Ogromny deficyt cennego kruszcu. Popyt rośnie, a z nim ceny
Srebro na rynkach światowych od początku roku podrożało o ponad jedną trzecią. Hossa nabrała tempa w ostatnich dniach. Przyczynia się do tego prezydent USA, który partnerom handlowym swojego kraju znów chce zafundować wysokie cła. W tej sytuacji inwestorzy dostrzegają w srebrze, ale także w innych metalach szlachetnych, bezpieczną formę przechowywania kapitału.
- Prezydent Donlad Trump zapowiada 30-procentowe cło na towary meksykańskie. Nic więc dziwnego, że na rynkach wzrosły obawy co do stabilność dostaw srebra z Meksyku, który jest największym producentem tego metalu na świecie;
- Srebro to metal nie tylko szlachetny, ale także przemysłowy. Jest wykorzystywane w przemyśle precyzyjnym i elektronicznym, w stomatologii, jubilerstwie oraz w produkcji zielonej energii. Wszystkie te branże zgłaszają rekordowo duży popyt na surowiec;
- W niepewnych czasach nie tylko srebro jest chętnie kupowane. Wielki skok ceny notuje platyna, a kurs uncji złota utrzymuje się blisko rekordowego poziomu z kwietnia tego roku.
Srebro jest najdroższe od 2011 roku. Trwająca właśnie hossa wynosi cenę uncji nawet ponad granicę 39 dolarów. Metal od początku roku podrożał o więcej niż jedną trzecią. Na polskim rynku notujemy historycznie najwyższą cenę uncji - powyżej 141 złotych.
Analitycy techniczni zwracają uwagę na fakt, że cena srebra w ostatnich tygodniach wydostała się z szerokiego kanału wzrostowego pomiędzy wsparciem 28 dolarów a oporem 35 dolarów. Zdaniem Marcina Tuszkiewicza ze Squaber.com to jeszcze nie koniec wzrostów. - Zakładam, że kurs srebra będzie przyspieszał, a kolejny ważny poziom to 42 dolary za uncję. W dobie dużej emisji amerykańskich obligacji, obniżek stóp procentowych i zawirowania geopolitycznego metal powinien mieć się bardzo dobrze. Dopóki kurs uncji znajduje się powyżej poziomu 36 dolarów, to moim bazowym scenariuszem pozostają dalsze mocne wzrosty - podsumowuje Marcin Tuszkiewicz.
Trzeba pamiętać, że srebru wciąż bardzo dużo brakuje do rekordu wszech czasów. Historyczny szczyt na poziomie 50 dolarów za uncję osiągnięto w 1980 roku. Pół dolara zabrakło do tego wyniku w kwietniu 2011 roku, kiedy to świat borykał się z następstwami wielkiego kryzysu finansowego z lat 2008-09. Wówczas wystarczyło dwa i pół roku, żeby inwestycja w srebro przyniosła inwestorom wielokrotny zysk.
Dużo o rynkowej pozycji srebra mówi wskaźnik gold-silver ratio. Pokazuje on, ile uncji srebra trzeba przeznaczyć na kupienie jednej uncji złota. Oblicza się go, dzieląc cenę rynkową złota przez cenę srebra. Im wyższa proporcja, tym bardziej niedowartościowane jest srebro w stosunku do złota lub złoto przewartościowane w stosunku do srebra. W tej chwili wskaźnik wynosi 87. Przyjmuje się, że powyżej 70 srebro jest niedoszacowane, a złoto zbyt drogie, a poniżej 40 srebro jest drogie, a złoto zbyt tanie. To oznacza, że "księżycowy metal" ciągle ma dużo do nadrobienia do swojego "bogatszego brata", mimo że gold-silver ratio jest najkorzystniejszy dla srebra od grudnia 2024 roku.
Najnowszy skok ceny srebra to także efekt przedłużających się napięć w światowych relacjach handlowych oraz oczekiwania na finalny kształt polityki celnej Stanów Zjednoczonych. Zaraz po tym, jak prezydent Donald Trump zapowiedział 50-procentowe cło na import miedzi, na giełdzie nowojorskiej ten metal podrożał o kilkanaście procent.
Trzeba tu pamiętać, że wydobycie miedzi i srebra, a także rynki tych surowców, są ze sobą ściśle związane. Dobrze to wiedzą ci, którzy interesują się działalnością naszego KGHM. Nagły popyt na miedź importowaną do USA doprowadził do rekordowych skoków notowań kontraktów na giełdzie Comex, co pośrednio miało wpływ na cenę srebra.
Prezydent USA zapowiada także 35-procentowe cła na dobra importowane z Kanady i 30-procentowe dla Unii Europejskiej i Meksyku. Nic więc dziwnego, że na rynkach wzrosły obawy o stabilność dostaw srebra z Meksyku, który jest największym producentem tego metalu na świecie. W dodatku dynamiczny odpływ srebra z Europy do Stanów Zjednoczonych spowodował spadek jego zapasów przede wszystkim w magazynach londyńskiej giełdy. Następstwem tego faktu było podbicie kursu metalu przez spekulantów liczących na arbitraż między cenami w Nowym Jorku i Londynie.
Duży udział w najnowszym rajdzie cenowym "księżycowego metalu" mieli inwestorzy instytucjonalni, przede wszystkim fundusze ETF. Z danych Silver Institute wynika, że w pierwszej połowie 2025 roku do zabezpieczonych srebrem ETF napłynęło łącznie 95 milionów uncji metalu, co zwiększyło całkowite globalne zasoby do 1,13 miliarda uncji. To wynik niewiele słabszy od rekordowego poziomu 1,21 miliarda uncji z lutego 2021 roku. Silver Institute zauważa, że czerwiec 2025 roku przyniósł największy miesięczny wzrost kursu srebra od czasu szoku cenowego wywołanego przez użytkowników Reddita na początku 2021 roku. W zeszłym miesiącu srebro podrożało o 9,5 proc.
Rynek srebra charakteryzuje się większą zmiennością niż rynek złota, co wynika częściowo z jego mniejszej skali, a także z faktu, że jest to metal nie tylko szlachetny, ale także przemysłowy. Srebro wykorzystywane jest w przemyśle precyzyjnym i elektronicznym, w stomatologii, jubilerstwie oraz w produkcji zielonej energii - jest elementem między innymi paneli fotowoltaicznych.
Zastosowania srebra, szczególnie w technologiach związanych z energią odnawialną i elektroniką, mogą być dodatkowym czynnikiem wspierającym długoterminową hossę. Rosnące zapotrzebowanie na panele słoneczne, baterie i zaawansowane technologie elektroniczne zwiększa przemysłowy popyt na srebro. To odróżnia ten metal od złota, które jest wykorzystywane głównie jako magazyn wartości i do wytwarzania biżuterii.
Wszystko wskazuje na to, że ten rok będzie już czwartym z rzędu, w którym rynek fizycznego srebra doświadczy deficytu. Według prognoz Silver Institute, niedobór ma wynieść aż 117 milionów uncji, mimo że globalne wydobycie wzrośnie o 1,5 proc. Eksperci instytutu podkreślają, że bardzo wysoki będzie popyt szczególnie ze strony branży energii słonecznej, ale także pojazdów elektrycznych i technologii ekologicznych. Wykorzystanie srebra w przemyśle ma w tym roku zamknąć się liczbą 677,4 miliona uncji, co będzie powtórzeniem rekordowego wyniku z 2024 roku.
Liczni eksperci zwracają uwagę na fakt, że niedoinwestowana jest branża wydobywania srebra. W tej chwili ponad 70 proc. tego metalu to produkt uboczny przy wydobyciu miedzi, złota i innych pierwiastków. Nowe kopalnie srebra stają się niezbędne do zaspokojenia rosnącego popytu. Jeśli nie powstaną, deficyt metalu urośnie do ogromnych rozmiarów, a to oznacza, że cena będzie systematycznie rosła z powodu coraz bardziej ograniczonej podaży.
Analitycy TD Securities twierdzą, że jeśli utrzymają się obecne warunki geopolityczne i ekonomiczne, to osiągnięcie poziomu 50 dolarów za uncję srebra jest celem realistycznym. Z ich danych wynika, że na rynku w tej chwili dostępnych jest jedynie około 155 milionów uncji srebra, co stanowi najniższy poziom w historii.
W tym miesiącu nie tylko srebro osiąga wyżyny. Za uncję platyny, która jeszcze na początku kwietnia kosztowała 910 dolarów, teraz płaci się ponad 1400 dolarów. Drogie jest także złoto, choć tu cena na poziomie około 3350 dolarów nie jest tak efektowna jak w kwietniu, kiedy biła historyczny rekord, śrubując go do 3509 dolarów.
Metale szlachetne stają się "bezpiecznymi przystaniami" z wielu powodów. Inwestorzy widzą niezmiennie skomplikowaną sytuację geopolityczną, z przedłużającą się wojną rosyjsko-ukraińską i napiętymi relacjami na Bliskim Wschodzie.
Przede wszystkim jednak wojny handlowe i protekcjonizm mają daleko idące konsekwencje dla globalnych łańcuchów dostaw i wzrostu ekonomicznego. Niepewność co do przyszłych relacji między największymi gospodarkami świata skłania inwestorów do poszukiwania alternatywnych form przechowywania kapitału, dających ochronę przed spadkami wartości. Srebro, platyna, czy złoto, jako aktywa fizyczne niezależne od systemów politycznych i gospodarczych, stanowią naturalny wybór w takich okolicznościach.
Jacek Brzeski