Konsorcjum nie walczy o GZE
Ostateczną ofertę zakupu akcji Górnośląskiego Zakładu Elektroenergetycznego złożyło sześć spośród siedmiu firm wyłonionych przez MSP w pierwszym etapie przetargu. Zabrakło w tym gronie startujących razem NRG, Marubeni i GE Capital. Zdaniem ekspertów, może to oznaczać, że konsorcjum zrezygnowało także z zakupu Elektrowni Rybnik.
Nieoficjalnie wiadomo, że na 24 lipca resort skarbu wyznaczył amerykańsko-japońskiemu konsorcjum NRG, Marubeni i GE Capital ostateczny termin podpisania umowy prywatyzacyjnej Elektrowni Rybnik. Zniecierpliwienie MSP jest uzasadnione, bowiem inwestorzy od dłuższego czasu zwlekają ze sfinalizowaniem transakcji.
Bez ryzyka
Przyczyną zwłoki są obawy konsorcjum o wzrost cen węgla kamiennego. Trójka firm liczyła, że problem zakupu paliwa dla elektrowni można będzie rozwiązać, podpisując z dostawcami długo- lub przynajmniej średnioterminowe umowy z wyznaczoną ścieżką cenową. Okazało się to jednak niemożliwe. Przed trzema tygodniami Jan Buczkowski, wiceminister skarbu odpowiedzialny za prywatyzację energetyki, zapowiedział, że konsorcjum zdecydowało się na inne rozwiązanie - zakup kopalni. Podpisanie przez Rybnik listu intencyjnego z Węglokoksem zdawało się to potwierdzać. Jednak, zdaniem obserwatorów branży, jest bardzo mało prawdopodobne, aby inwestorzy dla elektrowni rzeczywiście chcieli zaangażować się kapitałowo w zakłady wydobywcze.
- Nikt nie chce kupować generujących straty i wymagających restrukturyzacji kopalni. Gdyby inwestorzy zdecydowali się na to, musieliby dokonać wyboru - albo tani węgiel, albo rentowna kopalnia - uważa ekspert pragnący zachować anonimowość.
Analityk dodaje, że przy nadpodaży węgla w Polsce konsorcjum nie powinno obawiać się o jego cenę.
- Brak wieloletnich umów nie stanowi żadnego zagrożenia. Tani węgiel bez trudu można kupić na rynku krótkoterminowym - uważa komentator.
Krok do tyłu
Minister Buczkowski zapewnił, że do podpisania umowy sprzedaży akcji rybnickiej elektrowni dojdzie w lipcu. Jednak wycofanie się konsorcjum z przetargu na Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny może świadczyć o tym, że inwestorzy zrezygnowali też z zakupu producenta prądu.
- Spodziewano się, że nabywcy Rybnika będą ostro walczyli o GZE. Największy krajowy dystrybutor energii elektrycznej, już teraz blisko współpracujący ze śląską elektrownią, zapewniłby jej w przyszłości bezpośredni dostęp do rynku - mówi analityk.
Konsorcjum NRG, które na ostatnim, ósmym miejscu "załapało się" na rekordowo długą krótką listę potencjalnych inwestorów dla GZE, jako jedyne nie złożyło wiążącej oferty w drugim etapie przetargu. Jednak zdaniem Bogusława Biegesza, dyrektora ekonomicznego Rybnika, nie ma powodu, aby wiązać ten fakt z prywatyzacją elektrowni.
- Mam sygnały od inwestorów, że nadal są zainteresowani naszą spółką i czynią wszystko, aby sfinalizować transakcję - zapewnia dyrektor.
W jego opinii, nie mniej atrakcyjna od GZE może być dla konsorcjum południowa grupa spółek dystrybucyjnych (Będzin, Bielsko-Biała, Kraków, Tarnów).