Po co dolewać oliwy do ognia
KGHM to tzw. spółka surowcowa. Od ceny miedzi w największym stopniu zależą jej wyniki. Dzięki hossie na rynkach metali firma była lokomotywą warszawskiej giełdy. KGHM to również spółka tzw. polityczna. Skarb Państwa ma w niej ponad 44 proc. kapitału i po każdej zmianie rządu dochodzi do roszad w kierownictwie. Po ostatnich prezesem jest członek PiS -u, a jego zastępcą były bliski współpracownik Prezydenta RP.
Wydawałoby się więc, że Jarosław Kaczyński oddał KGHM w dobre ręce. Czy na pewno? W wywiadzie udzielonym "Naszemu Dziennikowi" powiedział " (...) potrzebne są także decyzje w sprawie zmiany kierunków takich spółek, jak PZU, KGHM Polska Miedź czy PSE. Przypuszczam, że to się dokona w ciągu najbliższych dwóch, trzech tygodni". O jakie zmiany chodzi - nie wyjaśnił. Pozostaje niepewność, a tej nie lubią inwestorzy. Oczywiście to, że kurs KGHM spadł wczoraj poniżej 100 zł, nie jest "zasługą" prezesa Kaczyńskiego, tylko tego, co dzieje się z ceną miedzi i na rynkach wschodzących. Ale po co dolewać oliwy do ognia.
Zmianę zarządu inwestorzy przełkną, ale mogą się niepokoić o to, jak KGHM zagospodaruje gotówkę. Tej generuje sporo. Przecież może się zrodzić pomysł, aby firma wzięła udział w prywatyzacji jakiegoś przedsiębiorstwa - budżet będzie mieć pieniądze, a rząd nie utraci nad nim kontroli. Albo może siź pojawić koncepcja wsparcia planu budowy mieszkań. Za to KGHM zebrałby dobre noty nie tylko od premiera Marcinkiewicza, ale i od części załogi. Największy związek zawodowy funkcjonujący w spółce chce przecież, żeby firma przeznaczyła 100 mln zł na pożyczki na zakup działek i domów.