Ostrożne patrzenie w przyszłość

Mimo pozytywnego przebiegu ostatnich sesji i zmniejszenia skali październikowych strat na giełdach z dużą ostrożnością patrzymy w przyszłość.

Mimo pozytywnego przebiegu ostatnich sesji i zmniejszenia skali październikowych strat na giełdach z dużą ostrożnością patrzymy w przyszłość.

W naszym podstawowym scenariuszu warszawski parkiet nie osiągnął jeszcze poziomu, od którego odbicie może doprowadzić do trwałego i silnego, przynajmniej 30-40-proc. odbicia. Spodziewamy się ponownego zejścia WIG do strefy 24-26 tys. pkt, może nieco niżej i dopiero potem rynek miałby szansę wygenerować pokaźny wzrost.

Za takim scenariuszem przemawia kilka czynników. Wynikają głównie z analizy technicznej, ale trudno się dziś opierać na innych wskazówkach. Chodzi przede wszystkim o to, że część rynków nie osiągnęła kluczowych wsparć w średnim terminie, a odbicie zaczęło się bez ich przetestowania. Na przykład S&P 500 zaczął zyskiwać zanim spadł do dołków internetowej bessy (777-800 pkt). Podobnie zachował się europejski DJ Stoxx 600. Silnego wsparcia nie osiągnął jeszcze również MSCI EM. Tak samo jest z indeksem CRB, czy kursem EUR/USD. Wszystkie te trzy ostatnie rynki są bardzo ze sobą mocno powiązane w ostatnim czasie. To dodatkowo wzmacnia przekonanie, że jest szansa na zrealizowanie naszego scenariusza.

Reklama

Zmierzanie jednego rynku do wsparcia powinno pociągnąć za sobą resztę. Jednocześnie jednak bierzemy pod uwagę, że wydarzenia nie muszą potoczyć się wedle naszego scenariusza. W tym kontekście zwracamy uwagę na sygnały, które mogłyby go zanegować . Pierwszym poważnym symptomem byłoby wyjście WIG ponad 28,2 tys. pkt. To ograniczałoby zagrożenie pojawieniem się mocniejszych zniżek w krótkim terminie. Z tym założeniem przystępujemy do dzisiejszej sesji i pozostałych notowań tego tygodnia. Przyświeca nam przy tym świadomość pogarszających się warunków w amerykańskiej i światowej gospodarce. Wykazały to po raz kolejny dane o dochodach i wydatkach osobistych Amerykanów.

Wydatki spadły we wrześniu o 0,3% w porównaniu z sierpniem, ale nie tylko to martwiło. Publikowane przy tej okazji informacje o wielkości płaconych przez Amerykanów odsetek od kredytów wykazały wzrost, co nie jest zjawiskiem charakterystycznym dla okresów spowolnienia. Wciąż ich wartość jest większa niż średnio w ostatnich 3 latach. W przeszłości okresy osłabienia koniunktury prowadziły do ich spadku wyraźnie poniżej tej średniej. Charakterystyczne były też wiadomości o tym, że blisko jedna piąta Amerykanów ma zobowiązania z tytułu obsługi kredytów hipotecznych większe niż wartość ich domów. To oznacza, że w przypadku zaprzestania obsługi długu sprzedaż domu nie pozwoli na zaspokojenie roszczeń banku.

Znakiem obecnych czasów są pesymistyczne opinie wygłaszane przez analityków. Pamiętamy raport JP Morgan przestrzegający przed spadkiem wartości złotego. W podobnym tonie wypowiedzieli się specjaliści Morgan Stanley. Są zdania, że obniżki stóp procentowych i działania mające pomóc sektorowi bankowemu nie uchronią globalnej gospodarki przed recesją. To zaś przyczyni się do dalszego osłabienia walut na emerging markets. Do wyborów w Ameryce nie przywiązujemy większego znaczenia. Mogłyby mieć wpływ na nastroje, ale w obecnych warunkach inwestorzy mają inne zmartwienia. Jednocześnie nie widać powodów, dla których zwycięstwo jednego albo drugiego kandydata miałoby odwrócić kierunek rozwoju zdarzeń w gospodarkach i na rynkach.

Katarzyna Siwek

Expander.pl
Dowiedz się więcej na temat: przyszłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »