Metale na czas wojny. Złoto, srebro i pallad są w cenie
Obserwowana w tych dniach awersja inwestorów do ryzyka sprawia, że mocno podrożały metale szlachetne - złoto, srebro i pallad. Cena złota zbliżyła się do "pandemicznego" rekordu wszech czasów z sierpnia 2020 roku. Pierre Lassonde, dyrektor generalny Firelight Investments, uważa, że w perspektywie kolejnych pięciu lat uncja złota może podrożeć o kilkaset procent i osiągnąć pułap nawet 10 tysięcy dolarów.
Uncja "żółtego metalu" wczoraj koło godziny 18.00 kosztowała 2075 dolarów, godzinę później cena spadał do 2030 dolarów, a dziś rano była na poziomie 2060 dolarów. Psychologiczną barierę 2 tysięcy dolarów złoto przekroczyło po raz pierwszy od 19 miesięcy. Kruszec jest powszechnie uznawany za rodzaj aktywa zabezpieczającego przed "trudnymi czasami", wysoką inflacją czy utratą wartości pieniądza.
Paweł Grubiak, prezes zarządu Superfund TFI, jest zdania, że w obliczu wojny w Ukrainie, na dalszy plan zeszły pozostałe czynniki dotychczas wpływające na ceny złota. Mowa tu przede wszystkim o planach zaostrzenia polityki monetarnej przez amerykańską Rezerwę Federalną. Decyzja dotycząca stóp procentowych w USA ma zapaść w połowie marca, ale nadal niewiele wskazuje na to, że Fed obierze jastrzębi kurs i podniesie stopy aż o 50 punktów bazowych.
W związku z trwającą hossą na rynku surowców, rosnącymi napięciami geopolitycznymi, a także coraz większym popytem ze strony banków centralnych i popytem konsumpcyjnym, ekonomiści Goldman Sachs zrewidowali w górę prognozę dla złota. Analitycy banku są zdania, że uncja złota w perspektywie trzech miesięcy podrożeje do 2300 dolarów, a za 6-12 miesięcy będzie kosztować 2500 dolarów.
Poprzednio Goldman Sachs prognozował cenę "żółtego metalu" w tych okresach na 1950-2150 dolarów. Autorzy raportu oczekują, że wszystkie główne składniki popytu na złoto silnie wzrosną w tym roku. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w latach 2010-11, kiedy kruszec podrożał o prawie 70 proc.
Pierre Lassonde, dyrektor generalny Firelight Investments, uważa, że w średnim terminie cena złota może osiągnąć przedział 2200-2400 dolarów. Jego zdaniem, w perspektywie kolejnych pięciu lat kurs "żółtego metalu" może gwałtownie wzrosnąć do nawet 10 tysięcy dolarów, jeśli stosunek notowań indeksu Dow Jones Industrial Average do ceny złota osiągnie proporcję 2:1, a indeks zaliczy korektę o 20-30 proc.
- W tej chwili obserwujemy taką samą presję inflacyjną, jaką mieliśmy w latach 70. W sześcioleciu 1976-81 inflacja wzrastała każdego roku, ale każdego roku rosły też stopy procentowe, drożał dolar i zwyżkowała cena złota. Tak będzie też przez najbliższe cztery lata - prognozuje Lassonde. Dodaje, że choć Fed zaostrzy politykę monetarną, to przez wspomniane cztery lata realna stopa procentowa, czyli to, co naprawdę liczy się dla złota, pozostanie głęboko ujemna. I to także będzie powtórka z lat 70.
Bardziej ostrożną prognozę przedstawia Lobo Tiggre z The Independent Speculator. - Moją następną rekomendacją jest prawdopodobnie krótkoterminowy spadek kursu złota. Podejrzewam, że zacięte walki na Ukrainie nie mogą trwać zbyt długo, a kiedy się uspokoją, to niedawny wiatr w plecy dla złota zmieni kierunek na przeciwny - powiedział Tiggre.
Zdaniem analityka, długoterminowe czynniki fundamentalne, w tym wysoka inflacja, potencjalnie stagflacyjna gospodarka i ujemne realne stopy procentowe, powinny jednak spowodować powrót złota do poziomu powyżej 2 tysięcy dolarów przed końcem tego roku. - Jeśli mielibyśmy osiągnąć szczyt skorygowany o inflację, to byłoby to ponad 2,8 tysiąca dolarów za uncję złota - oznajmił ekspert The Independent Speculator.
Zdaniem Roberta Kiyosaki, autora bestsellera "Bogaty Ojciec, Biedny Ojciec", większą niż złoto obietnicę zysku daje teraz srebro. Kiyosaki ostatnio zainwestował w "biały metal", czym pochwalił się na Twitterze. Kupił 2500 srebrnych monet USA, a to oznacza, że wydał na "amerykańskie orły" 65 tysięcy dolarów. Jak twierdzi, zdecydował się na ten kruszec, gdyż złoto za mocno wystrzeliło w górę, a bitcoin jest nadal zbyt drogi. Z kolei srebro cały czas porusza się 50 proc. poniżej swoich historycznych maksimów.
Wczoraj koło godziny 18.00 uncja srebra kosztowała 27,5 dolara, a godzinę później 26,5 dolara. Dziś rano znów przekraczała 27 dolarów. Od grudniowych dołków surowiec zyskuje około 25 proc. i testuje w tym tygodniu najwyższe poziomy od lipca 2021 roku. Kruszec osiągał największą wartość w 2011 roku, kiedy za jedną uncję płacono 50 dolarów.
- Trzecia wojna światowa? Właśnie kupiłem 2500 amerykańskich orłów w pięciu niebieskich pudełkach. Dlaczego srebro? Złoto już poszło w górę. Bitcoin jest nadal zbyt drogi. Srebro znajduje się 50 proc. poniżej historycznych maksimów. Jest to metal przemysłowy i inwestycyjny. Kupuję srebro, ponieważ jest płynne i nie podlega "rządowej infiltracji" - informuje i komentuje Robert Kiyosaki.
Z kolei Dorota Sierakowska z DM BOŚ zwraca uwagę na szczególną pozycję palladu, który osiąga absolutne szczyty cenowe i który od 2007 roku podrożał o ponad 800 proc. W poniedziałek cena uncji palladu przekraczała poziom 3400 dolarów, a dziś lokuje się nieco niżej i wynosi 3200 dolarów. Ostatnie tygodnie są najlepsze dla tego metalu od marca 2020 roku.
- Wzrost notowań palladu wynika z faktu, że największym producentem tego metalu jest Rosja, która odpowiada za około 40 proc. jego globalnego wydobycia. O poważnym skoku ceny decydują dwa czynniki. Po pierwsze, transport i eksport palladu jest utrudniony ze względu na wprowadzane sankcje dotyczące między innymi płatności na rynkach surowcowych. Po drugie, traderzy na całym świecie w tej chwili niechętnie handlują jakimikolwiek surowcami z Rosji - tłumaczy Dorota Sierakowska.
Jacek Brzeski