PGNiG po południu zanotował spadek ciśnienia gazu

PGNiG w środę w godzinach popołudniowych zanotował spadek ciśnienia gazu ziemnego w punkcie zdawczo-odbiorczym na granicy polsko-białoruskiej. Od godz. 17 ciśnienie gazu powróciło jednak do normy, a dostawy realizowane są zgodnie z zamówieniem PGNiG - poinformowała spółka w komunikacie.

PGNiG w środę w godzinach popołudniowych zanotował spadek ciśnienia gazu ziemnego w punkcie zdawczo-odbiorczym na granicy polsko-białoruskiej. Od godz. 17 ciśnienie gazu powróciło jednak do normy, a dostawy realizowane są zgodnie z zamówieniem PGNiG - poinformowała spółka w komunikacie.

"Zarząd Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa SA informuje, iż w dniu dzisiejszym w godzinach popołudniowych zanotowano spadek ciśnienia gazu ziemnego w punkcie zdawczo-odbiorczym Wysokoje na granicy polsko-białoruskiej, w wyniku którego stopniowo zmniejszana była dostawa gazu ziemnego w stosunku do zamówionej ilości gazu" - napisano w komunikacie.

"Od godziny 17:00 ciśnienie gazu ziemnego przez ww. punkt powróciło do normy, a dostawy realizowane są zgodnie z zamówieniem PGNiG. Zmiany te nie były odczuwalne dla klientów gazu ziemnego w Polsce" - dodano.

Reklama

PGNiG poinformował, że zaistniała sytuacja nie miała żadnego wpływu na dostawy gazu do klientów indywidualnych i przemysłowych w Polsce.

"Aby jednak zabezpieczyć płynność dostaw PGNiG prewencyjnie podjęło działania, które umożliwią w razie potrzeby zwiększenie odbioru gazu przez punkt Drozdowicze na granicy polsko-ukraińskiej. Pozwoli to na utrzymanie zaplanowanego poziomu dostaw gazu z kierunku wschodniego" - napisano w komunikacie prasowym.

W środę rano Gazprom ograniczył dostawy gazu dla Białorusi o 60 proc. w stosunku do normalnego przepływu. Wcześniej ograniczył dostawy w poniedziałek o 15 proc. i we wtorek o kolejne 15 proc. Rosyjski gigant chce w ten sposób zmusić Białoruś, by zapłaciła za dostawy realizowane od początku roku. Rosjanie szacują dług na 192 mln dolarów.

W konsekwencji prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka polecił we wtorek rządowi wstrzymać tranzyt rosyjskiego gazu przez terytorium Białorusi do krajów UE, dopóki Gazprom nie zapłaci swego zadłużenia za tranzyt, które Łukaszenka szacuje na 260 mln dolarów.

Prezes rosyjskiego koncernu Aleksiej Miller poinformował w środę w telewizji NTV, że tranzyt gazu przez Białoruś do krajów UE odbywa się normalnie. Gazprom zmniejszył dostawy do tego kraju o 15 proc. w poniedziałek i o kolejne 15 proc. we wtorek. W środę rano Gazprom zmniejszył dostawy gazu na Białoruś o 60 proc. w stosunku do normalnego przepływu. Rosja ostrzega Białoruś, że ostatecznie zmniejszy je o 85 proc., jeśli kraj ten nie spłaci długów.

Gazprom chce zmusić w ten sposób Białoruś do zapłacenia zaległych płatności za gaz szacowanych na 192 mln dolarów. Jednocześnie rosyjski gigant gazowy przyznał w środę, że Białoruś zapłaciła za gaz dostarczony do tego kraju w maju. Do zapłaty został jednak dług za surowiec dostarczany od początku br. Rosjanie określają wysokość zadłużenia na 192 mln dolarów.

Prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka polecił we wtorek rządowi wstrzymać tranzyt rosyjskiego gazu przez terytorium Białorusi do krajów UE, dopóki Gazprom nie zapłaci swego zadłużenia za tranzyt. Łukaszenka szacuje, że Gazprom jest winien jego krajowi z tego tytułu 260 mln dolarów.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »