Na GPW pojawią się oferty warte nawet 9 mld zł

W I półroczu spółki publiczne pozyskały od inwestorów ponad 6,9 mld zł. Najwięcej debiutów planują spółki z branży IT, budowlanej i przemysłowej . Analitycy przestrzegają jednak: szał zakupów w pierwszych ofertach powoli się kończy.

W pierwszych sześciu miesiącach tego roku na warszawskiej giełdzie debiutowało 29 firm, które przeprowadziły w Polsce oferty publiczne warte w sumie prawie 4,76 mld zł (w przypadku ofert międzynarodowych - Orco, Immoeast - uwzględniliśmy akcje sprzedane w Polsce). W tym samym okresie ubiegłego roku zadebiutowały akcje ośmiu firm, a wartość przeprowadzonych przez nie emisji sięgnęła 364 mln zł. W całym 2006 roku było 36 IPO, a ich wartość wyniosła niemal 4,1 mld zł.

Na warszawskiej giełdzie w I półroczu pojawiły się akcje czterech firm zagranicznych - ACE, Immoeast, Orco i Warimpex - i w tej chwili na rynku notowane są papiery 15 zagranicznych spółek.

Z wyliczeń GP wynika, że firmy już notowane na giełdzie z ofert akcji w I półroczu 2007 r. pozyskały blisko 2,2 mld zł. Rok wcześniej było to około 1 mld zł.

Trzy z tegorocznych IPO znalazły się w gronie dziesięciu największych IPO powadzonych przez polskie firmy. LC Corp z ofertą wartą prawie 1 mld 60 mln zł zajmuje pierwsze miejsce na tej liście, J.W. Construction z ofertą wartą ponad 777 mln zł jest trzecia, a Noble Bank, którego IPO miało wartość 315 mln zł - dziewiąty.

Wśród brokerów pełniących obowiązki oferującego akcje prym - pod względem liczby ofert - wiedzie DM IDMSA, a za nim są DM PKO BP, DI BRE Banku i DM BOŚ. Z kolei pod względem wartości ofert pierwsza trójka oferujących to Unicredit CAIB, DM PKO BP i DM IDMSA.

Ponad 100 firm ma plany

Giełda spodziewa się w tym roku co najmniej 60 debiutów. Liczy, że liczba zagranicznych firm notowanych w Warszawie wzrośnie do 20. Tymczasem zgromadzona na podstawie różnych źródeł przez GP lista spółek, które sygnalizowały zamiar wejścia w tym roku na giełdę i jeszcze tego nie uczyniły, liczy nadal ponad 100 pozycji. Cześć z nich deklaruje chęć wejścia na nowy alternatywny rynek giełdy NewConnect.

Deklarowany przez nie apetyt na pieniądze przekracza 7 mld zł. Jeśli doliczymy do tego planowane oferty akcji spółek już notowanych na giełdzie, może się okazać, że aby kupić wszystkie oferowane akcje, inwestorzy powinni mieć w portfelach ponad 9 mld zł.

Powyższe dane pokazują, że II półrocze może być jeszcze bardziej gorące na rynku pierwszych publicznych ofert akcji niż pierwsze sześć miesięcy tego roku. Tymczasem nie ma pewności, czy na rynku wtórnym utrzyma się tak dobra koniunktura jak przez ostatnie cztery lata. A od niej w sporej części zależy apetyt inwestorów na papiery nowych spółek i z nowych emisji.

Popyt zależy od funduszy

W ostatnich dniach analitycy bacznie zaczęli przyglądać się strumieniowi gotówki płynącej do funduszy inwestycyjnych i emerytalnych oraz wartości akcji oferowanych inwestorom przez spółki. I okazało się, że o ile w całym I półroczu podaż akcji ze strony spółek była niższa niż wartość pieniędzy ulokowanych w akcjach, to w końcówce II kwartału te dwie wielkości zbliżyły się do siebie niebezpiecznie.

Z wyliczeń analityków wynika, że w I półroczu zachodnie fundusze inwestycyjne wycofały z polskiej giełdy blisko 300 mln dolarów, czyli ok. 866 mln zł. W tym czasie fundusze inwestycyjne i emerytalne w akcje zainwestowały ponad 17 mld zł. Emisje akcji miały zaś wartość ponad 6,9 mld zł.

W ocenie analityków to, co działo się w końcówce półrocza, oznacza wzrost ryzyka, że część ofert może skończyć się fiaskiem. Są też oznaki, że nie wszystkie zapowiadane oferty odbędą się.

Z planów emisji wycofała się m.in. telekomunikacyjna firma Open-Net, która ze sprzedaży akcji chciała uzyskać ok. 20 mln zł. Powodem były słabsze od oczekiwanych wyniki, które w efekcie obniżały wycenę akcji.

Na co zwrócić uwagę, kupując akcje podczas IPO

Na giełdzie, a więc także w IPO, akcje warto kupować, gdy ich aktualna cena jest co najmniej o 15 proc. niższa niż wartość wynikająca z analizy fundamentalnej i porównawczej. Negatywny wpływ na cenę akcji może mieć postawa dotychczasowych akcjonariuszy. Gdy kurs idzie w dół, mogą oni zacząć sprzedawać akcje, które z reguły kupili wcześniej dużo taniej niż w IPO. Istotne, by w prospekcie emisyjnym znalazło się ich zobowiązanie o niesprzedawaniu akcji przez kilka miesięcy od debiutu. Ze względu na trwającą na rynku wtórnym hossę, zdecydowana wiekszość ofert kończy się olbrzymią nadsubskrypcją i zamówienia są redukowane. Aby kupić tyle akcji, ile się chce, trzeba posiłkować się kredytem. A to podraża koszty zakupu akcji.

Reklama

Szersza perspektywa - rynek

Wartość rynku ofert publicznych w Stanach Zjednoczonych wzrosła w pierwszym kwartale o 18 proc. do 12 mld dolarów. Według danych marketwatch.com, w pierwszych trzech miesiącach tego roku na rynku amerykańskim 67 spółek sprzedało swoje akcje w pierwszych ofertach wobec 55 firm w pierwszym kwartale 2006 roku. Największe zyski przyniosła inwestycja w akcje funduszu hedgingowego Fortress Investment Group, które na debiucie dały 67 proc.

Opinie

Marek Juraś

szef analityków DM BZ WBK

Każdą spółkę sprzedawaną w IPO trzeba analizować indywidualnie, uwzględniając nie tylko jej atrakcyjności i perspektywy, ale także cenę akcji w ofercie. W ostatnich miesiącach oferty były sprzedawane po najwyższych możliwych cenach. Gdy trwa szał zakupów, i na takich ofertach da się zarobić, ale wydaje się, że ten okres się kończy.

Michał Marczak

szef analityków DI BRE Banku

Wyceny akcji spółek sprzedawanych w IPO są bardzo wysokie, często równe wycenom rynkowym firm z tej samej branży. Na dodatek ofert jest bardzo dużo. Dlatego trzeba przyglądać się każdej ofercie z osobna. Patrzeć na jej historię i apetyt na pieniądze. Cena emisyjna o 10-15 proc. niższa od wyceny rynkowej może okazać się atrakcyjna. Dziś trudno oczekiwać zysków z IPO na poziomie kilkudziesięciu procent.

Grzegorz Zalewski

futures.pl, ekspert DM BOŚ

Najbardziej agresywne zachodnie fundusze wykorzystują lewary co najwyżej ośmiokrotne, tymczasem w Polsce inwestorom indywidualnym w IPO oferuje się lewary nawet 99-kotne. To pokazuje, na jakie ryzyko narażeni są inwestorzy indywidualni w IPO. Rodzi się pytanie, czy Komisja Nadzoru Finansowego nie powinna ograniczyć wysokości lewarowania inwestorów indywidualnych w IPO.

Tomasz Świderek

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: fundusze | szał | apetyt | analitycy | GPW | "Szał"
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »