Kto utrzyma posady w Elektrimie

Pół na pół. Tak większość analityków ocenia szanse obecnego zarządu Elektrimu na utrzymanie posad. Głosowanie jutro. Barbara Lundberg i Jacek Walczykowski nie czekają jednak na ten moment z założonymi rękami. Podobnie zresztą jak Vivendi, które próbuje przekonać do swojego stanowiska przedstawicieli funduszy-akcjonariuszy spółki.

Pół na pół. Tak większość analityków ocenia szanse obecnego zarządu Elektrimu na utrzymanie posad. Głosowanie jutro. Barbara Lundberg i Jacek Walczykowski nie czekają jednak na ten moment z założonymi rękami. Podobnie zresztą jak Vivendi, które próbuje przekonać do swojego stanowiska przedstawicieli funduszy-akcjonariuszy spółki.

Jeszcze kilka dni temu los tandemu Lundberg-Walczykowski, czyli obecnego zarządu Elektrimu, był przesądzony. 28 marca rada nadzorcza spółki miała ich odwołać stosunkiem głosów 4:3. Przebieg rozmów Vivendi i Eastrbridge z reprezentantem Chemii Polskiej stawia jednak taki scenariusz pod znakiem zapytania. Niedawnych aliantów dzieli stosunek do kandydata na nowego prezesa holdingu - Macieja Dyjasa. Istotną rolę w osłabieniu pozycji grupy Vivendi-Eastbridge-Acciona odegrały również fundusze inwestycyjne - mniejszościowi akcjonariusze polskiej spółki, którym nie odpowiada podobno dość realny scenariusz rozbioru Elektrimu przez stronników Francuzów.

Reklama



Nic pewnego



Przyszłość obecnego zarządu Elektrimu rozstrzygnie się już jutro. Wczoraj natomiast, żaden z obserwatorów konfliktu nie był w stanie przewidzieć wynik głosowania członków rady nadzorczej spółki.

- To jedyny punkt jutrzejszego posiedzenia RN. Trudno jednak przewidzieć jego przebieg. Nie można nawet wykluczyć scenariusza, w którym Barbara Lundberg i Jacek Walczykowski utrzymają posady, a do dwuosobowego zarządu dołączy trzecia osoba, która reprezentowała by w nim interesy Vivendi - uważa przedstawiciel jednego z mniejszościowych akcjonariuszy Elektrimu.

Z kolei analityk renomowanego banku inwestycyjnego, zaangażowanego w spór, przekonywał wczoraj, że Ludwik Klinkosz, reprezentant Chemii Polskiej, poprze obecny zarząd i wszystko wskazuje na to, że nie dojdzie do odwołania władz spółki. Negocjacje na ten tamat będą jednak trwać do ostatniej chwili. Nie można także wykluczyć zerwania obrad lub braku frekwencji, czyli tzw. wariantu Wieczerzaka - jak twierdzi część analityków.



Wirtualny bankrut



Zarząd Elektrimu ma taże podobno w rękawie kilka asów, które mają utwierdzić popierające go fundusze w przekonaniu, że postawiły na właściwego konia. Chodzi o finalizowane transakcje sprzedaży Kabli oraz Portu Praskiego. W obu przypadkach uzgodniono już wszystkie warunki rozstania z tymi aktywami. Mają być one bardzo korzystne dla Elektrimu. Szczegółów nie udało się jednak na razie ustalić.

Poza tym Elektrim ma już przygotowaną umowę z Raiffeisen Investment, dotyczącą emisji krótkoterminowych papierów dłużnych. Miałby z niej uzyskać około 300 mln zł. Wprawdzie adwersarze giełdowego holdingu podejmowali próby zablokowania tego projektu, ale wszystko wskazuje na to, że bezskutecznie. Umowa nie jest wprawdzie jeszcze podpisana, ale strony mają ją parafować w ciągu kilku najbliższych dni.

Holding może również wziąć kredyt pod zastaw własnych aktywów w Elektrimie Telekomunikacja. Wielkość pożyczki - zgodnie z umową inwestycyjną z Vivendi - nie może jednak przekroczyć 60 proc. wartości posiadanych przez Elektrim akcji w Bresnanie oraz Polskiej Telefonii Cyfrowej. Według bardzo wstrzemięźliwych wycen ich wartość można jednak oszacować na około 5,5 mld zł ( 5 mld zł 26 proc. PTC oraz 0,5 mld zł 51 proc. Bresnana), a zatem 3,3 mld zł.

W tym świetle informacje o tym, że Vivendi może próbować doprowadzić do bankructwa Elektrimu wydają się raczej mało prawdopodobne.

- Jeśli Francuzom nie uda się zmienić zarządu, to pozostanie im pewnie albo wyjście z Elektrimu Telekomunikacja albo ogłoszenie wezwania na Elektrim. Najbliższe NWZA spółki zmieni pewnie skład rady, a przez to jeszcze bardzie osłabi pozycję Vivendi w polskiej spółce - mówi Michał Marczak, analityk DI BRE Banku.

Według nieoficjalnych informacji bliski rozstrzygnięcia jest też spór arbitrażowy Elektrimu z PenneCom, właścicielem Pilickiej Telefonii. Giełdowy holding zapłaci odszkodowanie za niezrealizowanie transakcji zakupu tego lokalnego teleoperatora, z tym że jego wielkość ma być znacznie wyższa od oczekiwań rynku i analityków. Według naszych informacji kara, którą zapłaci Elektrim wyniesie maksymalnie 30 mln USD, a nie 80 mln USD, jak szacowali ostatnio analitycy DI BRE Banku.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: vivendi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »