Nabrali wody w usta

Prowizje, które wypłacono za obsługę kontraktów na dostawę ropy naftowej do PKN Orlen, trafiły m.in. do osób fizycznych. Jakich? Nie wiadomo. Stowarzyszony z firmą Jukos szwajcarski Petroval nie ujawnia, kto jest jego udziałowcem. Andrzej Modrzejewski, były szef płockiej spółki, zaprzecza, że wziął pieniądze za wynegocjowanie warunków dostaw.

Prowizje, które wypłacono za obsługę kontraktów na dostawę ropy naftowej do PKN Orlen, trafiły m.in. do osób fizycznych. Jakich? Nie wiadomo. Stowarzyszony z firmą Jukos szwajcarski Petroval nie ujawnia, kto jest jego udziałowcem. Andrzej Modrzejewski, były szef płockiej spółki, zaprzecza, że wziął pieniądze za wynegocjowanie warunków dostaw.

Były minister skarbu Wiesław Kaczmarek zasugerował w piątek, że przy zawieraniu wielkich kontraktów istotne są prowizje i to, do kogo trafiają. Przedstawiciele opozycji podchwycili ten wątek i oskarżyli obecną ekipę rządową, że część tych pieniędzy mogła trafić na jej partyjne konta. W związku z publicznie formułowanymi zarzutami o podejrzenie korupcji w trakcie zawierania kontraktu próbowaliśmy się dowiedzieć, czy Prokuratura Krajowa otrzymała zawiadomienie w tej sprawie albo też podjęła śledztwo z urzędu. Kazimierz Olejnik, zastępca prokuratora krajowego, mimo kilkunastu próśb o komentarz, od piątku nie znalazł czasu, aby odpowiedzieć na nasze pytania.

Reklama

Były szef zaprzecza

Nie udało nam się wczoraj skontaktować ze Zbigniewem Wróblem, prezesem PKN Orlen. Andrzej Modrzejewski, były prezes Orlenu, twierdzi, że nikt do niego nie przyszedł z propozycją łapówki w zamian za podpisanie kontraktu na zakup ropy naftowej. - Zarząd, którego byłem prezesem, podpisał tylko jedną, niewielką umowę na dostawy ropy ze spółką BMP. Było to w 2000 r. Wcześniejsze kontrakty podpisywał poprzedni zarząd, którego pracami kierował Konrad Jaskóła, a następne leżały już w gestii Zbigniewa Wróbla, obecnego prezesa Orlenu - mówi Andrzej Modrzejewski. Były szef paliwowej spółki twierdzi, że za jego kadencji (został odwołany w lutym 2002 r.), nawet w przypadku gdy zarząd wynegocjował bardzo dobre warunki zakupowe, to nie było sytuacji, w której otrzymałby dodatkowe wynagrodzenie. - Rada nadzorcza Orlenu zbierała się zazwyczaj raz na kwartał. Przyznawała zarządowi premię - ja indywidualnie otrzymywałem ją w wysokości 75% średniego wynagrodzenia. Jej przyznanie zależało od ogólnej oceny zarządu, a nie od jednorazowych czynności - mówi A. Modrzejewski.

Pozorna dywersyfikacja

Były szef płockiego koncernu twierdzi, że dywersyfikacja dostaw ropy, której dokonał nowy zarząd Orlenu poprzez podpisanie umowy z bliżej nieznaną, szwajcarską spółką Petroval, jest pozorna. Dlaczego? - Tak naprawdę nie jest ważne, od kogo w Rosji kupimy ropę. I tak jest ona tłoczona jedną rurą - dodaje A. Modrzejewski. Za jego kadencji większość dostaw ropy do Orlenu realizowała cypryjska spółka J&S, będąca własnością dwóch osób fizycznych. - Ta firma ma w Polsce swoje przedstawicielstwo. Przynajmniej wiadomo, z kim się rozmawia - dodaje. Zdaniem A. Modrzejewskiego, cypryjska spółka kupuje ropę od kilkunastu producentów, co oznacza, że na tym etapie jest prowadzona dywersyfikacja.

Inaczej jest w przypadku Petrovala, z którym umowę w grudniu 2002 r. podpisał nowy zarząd Orlenu. Jest to spółka szwajcarska, stowarzyszona z Jukosem. Nie wiadomo, ile akcji ma rosyjski koncern. Zgodnie z prawem, w akcjonariacie Petrovala musi być co najmniej siedem osób fizycznych. Kto dokładnie? - Nikt tego nie wie. My też nie. Wiem, że Petroval jest operatorem dla Jukosa - twierdzi Krzysztof Mikołajczyk, rzecznik Orlenu. Informacji tej nie zdradził również Hugo Erikssen, dyrektor międzynarodowego działu informacji Jukosa.

Byli ministrowie oburzeni

Aldona Kamela-Sowińska, była minister skarbu (w rządzie w AWS), która chciała odwołania A. Modrzejewskiego, nie zgodziła się wczoraj komentować zamieszania wokół kontraktów dla PKN Orlen. Zdaniem byłego ministra skarbu Andrzeja Chronowskiego, jeśli zarzuty posła Wiesława Kaczmarka dotyczące prowizji za zawarcie kontraktu na dostawę ropy potwierdzą się, to będzie to oznaczać, że korupcja sięgnęła już najwyższych szczytów władzy. - Nie znałem warunków tego kontraktu, bo w czasie, gdy byłem ministrem skarbu, dopiero był on przygotowywany. Jeśli jednak polityk tej rangi co Wiesław Kaczmarek stawia publicznie takie zarzuty, to musi mieć podstawy - stwierdził. Emil Wąsacz, który był także ministrem skarbu za rządów AWS, twierdzi, że nie słyszał, aby za jego kadencji prezesi spółek publicznych, w których SP ma udziały, i przedsiębiorstw państwowych, podpisując kontrakty, dostawali jakiekolwiek prowizje. - Jeśli taka sytuacja miałaby jednak miejsce, to byłaby to po prostu korupcja biznesowa - powiedział nam.

Przepuszczana przez firmy

Próbowaliśmy ustalić, ile mogła wynieść "prowizja" od takiej umowy. Żadna z kilku dużych firm audytorskich, z którymi rozmawialiśmy, nie chciała oficjalnie wypowiadać się na ten temat. Powoływano się na brak wiedzy na temat szczegółów kontraktu, a przede wszystkim kontekst polityczny tej sprawy. - Prowizja przy kontraktach o takiej wartości może wynieść od 2 do 5%, przy niższej rośnie nawet do 10-20% - powiedział nam anonimowo jeden z obserwatorów rynku.

O tym, że szacunki nie są wzięte z sufitu, mogą świadczyć informacje, jakie ujawniono przy okazji korupcyjnej afery Rywina. Według przedstawicieli Agory, producent miał zażądać za pomoc przy zakupie Polsatu 17,5 mln USD, czyli 5% szacowanej wartości spółki Solorza (340 mln USD). Nasz informator twierdzi, że oprócz tradycyjnej walizkowej metody przekazania pieniędzy, prowizja może trafić na docelowe konto przez łańcuszek firm, które wykonują fikcyjne usługi. Takie rozwiązanie sugerował ponoć zarządowi Agory Lew Rywin.

Ewa Bałdyga, Tomasz Brzeziński

Każdy chce z czegoś żyć

Z Katarzyną Korpolewską, psycholog biznesu, właścicielką firmy szkoleniowej i doradztwa personalnego Profesja Consulting, rozmawia Ewa Bałdyga

Jaki zasięg ma w Polsce korupcja?

Ogromny. U nas właściwie nie da się prowadzić biznesu, nie natykając się na różnego rodzaju "propozycje" nie do odrzucenia.

Kto w firmach bierze łapówki?

Od swoich klientów wiem, że często same zarządy spółek.

Jakiego rodzaju są to korzyści?

Najczęściej prowizje od przetargów oraz od wieloletnich umów.

W jakiej wysokości?

Z tego co mi wiadomo, przy mniejszych kwotach prowizje sięgają od 7 do 15%. Więcej jest przy kontraktach opiewających na duże kwoty. Nie tak dawno dotarła do mnie informacja, że pan X z dużej, zagranicznej firmy za doprowadzenie do korzystnego podpisania umowy zażądał 25% wartości naprawdę dużego kontraktu. Wszystko zależy od indywidualnej zachłanności.

Czy spotkała się Pani osobiście z próbą wyłudzenia łapówki?

Oczywiście. Niedawno składałam ofertę na przeprowadzenie szkoleń przez moją firmę. Poszłam na rozmowę z prezesem spółki, ale jego sekretarka wcześniej mnie uprzedziła, że jeśli chcę, by sprawa została pomyślnie załatwiona, muszę zapłacić. Myślałam, że to żart, ale prezes stwierdził podczas spotkania: "Każdy chce z czegoś żyć". Choć oficjalnie nie rozmawialiśmy na temat łapówki, byłam już uświadomiona, co mam zrobić, żeby moja firma dostała kontrakt. Wyszłam zniesmaczona.

Czy są inne formy korupcji?

Tak, bezpośrednie prowizje są często stosowane. Ale równie często mamy do czynienia z tzw. pseudołapówkami.

Czyli?

To rodzaj handlu wymiennego. Ponieważ w mojej firmie zajmujemy się również pośrednictwem pracy, to żeby dostać jakieś zlecenie, mam "prośby" o znalezienie pracy np. dla kogoś bliskiego prezesa spółki. Takie sytuacje są na porządku dziennym w wielu firmach i urzędach.

W przypadku niektórych firm zabraniam pracownikom wysyłać oferty mojej spółki. Z góry wiem, że jest potrzebna tylko po to, by stanowiła tło do ,,normalnego?? przetargu. W rzeczywistości prezes spółki jest już z kimś umówiony, a przetarg jest odpowiednio ,,ustawiony??.

Czy w Polsce opłaca się być uczciwym?

To zależy od postawy. Jeżeli ktoś nie chce kombinować, ma ograniczone szanse na rozwój własnej firmy. Generalnie w Polsce osoby uczciwe traktuje się jak, za przeproszeniem, pierdoły. Ktoś jest uczciwy, to znaczy, że nie umie sobie radzić. W Polsce nie ma etyki biznesu.

Jak to się objawia?

Jeśli na Zachodzie udowodni się komuś udział w aferze korupcyjnej, automatycznie oznacza to koniec jego kariery w biznesie. W Polsce, niestety, nie. Ponieważ Iksiński widzi, że wielu się udało, sam też próbuje. Na Zachodzie np. urząd skarbowy, rozliczając daną osobę, sprawdza również majątek rodziny. Jak się ,,dokopie??, że ciocia ma kilka domów, a prezes tylko niewielkie mieszkanko, od razu podejrzewa kombinacje i zaczyna drobiazgowo kontrolować poczynania prezesa. U nas można przepisać majątek na żonę i niczego nie da się udowodnić.

Jak można ograniczyć korupcję w Polsce?

Tylko poprzez radykalne działania. Wymiar sprawiedliwości powinien w końcu skazać przestępców, tak żeby inni wiedzieli, że branie łapówek może zniszczyć ich karierę. Trzeba zmieniać mentalność Polaków. Nie może być takich sytuacji, że jeżeli ktoś jest wyrzucany z administracji publicznej, to od razu trafia do prywatnych spółek, bo ma kontakty.

Czy i kiedy zmniejszy się skala korupcji w Polsce?

Zmniejszy się, ale moim zdaniem najwcześniej za dwa pokolenia Polaków. Obecni biznesmeni zostali wychowani w systemie socjalistycznym, w którym codziennie trzeba było kombinować. Teraz wzorzec ten przenoszą na działalność firm, którymi zarządzają.

Dziękuję za rozmowę.

Ewa Bałdyga

Parkiet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »