Kryzys libijski nie zagrozi produkcji paliw
Włoska grupa energetyczna ENI, która korzysta w wielkiej mierze z zasobów libijskiej ropy naftowej i gazu, zaprzeczyła w czwartek, jakoby kryzys libijski mógł spowodować na dłuższą metę zakłócenia w produkcji energii.
Dyrektor ENI Polo Scaroni, przedstawiając w czwartek na konferencji analityków w Rzymie plan przemysłowy na najbliższe cztery lata (2011-2014) powiedział, że grupa wykorzystuje obecnie trzecią część swych mocy produkcyjnych w Libii, gdzie z powodu konfliktu zbrojnego zawieszono częściowo eksploatację.
Chwilowe środki zastosowane w związku z kryzysem "nie będą miały żadnego wpływu na produkcję w dłuższym odcinku czasu" - zapewnił Scaroni. Z chwilą gdy konflikt się zakończy, ENI wznowi produkcję na dotychczasowym poziomie - dodał. Scaroni podkreślił, że obiekty ENI w Libii nie ucierpiały wskutek konfliktu.
Międzynarodowa Agencja Energii podała, że libijski eksport ropy naftowej gwałtownie się obniżył do niespełna 500 tys. baryłek dziennie wobec normalnego poziomu 1,2 mln baryłek.
ENI potwierdziła również swe plany strategiczne: zamierza w latach 2011-2014 zwiększać produkcję o 3 proc. rocznie. Strategię wzrostu w ciągu następnych czterech lat chce oprzeć na eksploatacji złóż w Iraku, Wenezueli, Angoli i Rosji. W 2014 roku ENI zamierza produkować 2,05 miliona baryłek paliwa dziennie.
Jeśli chodzi o rynek gazu, grupa przewiduje, że w ciągu najbliższych czterech lat będzie się charakteryzował "szybkim wzrostem zapotrzebowania w krajach na drodze rozwoju, co pozwoli na zagospodarowanie wielkich rezerw gazu w Europie".