NFI - czwarty rozbiór Polski?

Z końcem 2005 roku upływa ustawowy termin realizacji Programu Narodowych Funduszy Inwestycyjnych. Z perspektywy minionego czasu ocena programu NFI wypada jednak bardzo żałośnie. Tak naprawdę interes życia zrobiły firmy zarządzające i osoby powiązane z nimi.

Przypomnijmy: "Program Narodowych Funduszy Inwestycyjnych" nie miał szczęścia od samego początku. Wymyślił go kto inny, kto inny miał go realizować. Później były problemy z przydziałem przedsiębiorstw, które mogą wejść do programu - ich liczba topniała z tygodnia na tydzień do 512.

Premier Waldemar Pawlak długo nie mógł podpisać programu i tym samym skierować go do realizacji. Aż wreszcie program wystartował. Każdy chętny obywatel brał dowód osobisty, 20 zł i szedł do banku. Tam dostawał pieczątkę w dowodzie, zostawiał opłatę i brał eleganckie świadectwo udziałowe stając się posiadaczem majątku.

Niektórzy bardzo krótko byli tymi posiadaczami, bo zaraz za rogiem stali panowie, którzy za każde świadectwo oferowali nawet dwa razy tyle, ile wynosiła opłata manipulacyjna, czyli nawet 40 zł. 100 proc. przebicia w ciągu kilku minut - to marzenie każdego giełdowego gracza. Niektórzy niepozorni panowie posuwali się w swojej wspaniałomyślności, że amatorom szybkiego zarobku pożyczali 20 zł na opłatę manipulacyjną, a nadwyżkę od razu wypłacali w "szklanym opakowaniu".

Reklama

Później program NFI stał się niczym nie ograniczoną pralnią pieniędzy, albowiem z mocy ustawy zyski i obrót świadectwami NFI były zwolnione z opodatkowania. Ile brudnego kapitału zostało w ten sposób wyprane, tego z pewnością nie wie nikt. Tymczasem na giełdzie ceny PŚU spekulacyjnie rosły, a później równie dynamicznie zaczęły spadać. Potem nastąpiła zamiana: 1 świadectwo na 15 akcji NFI. Niestety zamiana PŚU na akcje poszczególnych funduszy udowodniła, że dwa dodać dwa nie zawsze i niekoniecznie musi równać się cztery.

Fundusze, nie chcąc się dzielić z akcjonariuszami, wymyśliły ciekawy mechanizm wprowadzając do swoich statutów prawo do buy-back, czyli skupowania własnych akcji w celu ich umorzenia. W jaki sposób? - prosty. Najpierw wykupienie własnych akcji od drobnych akcjonariuszy, później ich umorzenie, sprzedaż składników majątku i wykup, po dowolnie wysokiej cenie - zasadniczo różnej od tej dla drobnych akcjonariuszy - zależnej tylko od zgromadzonych zasobów gotówkowych, własnych akcji od największych akcjonariuszy. Na koniec ... likwidacja funduszu, jako bezwartościowej wydmuszki.

Wnioski:

Podsumowując, trudno być zadowolonyn z programu, którego żaden z postawionych celów nie został zrealizowany. Program miał podnieść wartość firm biorących w nim udział, jednak zamiast wzrostu wartości spółek nastąpił ich spadek. Zyskali świetnie wynagradzani zarządzający. Firmy te niezależnie od efektów pracy otrzymywały nawet ok. 4 mln USD rocznie.

Nad prawidłowością procesu prywatyzacji miało czuwać państwo, jednak zamiast czuwać nad realizacją strategii, zachowywało się obojętnie. Zamiast wzrostu wartości spółek nastąpił spadek. Po ośmiu latach programu w rękach Skarbu Państwa zostało niewiele akcji funduszy, a proces zmniejszania jego zaangażowania postępuje nadal. Trwa wyprzedaż spółek portfelowych. Obecnie najbardziej istotnym składnikiem portfela inwestycyjnego funduszy jest gotówka na rachunkach bankowych. Mniejszościowe pakiety akcji powodują, iż Skarb Państwa mając po jednym przedstawicielu w radach nadzorczych jest tylko statystą w funduszach.

Notowania NFI

Źródło: Rzeczypospolita, Dziennik Polski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: świadectwo | firmy | Polskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »