PGNiG jest gotowe walczyć

Rozmawiamy z Michałem Szubskim, Prezesem Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa

Wrócił pan z Moskwy z informacją, że kontrakt z Gazpromem, który zastąpi brakujące dostawy gazu ziemnego, może być podpisany na początku maja. Wszyscy myśleli, że nastąpi to jednak w Moskwie.

- Też mieliśmy taką nadzieję. Stanowiska są uzgodnione. Mieliśmy ze sobą wydrukowaną wersję kontraktu, by ją ewentualnie podpisać. Nie doszło do tego, ale myślę, że ten tydzień będzie kluczowy. Trzeba podkreślić, że nikt już właściwie nie ma pytań do treści samego kontraktu. Aby go jednak parafować, konieczne jest ustalenie, jak wpisuje się on w szerszy kontekst negocjacji międzyrządowych oraz czy nasze działania nie są przedwczesne w stosunku do rozmów rządowych, które jeszcze się nie rozpoczęły. Zaznaczam, że polska strona swoją pracę wykonała, a od półtora miesiąca strona rosyjska nie odpowiada na zaproszenia. Minęły już trzy proponowane wstępnie daty spotkań, na których grupy międzyrządowe mogłyby negocjować.

Jakie są zatem faktyczne szanse, że gaz w najbliższych dniach popłynie do Polski?

- Z punktu widzenia biznesowego nic nas nie dzieli od podpisania kontraktu. Teraz trzeba raczej ogólnego, dobrego klimatu politycznego. Obecnie nie ma zagrożenia dla Polski, bo potrzebny nam gaz otrzymujemy. Nie ma pewnej części dostaw, których nie dostarcza RosUkrEnergo (RUE). Pozostałe dostawy i własne wydobycie równoważą bieżą- ce zapotrzebowanie naszych klientów. Z pomocą przyszła pogoda, ponieważ przy tak wysokich temperaturach notujemy bardzo duży spadek zapotrzebowania sektora ogrzewającego gazem ziemnym. Oczywiście jest problem z przygotowaniem się do zimy, ale mamy jeszcze pewien margines czasowy.

To znaczy ile czasu?

- Nie ma sztywnego momentu, od którego nie damy już rady zgromadzić zapasów na zimę. Jeśli zaczniemy robić to we wrześniu, to oczywiście do października nie zdążymy. Zatłaczanie magazynów stałym dopływem gazu najlepiej byłoby rozpocząć w maju. W tej chwili możemy do nich przesyłać tylko te ilości gazu, które nie zostały skierowane do bieżącej konsumpcji. Trochę pomaga nam też dekoniunktura, bo widać, że przemysł odczuwa spadek popytu, w związku z tym odbiera nieco mniej gazu. Nadwyżki możemy więc magazynować. Nie ukrywam, że to jednak za mało, by w pełni przygotować się do sezonu grzewczego.

Rozmawiał Michał Duszczyk

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: górnictwa | Gotowi? | PGNiG
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »