Mamy polskiego Nicka Leesona
Pracownik lubelskiego POK DM Banku Handlowego, który niedawno został dyscyplinarnie zwolniony po tym jak ujawniono spowodowane przez niego nieprawidłowości, działał w podobny sposób, jak słynny już Nick Leeson, makler singapurskiego oddziału Barings Banku - dowiedział się PARKIET. Na szczęście dla jego firmy, proceder ten prowadził na zdecydowanie mniejszą skalę.
Według naszych informacji, których niestety nikt w Banku Handlowym ani w jego biurze maklerskim nie chce oficjalnie potwierdzić, mechanizm działania wyglądał w ten sposób, iż pracownik POK, mając dostęp do rachunków inwestycyjnych, przeprowadzał operacje na kilkudziesięciu z nich. Wyglądało to tak, że dysponował pieniędzmi zgromadzonymi na kontach oraz zaciągał na nie kredyty, a następnie uzyskanymi w ten sposób pieniędzmi operował na rynku kontraktów terminowych.
Sami zainteresowani klienci DM BH wiedzieli, iż nieuczciwy pracownik wchodzi na cudze rachunki, gdyż działo się to za ich przyzwoleniem. Co więcej, specjalnie powierzyli mu swoje oszczędności, wierząc w ogromne umiejętności inwestycyjne oraz nieomylność pracownika. Krąg zainteresowanych z czasem powiększał się, gdyż nieuczciwy "zarządzający" systematycznie zdobywał sławę coraz lepszego specjalisty.
Temu zaś pieniądze pożyczone od lokalnych inwestorów wydawały się niewystarczające. Działo się tak, pomimo iż łączna kwota pożyczek od kilkudziesięciu osób uczestniczących w tym prywatnym funduszu powierniczym sięgała ponoć nawet 20-30 mln zł. Tu jednak - w zależności od źródła naszych informacji - podawane są rozbieżne wersje wydarzeń. Według jednej, nieuczciwy pracownik fałszował, według drugiej - posługiwał się oryginalnymi pełnomocnictwami od klientów na zaciąganie dalszych pożyczek na obsługiwane rachunki. Rzeczywistość była bowiem znacznie bardziej przyziemna. Jego inwestycje okazały się nietrafione i pieniędzy szybko zaczęło ubywać. Gdy tylko pieniędzy zaczynało brakować, aby cała sprawa nie wydała się, pracownik biura przedstawiał swoim klientom spreparowane wydruki rachunków, tradycyjnie próbując "odegrać się" za następne kredyty. Inwestorzy nie wnikali natomiast w stan faktyczny swoich kont, nadal będąc przekonanymi, iż są "na plusie", nie zaś na ogromnych stratach i w długach.
W końcu przed kilkoma tygodniami, po przeprowadzeniu kontroli wewnętrznej, sprawa została wykryta, w komunikacie Banku Handlowego zaś poinformowano lakonicznie, iż jeden z pracowników lubelskiego POK-u przekroczył swoje uprawnienia, za co został dyscyplinarnie zwolniony. Jak już wcześniej informowaliśmy, bank zawiadomił prokuraturę oraz KPWiG. Różnie natomiast zachowują się inwestorzy giełdowi. Jedni wolą zapomnieć o stratach i mieć całą sprawę za sobą, inni będą próbowali odzyskać powierzone w "zarządzanie" pieniądze.
Na szczęście dla Banku Handlowego jego straty - szacowane wstępnie na 3 mln zł - nie są tak duże, jak te spowodowane przed kilkoma laty przez Nicka Leesona. On również fałszował raporty, wykazując zyski w chwili, gdy ponosił kolejne straty, sprowadzając w końcu na firmę katastrofę. Znacznie boleśniej całą sprawę odczują inwestorzy, którzy zbyt pochopnie zaufali nieuczciwemu pracownikowi. Przypadek ten powinien być jednak przestrogą dla wielu innych graczy, aby nie dali się nabrać na cudowne sposoby rozmnożenia pieniędzy.