Polski rynek wreszcie pokazał siłę

Chociaż główny indeks warszawskiej giełdy WIG zakończył miniony rok stratą, była ona jednak zdecydowanie niższa od tych odnotowanych na największych światowych parkietach.

Chociaż główny indeks warszawskiej giełdy WIG zakończył miniony rok stratą, była ona jednak zdecydowanie niższa od tych odnotowanych na największych światowych parkietach.

Tak dobre zachowanie rodzimego rynku może bez wątpienia cieszyć, niemniej jednak trzeba pamiętać, że jego miejsce w szeregu jest nadal bardzo odległe od czołówki i to nie Warszawa kreuje obowiązujące trendy, a jedynie jest ich częstym naśladowcą.

Wyjaśnieniem dla relatywnie dobrego zachowania warszawskiej giełdy może być niski free-float oraz popyt na akcje jaki generowały instytucje finansowe. Nie bez znaczenia była także w miarę ustabilizowana kondycja polskiej gospodarki. Pozytywnie na postawę giełdy wpłynął także fakt, że dominują na niej nadal spółki "starej gospodarki". Okazało się to dla rodzimego rynku zbawienne, gdyż na świecie najbardziej ucierpiały właśnie indeksy i rynki kwotujące głównie spółki high-tech. Na rynkach tych skończył się również okres inwestowania pod debiuty.

Reklama



Stabilna Polska



- Zagraniczni inwestorzy, którzy chcieli lokować środki w tej części Europy w zasadzie poza Polską i Rosją nie mieli możliwości inwestycyjnych. Gospodarka węgierska jest przegrzana, co przekłada się na zdecydowanie mniejsze zainteresowanie przez inwestorów finansowych, natomiast w Czechach mimo niezłej sytuacji rynkowej nie bardzo jest co kupować. Tamtejszy rynek bardzo się skurczył. Patrząc na wszystkie kraje rozwijające się, Polska na ich tle wypadała bardzo korzystnie. Była niemal oazą spokoju. Mieliśmy przecież do czynienia z zawirowaniami w Argentynie i Meksyku, natomiast na Dalekim Wschodzie napięta sytuacja wciąż panuje w Indonezji i Korei Południowej. To rzutuje na całe regiony i zachowanie inwestorów, którzy wybierają spokojniejsze rynki - twierdzi Krzysztof Błędowski, ekonomista - strateg w Wood & Company.

Po okresie internetowej gorączki, inwestorzy ponownie też zwrócili się w stronę spółek reprezentujących tradycyjne branże. Z uwagi na to, że na polskim rynku akcji brakuje jak na razie typowych dotcomów, przy ich bardzo głębokiej przecenie na światowych giełdach był to czynnik znacznie ograniczający korektę na rodzimym parkiecie.



Korzystna tendencja



Nie były to jednak jedyne czynniki, które wpłynęły na dobry wynik osiągnięty przez warszawską giełdę. W latach poprzedzających rok 2000 nasz rynek był wyraźnie słabszy od światowych giełd. Także zeszłoroczne kwotowania indeks WIG rozpoczął na stosunkowo niskim poziomie. Po załamaniu jakie wiosną minionego roku dotknęło większość rynków akcji, niska płynność i obroty na GPW przy jednoczesnym stałym popycie na walory, pozwoliły rodzimej giełdzie na uniknięcie zbyt głębokiej korekty. Takiej chociażby jaka stała się udziałem rynku Nasdaq, który miał najgorszy rok w swojej niemal 30-letniej historii. A przecież, jeszcze do niedawna GPW była bardzo silnie skorelowana z amerykańskim rynkiem zaawansowanych technologii. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że w słabości polskiej giełdy tkwiła jednocześnie jej siła.

Końcówka roku przyniosła z kolei poprawę najważniejszych wskaźników makroekonomicznych oraz spadek ryzyka związanego z ewentualnym kryzysem walutowym. Na to nałożyły się dobre wyniki finansowe spółek, które mają około 50-proc. udział w WIG. PKN Orlen, Telekomunikacja, Pekao, czy też KGHM na pewno ubiegły rok będą mogły zaliczyć do udanych. Pozytywnie wyjaśniła się też sytuacja w Elektrimie, kolejnym gigancie GPW. Silne fundamenty przełożyły się na wzrosty, które znacząco podciągnęły wykres WIG do góry.



Ostrożność popłaca



Mimo siły jaką pokazała GPW w 2000 r. analitycy i doradcy ostrzegają, że załamanie na głównych światowych giełdach, a w szczególności na rynku amerykańskim, może skończyć się zwiększeniem skłonności do oszczędzania oraz masowym umarzaniem jednostek uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych. To z kolei może odbić się koniunkturze i na rodzimym parkiecie.

- Jeżeli doszłoby do takiej sytuacji to prawdopodobieństwo powrotu fali wzrostowej na światowych rynkach byłoby niewielkie. Ale taki splot tych dwóch wydarzeń jest możliwy dopiero po półrocznym okresie złej koniunktury zarówno gospodarczej, jak i giełdowej - twierdzi Grzegorz Sawicki, doradca inwestycyjny Union Investment.

Po euforycznych wzrostach z ostatnich lat, które często nie miały wiele wspólnego z finansami notowanych spółek i sytuacją w gospodarce, prawdopodobnie teraz znów zaczną liczyć się fundamenty, a w szczególności wzrost PKB w głównych gospodarkach światowych. To jest na pewno pozytywny sygnał, gdyż czynniki makroekonomiczne wydają się być dla naszego kraju optymistyczne. Dostrzegają to zresztą zarządzający funduszami inwestycyjnymi. Chociażby Mark Mobius, szef Tepleton Emerging Markets Fund. Twierdzi on, że w przypadku niektórych gospodarek krajów rozwijających się, 2001 r. może być udany. Dotyczy to także Polski i naszej giełdy.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: WIG | siła | WIG | polski rynek | GPW | giełdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »