Nie jest za późno na zakupy
Efekt stycznia na GPW zadziałał i są duże szanse, by przeciągnął się na kolejne miesiące. Zadecyduje o tym zagranica, bo napływ oszczędności do funduszy inwestycyjnych w tym roku spadnie.
Portfele OFE ostatni raz były tak mocno zaangażowane w akcje w 2004 r., więc na duży popyt z ich strony nie można liczyć. Nadrobić to może kapitał zagraniczny, w styczniu bardzo pasywny na GPW. Powinien się jednak obudzić, bo w USA maleje ryzyko wzrostu inflacji i spowolnienia gospodarczego. "Miękkie lądowanie" za Atlantykiem oznacza, że fundusze będą nadal płynąć na rynki wschodzące. Jeśli tylko ich odprysk trafi na GPW, polskie indeksy będą rosnąć.
Dla zachodnich graczy jesteśmy krajem, w którym przez co najmniej trzy lata dynamika PKB może pozostać powyżej 5 proc. Co dziwi, uchodzimy za kraj stabilny politycznie, a różnicę między Sławomirem Skrzypkiem a Leszkiem Balcerowiczem dostrzega tylko niewielu analityków. Groźby inflacji nie widać, a przewaga gołębi w RPP oddala podwyżki stóp procentowych.
Wbrew powszechnym opiniom, przewartościowanie naszych akcji łatwo wyjaśnić potencjałem wzrostu polskich spółek. Stopa zysku (relacja zysku do wartości rynkowej) wynosi obecnie 5,1 proc. i ciągle jest wyższa od rentowności obligacji, a po wynikach kwartalnych różnica ta jeszcze wzrośnie. Można więc mówić raczej o przewartościowaniu poszczególnych akcji, a nie całego rynku.
W strukturze wzrostów jednak niewiele się zmieni. Banki, lustrzane odbicie całej gospodarki, od dwóch lat wyglądają na drogie i od dwóch lat szybko drożeją, bo dzięki nim inwestor czerpie bezpośrednio zyski z dynamiki polskiego PKB.
Perspektywy dwucyfrowego wzrostu nakładów inwestycyjnych nadal będą się też przekładać na kursy budowlańców. Po możliwej realizacji zysków po wynikach kwartalnych (marzec tradycyjnie jest najgorszym miesiącem na GPW) indeksy powinny nadal iść w górę.
Przemek Barankiewicz
