Nie będziemy wymachiwać szabelką
Z Ludwikiem Sobolewskim, prezesem warszawskiej giełdy, rozmawia Kinga Żelazek
Co dalej z ekspansją na zagraniczne rynki? Nie powiodło się przejęcie znacznych udziałów w giełdzie w Lublanie, nie ma już szans na alians z giełdą w Budapeszcie. Wydaje się, że wyczerpały się możliwości przejęć w regionie.
Nie zgadzam się z ta opinią. Dla ścisłości trzeba powiedzieć, że nie staraliśmy się o giełdę w Budapeszcie, bo ona od dawna jest przejęta w sensie faktycznej decyzyjności przez giełdę wiedeńską. Teraz tylko to potwierdza przez formalne przejęcie pakietów od banków austriackich.
Są jeszcze inne możliwości ekspansji, chociaż zgadzam się, że mocno ograniczone, jeśli by planować transakcje dotyczące giełd w regionie. Tym niemniej Europa Środkowo-Wschodnia nie składa się tylko ze Słowenii.
Zresztą dzisiaj ekspansja na inny rynek odbywa się nie tylko przez zakup akcji tamtejszych giełd. Te akcje nie zawsze są też w znaczeniu praktycznym do kupienia. Poza tym my nie jesteśmy krajem takim jak Austria, który ma ?swoje? instytucje finansowe, mające udziały w innych instytucjach finansowych w regionie, włączając w to giełdy. My jesteśmy w zupełnie innej sytuacji. Dlatego musimy być kreatywni i nie możemy się poddawać. Planując rozwój, nie możemy włączać wszystkich polskich kompleksów, na czele z wymachiwaniem szabelką. Nie dlatego że to jest śmieszne, tylko dlatego że to jest nieproduktywne.
Czy to oznacza, że zarząd GPW rozważa współpracę z innymi giełdami, ale bez powiązań kapitałowych?
Nie, bo taka ogólna współpraca, mimo że może dawać jakieś praktyczne korzyści, nie prowadzi do konsolidacji rynków. Mam na myśli inne rozwiązania, ale nie chciałbym na tym etapie realizacji naszej strategii rozwijać tematu. Nasuwa mi się jednak trawestacja słynnego powiedzenia Jacka Kuronia: zamiast przejmować komitety, zakładajcie je. Być może to jest sposób myślenia, który na obecnym etapie rozwoju rynków kapitałowych staje się jednym z najbardziej wartościowych.
Czyli wykup udziału? W jakich giełdach w regionie?
My nie patrzymy na giełdy jako instytucje do przejęcia. Interesują nas rynki ze względu na ich potencjalną wielkość i atrakcyjność dla naszych inwestorów, albo ? bo to nie zawsze idzie w parze ? ze względu na ich naturalną bliskość wobec rynku polskiego. To znaczy, że będziemy prowadzić określone działania wobec Rumunii, Czech, Bułgarii, krajów byłej Jugosławii, a także małych rynków krajów nadbałtyckich. Chcemy korzystać z efektów globalizacji i z tego, że międzynarodowi inwestorzy alokują kapitał tam, gdzie jest szeroka oferta. Stąd też nasze działania w Turcji i Izraelu. Te kraje nie należą do regionu w zwykle przyjmowanym u nas rozumieniu i nie rozważamy tam inwestycji kapitałowych. Ale jest to obszar bardzo perspektywiczny, jeśli chodzi o debiuty tureckich i izraelskich spółek na naszym parkiecie ? co najmniej tak samo perspektywiczny jak Bułgaria.
A co z giełdą w Sofii ? czy tam sprawa jest już ostatecznie zamknięta, bo bułgarski rząd nie zgodził się na prywatyzację giełdy?
W BSE (Bulgarian Stock Exchange) państwo bułgarskie jest akcjonariuszem mniejszościowym. Pożyjemy, zobaczymy. W biznesie, na rynku finansowym, nawet tam gdzie jest trochę polityki, nie ma sytuacji ostatecznych.
Jeśli rumuński rząd w przyszłości zmieni prawo, tak aby zagraniczny inwestor mógł objąć większy niż 5 proc. pakiet akcji giełdy w Bukareszcie, to czy będziemy starać się o udziały w tej giełdzie? Główny konkurent GPW ? Wiener Boerse ? nie ukrywa, że przymierza się do zakupu akcji rumuńskiego parkietu.
Rynek rumuński będzie kiedyś jednym z najważniejszych w regionie Europy Środkowej. Dlatego nie wolno go zaniedbywać. Obecnie w Rumunii są dwie giełdy z aspiracjami do stania się liderem rynku. Na pewno silniejszą pozycję ma giełda w Bukareszcie, ale trudno powiedzieć, że Sibex, w której mamy udział kapitałowy, nie ma szans rozwoju. Ten rynek dopiero się formuje. W pewnym stopniu przypomina to sytuację na Ukrainie. Tam wielkość rynku jest niewielka, łączna wartość rocznych obrotów na wszystkich giełdach ukraińskich sięga kilku, kilkunastu miliardów dolarów. To tyle, ile kilka, kilkanaście sesji w Warszawie. Dlatego nie ma wielkiego znaczenia to, że Innex, nasza główna inwestycja w Ukrainie, ma dziś kilka procent udziału w obrotach ogółem. To są początki, i te udziały będą się zmieniać i będą liczone w stosunku do coraz większej całości. Rumunia jest dużo bardziej zaawansowana, ale w istocie jest to podobna faza rozwoju.
Czy zakup tak małego (około 2 proc.) pakietu akcji giełdy w Sybiu przyniesie GPW jakiekolwiek korzyści?
Sądzę, że mała inwestycja w Rumunii już przynosi korzyści GPW, bo dzięki niej jesteśmy w pewnej bliskości wobec rynku rumuńskiego, co owocuje dobrymi kontaktami na przykład z brokerami w tym kraju. Zamierzamy też wykorzystać współpracę z giełdą Sibex dla tworzenia wspólnej miniplatformy obrotu dla spółek rumuńskich.
W jaki sposób GPW chce rozwijać współpracę z rynkiem ukraińskim?
Nasze zaangażowanie na rynku ukraińskim będzie bardzo głębokie, a jego celem jest unowocześnienie tamtejszego rynku kapitałowego. Chcemy też zostać aktywnym uczestnikiem tego rynku i promować inwestycje z Ukrainy w Polsce i odwrotnie.
Czy po wypłacie Skarbowi Państwa ponad 400 mln zł dywidendy GPW będzie dysponowała odpowiednim kapitałem na budowę centrum finansowego w regionie?
Oczywiście, że tak. Finansowanie może być zapewnione z wielu źródeł. Nie ma w tym zakresie najmniejszych zagrożeń. Plan zagospodarowania części kapitału przez wypłatę dywidendy został opracowany w ścisłym porozumieniu z zarządem giełdy, a naczelne znaczenie miała przy tym strategia rozwoju GPW jako giełdy o znaczeniu regionalnym. Mam nadzieję, że zmniejszenie wielkości kapitału własnego pozwoli na optymalizację struktury akcjonariatu.
Jesteśmy też jedną z niewielu giełd europejskich, które nie konsolidują się z innymi parkietami na świecie. Według raportu IBnGR ?Perspektywy rozwoju rynku kapitałowego do 2012 r.? efektem może być utrata silnej pozycji w regionie. Jednak plany prywatyzacji GPW jak na razie nie zakładają przejęcia warszawskiego parkietu przez inwestora branżowego. Czy taka strategia nie osłabi w przyszłości pozycji GPW w regionie?
Nie, nie ma takiego zagrożenia. Obecnie realizowana strategia nie wyklucza pozyskania inwestora branżowego w przyszłości. Nie jesteśmy też na takim etapie rozwoju, że brak konsolidacji kapitałowej ogranicza nasz rozwój. Konsolidują się duże i wielkie giełdy. Małe ewentualnie dają się połknąć, tak jak Lublana, albo pozwalają na zatrzymanie swego rozwoju, tak jak Budapeszt. Inne, jak na przykład Praga, wybierają drogę lokalnego, ograniczonego rozwoju, a właściwie trwania ciągle w tej samej wielkości, dającej chwilowe poczucie komfortu. My nie należymy do żadnej z tych kategorii, my realizujemy plan wybicia się na status giełdy regionalnej. Jesteśmy wolni i możemy wybierać. Nasza strategia pozwala nam unikać przymusowych sytuacji.
Jaki ewentualny partner strategiczny byłby najlepszy dla naszego parkietu?
Najlepszy to taki, który może udzielić jak najbardziej produktywnego wsparcia dla umacniania pozycji GPW jako rynku, i nie może przynosić żadnych istotnych zagrożeń. W świetle tych dwóch zasadniczych kryteriów należy oceniać potencjalnych partnerów zarówno teraz, jak i w przyszłości. Teoretycznie może i tak się zdarzyć, że żaden z potencjalnych partnerów nie spełni tych warunków. I wtedy nie należy dążyć do aliansu. Mówię to po to, by dać wyraz przekonaniu, że do aliansu strategicznego nie wolno podchodzić dogmatycznie, lecz ? aż do bólu ? pragmatycznie.
A jak potoczyłyby się losy naszej giełdy, jeśli w przyszłości jej udziały przejęłaby giełda wiedeńska?
W ogóle wykluczam taką ewentualność, że Wiedeń miałby istotny udział w prawie współdecydowania o przyszłości GPW. W oparciu o analizę korzyści i zagrożeń, nie dostrzegam korzyści dla naszego rynku z takiego aliansu.
Zresztą, jaki sens miałoby takie przejęcie, skoro ? mówię to z pełną odpowiedzialnością ? najdalej za kilka lat będziemy jako rynek i jako GPW znacznie więksi niż giełda wiedeńska?