Parkiety spłynęły krwią...
Gdzie nie spojrzeć, tam zagościły dziś duże spadki. Inwestorzy na całym świecie wykazują totalny brak zaufania do rynków akcji i boją się, że amerykańska recesja będzie miała zasięg globalny.
Fatalną samą z siebie atmosferę potęgują inwestycyjne autorytety. Georege W. Soros - jeden z najbardziej znanych inwestorów na świecie - powiedział, że obecny kryzys jest najgorszym po drugiej wojnie światowej i będzie miał daleko idące reperkusje.
Za przyczynę światowych spadków uważa się piątkowe wystąpienie prezydenta USA, na którym zarysował on plan działań, których celem jest zapobieżenie recesji w USA, ale plan tylko pogorszył sprawę (nie chodzi o założenia, ale że w ogóle jest potrzebny). Dla kontrastu - szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego uważa, że podstawy polskiej gospodarki są zdrowe, a wzrost PKB utrzyma się w tym roku powyżej 5 proc.
Sytuacja na GPW
Jak było - każdy widział. Warto zwrócić uwagę na obroty, które wyraźnie się skurczyły, choć 2 mld PLN na całym rynku akcji to nie jest drobna kwota. Także na to, że mimo fatalnej atmosfery na giełdach europejskich dopiero w ostatnich minutach przełamane zostały dołki z minionego tygodnia (2860-70 pkt) pełniące rolę istotnego wsparcia. Te ostatnie minuty sprawiają wrażenie jakby obliczonych na wywołanie paniki, bo trudno uwierzyć w racjonalne powody przeceny np. PKO BP o prawie 10 proc. na jednej sesji. Trudno powiedzieć czy panikę uda się wywołać - tu zadecydują nerwy klientów TFI. Odbiciu paradoksalnie sprzyjają podłe nastroje (coraz mniej inwestorów wierzy w odbicie), choć kontrakty na WIG20 wciąż są o 50 pkt nad indeksem (tu optymizm wciąż jest zbyt duży).
Podrożały akcje 33. spółek, potaniały 282. (średnio o 5 proc.).
Giełdy w Europie
Nastroje na parkietach europejskich nie odbiegały dzisiaj za bardzo od tych panujących na innych kontynentach, co znacząco odbiło się na portfelach akcjonariuszy - giełdy Starego Kontynentu załamały się tracąc najsilniej od ponad sześciu lat (dokładnie od ataków z 11 września 2001 r.). Niemiecki DAX stracił dzisiaj 7,2 proc., francuski CAC40 6,8 proc., a brytyjski FTSE 5,5 proc. Co było przyczyną takiego niekontrolowanego odwrotu akcjonariuszy? Poza złymi nastrojami po rozczarowaniu ogłoszonym w piątek planem ratowania amerykańskiej gospodarki, było nią umocnienie jena (zachęcające inwestorów do ograniczania carry trade) oraz spadki cen surowców. Trochę dziwi, że na tej panice najgorzej wyszli inwestorzy niemieccy, bowiem gospodarka naszych zachodnich sąsiadów wygląda na jedną z najsilniejszych w regionie. To potwierdza, że przy obecnym stanie emocji wycena fundamentalna jest odsunięta na drugi plan. Giełda amerykańska dziś nie pracuje.
Łukasz Mickiewicz, Emil Szweda