Krauze na indeksie

Afera gruntowa odbiła się giełdzie czkawką. Prokuratura chce przedstawić zarzuty Ryszardowi Krauzemu.To wystarczyło, by inwestorzy wpadli w panikę.

Polska scena polityczna jest rozgrzana do czerwoności. Do tej pory nie znajdowało to jednak negatywnego przełożenia na gospodarkę. Giełda jeśli spadała, to z powodu złych wieści z USA. Tak było do wczoraj. Wystarczyły najpierw nieoficjalne informacje o nakazie zatrzymania Ryszarda Krauzego, jednego z najbogatszych Polaków, a potem już oficjalne o zamiarze przedstawienia mu zarzutów, by kursy jego spółek zaczęły dramatycznie spadać.

Polski horror

Poranek zaczął się od mocnego uderzenia. Najpierw zatrzymano Janusza Kaczmarka, byłego ministra spraw wewnętrznych, oraz Jaromira Netzla, prezesa PZU. Potem dołączono Konrada Kornatowskiego, byłego komendanta głównego policji. Zarzut - utrudnianie śledztwa w sprawie przecieku o akcji Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA) w resorcie rolnictwa. Potem w portalu Rzeczpospolitej pojawiły się informacje o tym, że kolejnym zatrzymanym może być Ryszard Krauze. Miał on być uczestnikiem obiadu, podczas którego miały wyciec informacje o akcji CBA. Atmosferę podgrzał premier, który w kuluarach zjazdu Solidarności powiedział wczoraj, że chodzi o potężnego biznesmena. Nie było też dementi Dariusza Barskiego, prokuratora krajowego.

Reklama

- Na tym etapie nie chcę komentować tych informacji - mówił prokurator.

Bardziej rozmowny był przed 16.00 - przed zamknięciem giełdowej sesji.

- Prokuratura postanowiła przedstawić zarzuty Ryszardowi Krauzemu. W tym samym postępowaniu, w którym zatrzymano Kaczmarka, Kornatowskiego i Netzla - ogłosił Dariusz Barski.

Do zatrzymania biznesmena nie doszło, gdyż przebywa w podróży służbowej za granicą. W krótkiej rozmowie z PB odmówił komentarza.

Przeszukano jego dom.

- Jestem zszokowany. Pan Krauze jest poważnym biznesmenem, który udowodnił, że ma dobrą rękę do biznesu. Uważam, że wobec takich osób środki zapobiegawcze powinny być stosowane ze szczególną ostrożnością - mówi Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej.

Premier nie pozostawia złudzeń.

- Dla nas nie jest ważne, czy ktoś jest wicepremierem, czy kimś potężnym w sferze biznesu. Dla nas jest jedna zasada - równość wobec prawa mówił Jarosław Kaczyński.

Ktoś na tym stracił

PiS szło do wyborów pod hasłem rozprawienia się "z układem". Tymczasem spektakularnych akcji (a takie potrafi urządzać obecna władza) przeciwko wielkim biznesmenom nie było. Może poza wypowiedzią Mariusza Kamińskiego, szefa CBA, ze stycznia 2006 r., w której "pogroził paluszkiem" Janowi Kulczykowi, Aleksandrowi Gudzowatemu i Ryszardowi Krauzemu. Można wręcz było odnieść wrażenie, że przez dwa lata PiS i biznesmen z Pomorza nie wchodzili sobie w drogę. Ryszard Krauze dokonał spektakularnych gestów. Przed wyborami 2005 r. zatrudnił Wiesława Walendziaka, byłego posła PiS i zdolnego menedżera, ponadto wykupił dla krakowskiej kurii dom papieski w Wadowicach.

- Jeśli sprawa jest "dęta", to pytam, kto odpowie za straty, które ponoszą i firmy, i ich akcjonariusze. Mieliśmy już przykłady przedsiębiorców, których oskarżano, a potem uniewinniano - komentuje Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich.

Tadeusz Markiewicz

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: Krauze | zarzuty | CBA | Prawo i Sprawiedliwość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »