Polski inwestor - kto to taki?

Czym polscy inwestorzy różnią się od innych? Wiele osób zadaje mi to pytanie, a więc zdecydowałem się odpowiedzieć na nie bardziej wyczerpująco. Na początek nieco historii.

Od końca drugiej wojny światowej do roku 1990 istniały bardzo niewielkie możliwości inwestowania, które w praktyce ograniczały się do nieruchomości, lokat bankowych i dewiz, które na ogół przechowywane były w gotówce. Dwie z tych inwestycji okazały się spektakularnie rentowne w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, dając milionowe zyski w złotówkach (starych). Wartość tak nieruchomości, jak i dewiz wzrosła, podczas gdy złotówka ulegała gwałtownej dewaluacji w okresie wszechpanującej hiperinflacji.

Czy oznacza to, że są to najlepsze inwestycje na przyszłość? Prawdopodobnie nie. Posłużmy się analogią: czy z faktu, że Trabant był bardzo praktycznym samochodem w latach osiemdziesiątych wynika, że będzie takim w przyszłości? O ile dobrze orientuję się w przepisach Unii Europejskiej, trabanty nie będą nawet dopuszczone do ruchu. W przypadku inwestowania, nie wolno czekać, aż regulatorzy powiedzą nam, iż nadszedł czas na zmianę - należy stale się uczyć i wykorzystywać zdobytą wiedzę.

Reklama

To pokazuje trzy różnice charakteryzujące polskich inwestorów - mają oni znacznie krótsze doświadczenie, niż inwestorzy w innych krajach, przez długi czas mieli do dyspozycji znacznie mniej możliwości inwestowania, a sukcesy odniesione w dwóch wspomnianych kategoriach inwestycji prawdopodobnie skłonią ich do dalszego koncentrowania się właśnie na nich. Owo historyczne doświadczenie pozwala również na wyjaśnienie, dlaczego mniej niż 40 proc. z Polaków posiada rachunki bankowe, podczas gdy w większości krajów zachodnich ta proporcja przekracza 90 proc.

Czy nasze wejście do Unii to zmieni?
Nie tak bardzo, jak lektura artykułów autorstwa doświadczonych inwestorów. Ponieważ już Państwo czytacie ten artykuł, istnieje prawdopodobieństwo, iż znajdziecie się wśród 10 proc. najbardziej skutecznych inwestorów w Polsce. Ci, którzy uważają, iż są być może za starzy na naukę, niech wezmą przykład z mojej matki, którą nauczyłem podstaw inwestowania, kiedy miała 73 lata. Przez resztę życia zyski jej portfela inwestycyjnego plasowały się w górnych 20 proc. inwestorów, czasami przewyższając moje zyski.

W ciągu ostatniej dekady nastąpiło gwałtowne rozszerzenie możliwości inwestowania dla polskich inwestorów, być może zbyt duże, aby większość osób mogła je ogarnąć. Po naszej akcesji do UE proces ten może jeszcze nabrać tempa, jako że pojawi się znacznie więcej europejskich towarzystw funduszy inwestycyjnych i zarządzających aktywami, którzy będą chcieli sprzedawać swoje usługi. Na dzisiaj Polacy mogą wybierać spośród ponad 200 akcji znajdujących się w obrocie na polskim rynku giełdowym, 120 funduszy inwestycyjnych, oraz mają możliwość inwestowania w zagraniczne akcje i fundusze.

A jaka jest rzeczywistość?
Mniej niż 2 proc. osób inwestuje w akcje i fundusze inwestycyjne, co jest wielkością niemal niezauważalną, kiedy porównamy to z ponad 70 proc. w USA. Kluczem do zmiany tego stanu są informacja i wiedza, a nie rozmnożenie możliwości. W Europie jest ponad 40.000 funduszy, w Stanach Zjednoczonych inwestor ma do dyspozycji 10.000 akcji i 7.000 funduszy. Jednakże, chociaż duży odsetek obywateli tego kraju inwestuje, niewielu z nich jest w stanie zrozumieć i śledzić wszystkie dostępne możliwości. Jednym z powszechnie popełnianych błędów, jakie obserwuję w Polsce i na innych rynkach, gdzie inwestorzy mają niewielkie doświadczenie, to brak geograficznej dywersyfikacji. Najprawdopodobniej Państwo wiecie dużo na temat polskich firm z telewizji, gazet i z czasopism. Nie ma nic złego w pozostawaniu lojalnym wobec własnego kraju, szczególnie, jeżeli chodzi o zakupy. Jednakże zadajcie sobie, Państwo, pytanie: Czy Wasz samochód został wyprodukowany w Polsce? Czy kupujecie tylko polską żywność i inne artykuły? Czy kupujecie artykuły spożywcze tylko w polskich sklepach? Czy też (jak podejrzewam) zapominacie o lojalności, kiedy ceny lub jakość produktów zagranicznych lub w zagranicznych sklepach są bardziej korzystne?

Inwestycje należy dywersyfikować niezależnie od patriotycznej lojalności. Pomyślcie, Państwo, o ryzyku, na jakie się narażacie w przypadku recesji w polskiej gospodarce. Narażacie się nie tylko na ryzyko utraty pracy, ale także Wasze inwestycje tracą na wartości wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebujecie. Polskie papiery wartościowe stanowią mniej niż 0,1 proc. kapitalizacji światowej. Po co inwestować 100 proc. swoich środków w Polsce? Jak niektórzy żartem powiadają, ograniczenie się do inwestycji w Polce, to jak stwierdzenie, że będziemy kupować akcje tylko firm, których nazwy zaczynają się od liter zawartych w przedziale pomiędzy Pn i Pr. Nie twierdzę, że inwestorzy w innych krajach nie popełniają tego samego błędu.

Amerykańskie papiery wartościowe stanowią ponad 55 proc. światowego rynku kapitałowego, a więc ci, którzy ograniczają się tylko do walorów amerykańskich analogicznie kupują akcje firm, których nazwy rozpoczynają się od liter pomiędzy A i O - nie jest to sytuacja idealna, ale jednak dywersyfikacja jest nieco większa. Istnieje jeden czynnik, nad którym inwestorzy nie mają bezpośredniej kontroli, a mianowicie obowiązujący w danym kraju system podatkowy i zachęty podatkowe. Na przykład, w amerykańskim systemie podatkowym odsetki, dywidendy i zyski kapitałowe były opodatkowane praktycznie od zawsze. W Polsce do niedawna nie było tych podatków, chociaż nie stanowiło to większego bodźca do inwestowania w takim zakresie, w jakim się spodziewałem.

W latach 1982-83, Ronald Reagan wprowadził bodźce podatkowe dla oszczędności emerytalnych. Te konta emerytalne stanowiły ogromne źródło kapitału napędzającego boom gospodarczy w Stanach Zjednoczonych w ciągu ostatnich 20 lat. Obecny Prezydent Stanów Zjednoczonych (czyżby przypadkowo również Republikanin?) uruchomił następną rewolucję zmniejszając podatek od dywidend i zysków kapitałowych. Fakt ten jest na tyle znaczący, że może skłonić Państwa do rozważenia możliwości zainwestowania części Waszych środków w akcje amerykańskich spółek.

Spójrzmy na to z innej perspektywy
W czym polscy inwestorzy podobni są do innych? Przede wszystkim, popełniają te same błędy. Zbyt wcześnie na osąd, czy Polacy nauczą się czegoś na tych błędach, czy też po prostu zaprzestaną inwestowania. Przeprowadziłem się do Polski wkrótce po tym, jak nastąpił gwałtowny wzrost na będącym jeszcze w powijakach rynku kapitałowym. Istniało tylko jedno towarzystwo funduszy inwestycyjnych, a na warszawskiej giełdzie było trzy sesje tygodniowo, znajdowało się w obrocie 50 akcji spółek i działało wielu maklerów giełdowych. Pojawiło się około pół miliona nowych inwestorów, którzy w miarę jak rynek rósł i rosły ich papierowe zyski, tym więcej kupowali. Po gwałtownym wzroście wkrótce nastąpił jeszcze gwałtowniejszy spadek o 90 proc. w 1994 r. Większość inwestorów poniosła spore straty, sprzedała swoje akcje (naruszając tym samym pierwsze przykazanie inwestowania) i przyrzekli, że już nigdy więcej!

To samo powtórzyło się w Chinach pod koniec lat dziewięćdziesiątych, kiedy na rynku nastąpił gwałtowny wzrost, a następnie spadek o ok. 50 proc. A więc jest to charakterystyczne, dla nowo upieczonych kapitalistów - tak? Weźmy, jednak, na przykład, boom akcji spółek internetowych w Stanach Zjednoczonych pod koniec lat 90. Jest to kraj, w którym mieszkają miliony inwestorów (i kilka milionów milionerów). Jak tyle doświadczonych osób mogło zainwestować miliardy dolarów w nieposiadające większego uzasadnienia pomysły? Ja takie osoby nazywam "owcami" - ale ten temat omówię w przyszłości. W ostatecznym rozrachunku, w latach 2000?2002 wartość akcji spadła o ponad 50 proc.

A więc istnieją pewne błędy, powszechnie popełniane przez wielu inwestorów. Cóż zrobiłby mądry inwestor? Po spadku wartości akcji na całym świecie w latach 2000-2002, mądry inwestor lokuje w tym momencie 100 proc. (lub więcej) swoich aktywów w akcje. Na rynku amerykańskim przeciętna rentowność inwestycji wyniosła w 2003 roku 23,9 proc., a w Polsce 44,9 proc.! Mniej doświadczeni inwestorzy wycofali swoje pieniądze w momencie, kiedy wartość akcji spadła do najniższego poziomu i ominęły ich te zyski. A co Państwo zrobili?

Inwestowanie to ekscytująca wyprawa i im wcześniej ją rozpoczniecie, tym lepsze będzie jej zakończenie. Im więcej się dowiecie, tym lepiej się będzie Wam podróżować. Im więcej zarobicie, tym lepiej będziecie się bawić. A po drodze mam nadzieję ujrzeć wielu z Was na liście najbogatszych ludzi w Polsce!

Ron Nawrocki
Amerykanin polskiego pochodzenia. Specjalizuje się w zarządzaniu aktywami. Jest dyrektorem w firmie doradczej BI Solutions. Pracował m.in. dla Pepsi-Cola, KPMG, Pioneer TFI, E.Wedel, Bell i Xerox. Swą działalność koncentruje głównie na Węgrzech i USA.

Expander.pl
Dowiedz się więcej na temat: Polskie | inwestorzy | doświadczenie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »