PR, czyli zarządzanie raportami analityków
Jeśli jednego dnia w kilku tytułach ukazują się te same informacje dotyczące jakiejś firmy, to nie można mieć żadnej wątpliwości, że to efekt działań PR-owych. Raz jest to PR samej spółki, raz tzw. czarny PR, czyli działania jej konkurentów.
W kilku gazetach, które ukazały się w ostatni wtorek, opublikowano prognozy wyników zmierzającego na giełdę Cyfrowego Polsatu. Sama spółka w prospekcie nie ogłaszała prognoz. Przygotowali je analitycy konsorcjum oferującego akcje. Ich raporty były gotowe już 10 kwietnia, gdy firma zaprezentowała prospekt. Jednak - jak wówczas wyjaśniano - dostęp do nich mają tylko tzw. inwestorzy kwalifikowani. Takie są reguły ofert prowadzonych z udziałem zagranicznych brokerów.
Co prawda już w dniu premiery prospektu agencja Thomson Financial opublikowała przecieki o prognozach, ale zawierały one tylko wybrane informacje. We wtorek w polskiej prasie było lepiej. Pojawiły się nie tylko projekcje przychodów na ten i przyszły rok, ale też EBITDA i zysk netto, a ponadto porównania z podobnymi zagranicznymi i krajowymi spółkami.
W przypadkowość koegzystencji tych samych informacji w różnych, konkurujących ze sobą gazetach nie wierzę. W sumie nie ma nic złego w tym, że jakiekolwiek prognozy wyników CP dotarły do polskich inwestorów indywidualnych. Wręcz przeciwnie, cieszę się z tego. Zawsze w takiej sytuacji zastanawiam się jednak, czy na prawdę nie ma sposobu, by krajowi inwestorzy indywidualni podczas dystrybuowania raportów analityków związanych IPO byli traktowani, tak jak inwestorzy kwalifikowani. PR-owcy od dłuższego czasu tłumaczą, że nie jest to możliwe, bo nie godzą się na to prawnicy. A ja ciągle mam nadzieję, że nasi krajowi inwestorzy nie są tylko - jak mawia Artur Sierant, obecny członek zarządu Presspublica, a wcześniej przez długie lata komentator giełdowy - prostymi dawcami kapitału.
Tomasz Świderek