wpłynie na klientów przywykłych do dotychczasowego sposobu traktowania. Początkowy chaos może też spowodować kolejki, a tego nikt nie lubi.

Paweł Matczuk

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: bank | niepewność | przyszłość | trafiona | pekao | trafienie | fuzja | trafiło
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »