Niełatwo zostać oferującym

Na giełdę wchodzi coraz mniej spółek. Szanse, by zostać oferującym dla nielicznych zainteresowanych upublicznieniem są niewielkie. W ciągu minionego półrocza przed debiutem na GPW swoje akcje sprzedawało zaledwie 8 firm. Żadne z biur nie zdominowało rynku. Po dwie spółki wprowadzili: CDM Pekao, BM BH i DM BIG-BG.

Na giełdę wchodzi coraz mniej spółek. Szanse, by zostać oferującym dla nielicznych zainteresowanych upublicznieniem są niewielkie. W ciągu minionego półrocza przed debiutem na GPW swoje akcje sprzedawało zaledwie 8 firm. Żadne z biur nie zdominowało rynku. Po dwie spółki wprowadzili: CDM Pekao, BM BH i DM BIG-BG.

Na giełdę wchodzi coraz mniej spółek. Szanse, by zostać oferującym dla nielicznych zainteresowanych upublicznieniem są niewielkie. W ciągu minionego półrocza przed debiutem na GPW swoje akcje sprzedawało zaledwie 8 firm. Żadne z biur nie zdominowało rynku. Po dwie spółki wprowadzili: CDM Pekao, BM BH i DM BIG-BG.

Zajęcie miały więc trzy z pięciu biur, obok DI BRE Banku i DM WBK, uznawanych za odgrywające istotną rolę na rynku ofert pierwotnych.

- To jest sezonowy biznes, bardzo silnie uzależniony od koniunktury na giełdzie. Od dłuższego czasu panuje marazm, ale myślę, że druga połowa roku będzie ciekawsza. Widać to chociażby po tym, co dzieje się w naszym biurze - powiedział PARKIETOWI Jacek Lewandowski, dyrektor departamentu ofert pierwotnych DI BRE Banku. DI BRE Banku w ciągu ostatniego pół roku nie był oferującym dla żadnej spółki, ale, jak zapewnia Jacek Lewandowski, na pewno zaistnieje na tym rynku do końca roku.

Reklama

- Przetrwać na rynku oferujących, szczególnie w obecnej sytuacji nie jest łatwo. Rynek jest wąski, a graczy wielu, ale tym, którzy mają już ugruntowaną pozycję, powinno się udać. Wbrew pozorom, wcale jednak nie chodzi o to, by w ciągu roku oferować walory wielu spółek, wystarczą 1-2 dobre emisje. Nawału ofert niskiej jakości nie potrzebuje wcale też rynek, lepiej, jeżeli jest ich mniej, ale są dobre - uważa Maciej Trybuchowski, dyrektor zarządzający CDM Pekao.

Biura maklerskie lubią po prostu to, co lubi rynek i na co można znaleźć klientów. Aby oferta miała szanse powodzenia, musi posiadać jakiś atut - może to być wielkość, interesująca branża, w jakiej działa spółka, perspektywy wzrostu wartości akcji czy bardzo dobry zarząd firmy. Najczęściej pod uwagę brana jest jednak wielkość.

Dla rynku, a tym samym i dla oferujących, interesujące wydają się emisje duże i średnie. Za średnie uchodzą oferty o wartości 20-50 mln zł, gdy przekraczają 50 mln zł, są już duże. - Duże emisje są dla oferujących szczególnie interesujące, zarówno ze względu na racjonalność kosztów, jak i fakt, że są one w stanie zaabsorbować rynek. Inwestorom, bowiem zależy na płynności - podkreśla Maciej Trybuchowski. - Mieliśmy też mniejsze oferty, ale należały one do lubianej przez inwestorów branży - dodaje.

Z punktu widzenia oferującego, przeprowadzane w minionym półroczu oferty nie należały więc do zbyt atrakcyjnych. Ich wartość oscylowała w granicach 10-30 mln zł. duża będzie za to nowa emisja akcji Areny, szacowana na 100-150 mln zł.

Spółek debiutujących na GPW byłoby jeszcze mniej, gdyby nie starania przyszłych oferujących. Firmy, które mogłyby wejść na giełdę i zainteresować inwestorów, poszukiwane są bardzo aktywnie. W pozyskiwaniu potencjalnych debiutantów giełdowych łatwiej jest biurom bankowym. Gdy firma rozważa pozyskanie kapitału, można jej jako jedno ze źródeł wskazać właśnie giełdę. Nie jest jednak łatwo. - Często mówi się, że należy szukać potencjalnych kandydatów na giełdę, tak, jakby byli gdzieś pochowani. Ale struktura gospodarki, niestety, jest taka, że interesujących firm jest niewiele. Oferujący musi też przygotować spółkę do rynku publicznego, nierzadko zajmuje to nawet ponad rok - mówi dyrektor zarządzający CDM Pekao. Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy na giełdzie panuje hossa. Gdy WIG przebija 18 tys. pkt., do biur napływa nawał pism z prośbą o przygotowanie publicznej oferty.

Okazją do zarobienia na rynku pierwotnym są również oferty spółek Skarbu Państwa. W tym roku niezłą szansą zarobku dla biur maklerskich mogłaby być sprzedaż akcji TP SA, KGHM i PKN ORLEN. Publiczna oferta maksymalnie 30% kapitału Telekomunikacji to przy obecnym kursie ok. 10 mld zł, 15% walorów KGHM ponad 600 mln zł, a 18% akcji PKN ORLEN - ok. 1,4 mld zł. Publiczna sprzedaż akcji tych firm pozostaje jednak sprawą bardzo niepewną. Przedsięwzięcia o tak dużej wartości dają zarobić licznej grupie biur maklerskich. Normą jest, że w konsorcjum oferujących znajduje się wielu brokerów i przeważnie są to biura bankowe, dysponujące największą siecią placówek. Przy dużych ofertach mobilizacja jest konieczna. Wystarczy przypomnieć, że w minionym roku na czerwcową ofertę akcji PKN ORLEN (26% kapitału spółki) tylko inwestorzy indywidualni złożyli zapisy na akcje o wartości przekraczającej 10 mld zł, czyli wartość całej firmy. Koordynatorami oferty PKN ORLEN byli CAIB wraz z Lehman Brothers. CSFB, Schroder Salomon Smith Barney i Robert Fleming tworzyły syndykat międzynarodowy. Konsorcjum krajowe składało się natomiast z WBK, BRE, Bank Handlowy i Pekao. W konsorcjum sprzedającym akcje inwestorów indywidualnych znalazły się niemal wszystkie biura.

- Znalezienie się w konsorcjum sprzedającym akcje daje brokerom zarówno korzyści prestiżowe, jak i finansowe. Każde biuro maklerskie stara się znaleźć w konsorcjum oferującym akcje interesujących dla rynku spółek - mówi szef departamentu ofert pierwotnych w DI BRE Banku. - Jednak nawet przy dużej skali oferty znalezienie się w konsorcjum sprzedającym nie jest tak korzystne, jak samodzielne oferowanie przy mniej znaczącej emisji - uważa Paweł Tamborski, członek zarządu CA IB Financial Advisers.

O wprowadzeniu banku czy biura maklerskiego do konsorcjum gwarantującego i sprzedającego decyduje kilka czynników, m.in. duża sieć dystrybucji. Oferujący włączą też instytucje, które są wyspecjalizowane w sprzedaży spółek z określonych sektorów. Zdarza się, że spółka robi uprzejmość tym, którym nie udało się zostać oferującym, zabiega o włączenie do konsorcjum obsługującego ją banku. W grę wchodzą też układy między domami maklerskimi, które nierzadko wzajemnie zapraszają się do konsorcjów. Jest to też oczywiście dzielenie ryzyka gwarantowania emisji.

- W przypadku średniej wartości ofert wynagrodzenie za oferowanie wahało się w granicach 3-4% wartości emisji, z czego od 60 do 70% przypada dla gwarantujących i sprzedających, reszta zostaje dla zarządzającego. Był to standard, który utrzymywał się przez bardzo długi czas, jednak przy słabnącym rynku ofert pierwotnych wynagrodzenie to zaczyna się obniżać - mówi Paweł Tamborski.

Ideałem jest, gdy zainteresowanie akcjami jest tak duże, że brokerzy mogą jeszcze zaoferować lewary kredytowe na zakup akcji. wówczas zarobek jeszcze wzrasta.

W 2000 r. oferowanie papierów wartościowych w obrocie publicznym dało biurom maklerskim niecałe 103 mln zł przychodów, wobec 706 mln zł, które przysporzyły brokerom prowizje od klientów za operacje papierami wartościowymi na rachunek klienta.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: konsorcjum | Orlen | GPW | firmy | pekao
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »