Niedowartościowanie sięga nawet 70%

Giełdowi gracze wierzą, że rok 2004 będzie stał pod znakiem wielkich zysków z zakupu akcji NFI. I mają ku temu fundamentalne podstawy.

Giełdowi gracze wierzą, że rok 2004 będzie stał pod znakiem wielkich zysków z zakupu akcji NFI. I mają ku temu fundamentalne podstawy.

"Stawiam, że w 2004 r. pewniakiem są akcje narodowych funduszy inwestycyjnych - Jupiter (w końcu pojawi się zysk - być może już za 4. kwartał, poza tym jest najtańszy ze wszystkich NFI i ma ciekawe aktywa, plany skupu i umorzenia 13 milionów akcji), NFI z grupy PZU (jak będzie buy-back zamiast tego przekrętu ze sprzedażą poza GPW udziałów w NFI i w firmie zarządzającej) i Foksal (Dwory - tylko ze sprzedaży tej firmy dostanie spokojnie co najmniej 6 zł na akcję, z tego co mówią transakcja w tym roku)".

Cytat z rekomendacji szanowanego biura maklerskiego? Nie. Analitycy chyba z zasady nie zajmują się już rynkiem NFI. To fragment wypowiedzi giełdowego gracza z jednej z internetowych list dyskusyjnych. Temat - w co inwestować w 2004 r. I ta opinia nie jest odosobniona.

Reklama

Zyski już są

Od początku roku indeks NIF, obrazujący zachowanie całego rynku, wzrósł już o 18 proc. W tym samym czasie WIG, główny indeks warszawskiej giełdy, zwyżkował o 13 proc. Czy wobec tego akcje NFI są już za drogie i hossa nas minęła? Można znaleźć argumenty, że nie. Okazuje się bowiem, że poza trzema przypadkami wartość aktywów jedenastu NFI przypadających na jedną akcję jest zdecydowanie wyższa niż wycena rynkowa. Co to oznacza? W przyszłym roku fundusze kończą mocno krytykowany Program Powszechnej Prywatyzacji. Zgromadzona gotówka będzie musiała zostać albo zainwestowana, albo podzielona między akcjonariuszy.

To drugie rozwiązanie jest bardziej popularne i lansowane. Jeśli nie przez same NFI, to na pewno przez przez giełdowych graczy. Stąd nadzieje na hossę na rynku NFI. Więcej - średnie niedoszacowanie akcji funduszy przekracza 30 proc. Jeśli wierzyć zasadzie, że rynek wcześniej czy później odzwierciedla wartość fundamentalną, to teoretycznie każda zainwestowana złotówka w akcje NFI powinna dać średnio 30 groszy zysku.

Kusząca perspektywa, choć z samej różnicy między wartością akcji a jej wyceną rynkową nie musi wynikać wcale hossa. Nadzieje na skup akcji są jednak silniejsze, tym bardziej że przykład dały już zarządzane przez Copernicus Finance fundusze Piast i Octava, odkupując część akcji znacznie powyżej wartości rynkowej.

Natańszy Jupiter

Obliczenia wskazują, że najbardziej niedoszacowane są akcje NFI Jupiter. Wartość aktywów netto przypadających na jedną akcję tego funduszu wynosi 4,37 zł, zaś kurs papierów podczas ostatnich sesji sięgał co najwyżej 2,55 zł. Różnica - 70 proc. Pod tym względem godne uwagi wydają się także papiery NFI z portfela grupy PZU, czyli Drugi NFI, NFI Progress i NFI im Eugeniusza Kwiatkowskiego. Tu niedoszacowanie wynosi odpowiednio 28 proc, 25 proc. i 28 proc. Warto jednak pamiętać, że skup własnych akcji wcale jest pewny - zarówno w przypadku Jupitera, jak i funduszy z grupy PZU. Największy w kraju ubezpieczyciel chce bowiem sprzedać wszystkie swoje aktywa związane z rynkiem NFI inwestorowi finansowemu. Właśnie trwa przetarg. Jeśli operacja się powiedzie, to strategia funduszy zostanie określona przez nowego, nieznanego jeszcze, właściciela. Skup własnych papierów wydaje się pewny, jeśli transakcja zakończy się fiaskiem - w taki sposób bowiem grupa PZU też może wycofać się z rynku. Niedawno NFI z grupy PZU otrzymały zgodę na wykup do 50 proc. własnych papierów - do września. To już druga zgoda, pierwszą należało "skonsumować" do końca marca.

- Nie zdążylibyśmy przeprowadzić operacji skupu własnych papierów do końca marca. Stąd wniosek do KPWiG - mówi Wojciech Grzybowski, prezes PZU NFI Management, firmy zarządzającej NFI z grupy PZU.

Kiedy fundusze ogłoszą wezwanie i skupią część własnych akcji? Nie wiadomo.

- Mamy czas do końca roku - deklaruje Janusz Koczyk, prezes Jupitera.

Odległa perspektywa, tym bardziej że Pekao, główny udziałowiec tego funduszu podobnie jak PZU chce sprzedać swoje udziały. Kupujący ponoć jest - kadra zarządzająca z Januszem Koczykiem na czele, choć on sam nie chce potwierdzić tej informacji. Rynek tego rodzaju informacje zdaje się pomijać. Będzie wezwanie? Będzie. To będzie hossa.

Nie do końca jasna jest strategia trzech funduszu zarządzanych kiedyś przez Private Equity Poland - Foksal, Siódmy NFI im. Kazimierza Wielkiego i Zachodni NFI. Akcje tych spółek chętnie kupują prywatne spółki inwestycyjne (np. Be4, Sykstus, Aton), których strategia inwestycyjna jest niewiadoma, choć wydaje się, że będą one chciały dalej inwestować, a nie szybko dzielić zgromadzony kapitał.

Aktywa na sprzedaż

Nowych inwestycji NFI już prawie nie podejmują - to też jest argument za podziałem gotówki. Nawet NFI Jupiter, który był na tym polu najaktywniejszy, zawiesił plany. Może dlatego, że zainwestowane 120 mln zł w ProFuturo, operatora sieci transmisji danych, okazało się totalną klapą. W 2003 r. spółka straciła 20 mln zł przy ponad 40 mln zł przychodów. Druga spółka z portfela - E-katalyst, inkubator spółek internetowych - zanotowała ponad 4,5 mln zł straty. Może te właśnie liczby tłumaczą aż 70-proc. różnicę w wartości akcji i jej wycenie rynkowej? Jeśli tak, to liderem rynku powinny być papiery NFI Foksal. Najważniejsza spółka tego funduszu - FCh Dwory - zarobiła 18,6 mln zł w porównaniu z 11 mln zł w 2002 r. Przychody wzrosły zaś z 720 mln zł do 840 mln zł. Foksal ma 45 proc. akcji Dworów i nie będzie ich trzymał w nieskończoność. Wiedzą o tym giełdowi gracze. Akcje tego funduszu handlowane są jako jedne z trzech powyżej teoretycznej wyceny.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: PZU SA | hossa | fundusze | skup
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »