Projekt NABE "zakopany". Co w zamian zaoferuje nowy rząd? "Mamy koncepcję"
Polska "tonie w węglu", a stan polskiego górnictwa jest "tragiczny" - wskazała minister przemysłu Marzena Czarnecka w wywiadzie dla portalu money.pl. Dodała, że jeden z flagowym projektów PiS, czyli wydzielenie aktywów węglowych z kontrolowanych przez Skarb Państwa spółek pod postacią Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE), jest obecnie "zakopany".
- Projekt NABE w dotychczasowym kształcie, mówiąc żargonem studenckim, jest projektem "zakopanym" - wskazała w rozmowie z money.pl minister przemysłu Marzena Czarnecka. Szefowa nowego resortu była pytana także o stan polskiego górnictwa i datę odejścia od węgla w Polsce.
Jedną z kwestii, poruszonych w nowym wywiadzie przez minister Czarnecką, jest kwestia NABE. Powołanie tej agencji było jednym ze sztandarowych projektów poprzedniego rządu. Jednak mimo uchwalenia przez Sejm ustawy w tej sprawie, nigdy nie postawiono "kropki nad i" w tej sprawie. Ustawa po poprawkach Senatu, wprowadzonych tuż przed końcem kadencji poprzedniego parlamentu, nie powróciła do izby niższej. Zakończenie kadencji i wybory przerwały bieg legislacji.
Pomysł na NABE opierał się na wydzielenie części aktywów węglowych ze spółek energetycznych kontrolowanych przez państwo. Mówiąc prościej, PGE, Enei, Energi i Taurona miały sprzedać Skarbowi Państwa część swoich spółek obejmujących elektrownie węglowe. Dzięki temu miały się pozbyć swego rodzaju balastu, który utrudniał im zdobywanie finansowania na inwestycje w zielona transformację. Projekty związane z węglem są bowiem postrzegane przez instytucje finansowe jako obciążenie dla spółek. Banki i fundusze niechętnie więc pożyczają pieniądze firmom, których duża część działalności jest związana z węglem.
Ze względu na to powołanie NABE - lub inna forma wydzielenia aktywów węglowych - była mocno oczekiwana przez branże. Doniesienia sprzed kilkunastu miesięcy o kolejnych krokach w stronę powołania agencji wywoływały giełdowe wzrosty spółek, które miały być uwzględnione w NABE. Z kolei niedawne słowa minister Czarneckiej, które można było interpretować jako zapowiedzieć zawieszenia projektu, doprowadziły do spadków, o których pisaliśmy w tym artykule.
W najnowszym wywiadzie szefowa nowego resortu o odejściu od pomysłu powołania NABE mówi jeszcze bardziej wprost. - Projekt NABE w dotychczasowym kształcie, mówiąc żargonem studenckim, jest projektem "zakopanym" - wskazała w rozmowie z money.pl Marzena Czarnecka. Pytana, co w takim razie z wydzieleniem aktywów węglowych, wskazała: - Będziemy iść w kierunku połączenia wytwórstwa z wydobyciem. To wymaga zarówno działań, które muszą być podejmowane po stronie koncernów energetycznych, w związku z kredytami i z finansowaniem tej działalności, ale również z kopalniami, które też marzą o tym, żeby mieć stałego odbiorcę węgla.
- Nie możemy na ten temat nic powiedzieć - odpowiedziała na pytanie, czy powstanie inna instytucja zamiast NABE. Jak dodała, dlatego że rząd w obecnej "prowadzi badania dotyczące tego, jakie są zasoby, jaka jest kondycja źródeł wytwórczych i ile to będzie kosztować".
Minister Czarnecka została zapytana także, czy rząd zamierza w jakiś sposób, np. rekompensatami, rozwiązać problem spółek energetycznych, które będą utrzymywać spalanie z węgla, a więc które będą miały wyższe koszty kredytów. - Dziś nie mogę podać szczegółów. Mamy koncepcję, ale musimy ją dobrze przeliczyć i zracjonalizować - wskazała.
Minister była pytana także o kwestię odejścia od węgla. Wskazała, że stan górnictwa w Polsce jest "tragiczny", ponieważ Skarb Państwa musi do niego dużo dopłacać. Problemem jest także ilość węgla zalegającego na zwałach w Polsce. Minister podała, że jest to 10 mln ton, tymczasem węgiel nadal jest sprowadzany z zagranicy.
- Prawdziwa data jest związana z umową społeczną (...). Kiedy notyfikujemy umowę społeczną w Brukseli, to ona powinna być realizowana. Tam jest jasno zapisana procedura odejścia od węgla - odpowiedziała na pytanie money.pl o datę odejścia w Polsce. Przypomnijmy, że Polska na razie negocjuje notyfikację umowy społecznej. Zakłada ona wygaszanie kopalni węgla kamiennego w Polsce aż do 2049 roku.
- Chcę powiedzieć jasno, że nie nastąpi żadna rewolucja, że na przykład zwolnimy z dnia na dzień dziesiątki tysięcy ludzi - zaznaczyła Czarnecka pytana o to, czy górnicy muszą się obawiać utraty pracy. - W trakcie tego wywiadu siedzimy w gmachu, gdzie jeszcze częściowo funkcjonuje także Polska Grupa Górnicza i mogę zapewnić, że nie nastąpi nic takiego, że ponad 37 tys. ludzi z dnia na dzień straci pracę, co byłoby upadkiem całego regionu - dodała. Zaznaczyła jednak, że rząd nie zamierza "przejść do porządku dziennego nad kosztami funkcjonowania branży i wysokością dopłat do wydobycia".