RN Elektrimu nie chciała układu

Sześciu z ośmiu członków rady nadzorczej Elektrimu, w tym obecny prezes i wiceprezes, nie wyraziło 18 grudnia 2001 r. zgody na złożenie wniosku o postępowanie układowe. Zarząd zwrócił się wtedy do RN o akceptację tej propozycji, argumentując, że brak decyzji zwiększa ryzyko bankructwa spółki.

Sześciu z ośmiu członków rady nadzorczej Elektrimu, w tym obecny prezes i wiceprezes, nie wyraziło 18 grudnia 2001 r. zgody na złożenie wniosku o postępowanie układowe. Zarząd zwrócił się wtedy do RN o akceptację tej propozycji, argumentując, że brak decyzji zwiększa ryzyko bankructwa spółki.

Dzisiaj odbędzie się spotkanie sędziego komisarza z władzami Elektrimu. Sąd może wydać decyzję o terminie zgromadzenia wierzycieli, podczas którego głosowany miałby być układ, choć w praktyce ma na to czas do 13 marca i z decyzją raczej poczeka. Postępowanie układowe rozpoczęło się w styczniu. Spółka proponuje 40-proc. redukcję długów. Reszta zobowiązań miałaby być spłacona w ciągu kilku lat. Odrzucenie tych propozycji jest jednoznaczne z upadłością firmy. Ostatnie rozmowy zarządu z wierzycielami nie przyniosły rezultatów.

Reklama

Chcieli ratować

Dotarliśmy do dokumentów (fragmenty publikujemy), z których wynika, że kwestia wniosku o układ poróżniła pod koniec grudnia zarząd z RN. Przeciwko wnioskowi opowiedziało się pięciu członków rady: Jacek Krawiec i Jan Rynkiewicz, którzy w styczniu wybrani zostali do zarządu, oraz Andrzej Horoszczak, Ludwik Klinkosz (szef Chemii Polskiej) i Aleksander Kotłowski. Zasiadają oni nadal w RN.

Pod dokumentem, do którego dotarliśmy, nie ma podpisu Jerzego Tobolewskiego, Michela Picota oraz Dominique`a Gilberta. Dysponujemy jednak kopią e-maila Michela Picota, w którym poparł propozycję zarządu. Podobnie - choć w tym przypadku nie mamy oficjalnego potwierdzenia - postąpił drugi z przedstawicieli Vivendi w RN. Przeciwny miał być Jerzy Tobolewski.

- Wydawało nam się, że jest jeszcze szansa na uzyskanie środków na spłatę obligacji. Trwały rozmowy z bankami. Złożenie takiego wniosku spowodowałoby fiasko negocjacji. Dlatego chcieliśmy poczekać. Toczyły się też rozmowy z obligatariuszami - tłumaczy jeden z członków RN.

Na rynku nie brakuje opinii, że odmowa rady mogła doprowadzić do bankructwa holdingu.

Z rekomendacji RN zarząd miał prowadzić negocjacje z obligatariuszami. Rada chciała, by zarząd przekonał ich do niekorzystania z opcji put, gdyż docelowy termin wykupu papierów mija w 2004 r.

Rada oczekiwała ponadto podpisania z właścicielami obligacji porozumienia, na mocy którego strony nie mogłyby dochodzić swoich praw przed sądem. Te plany spaliły na panewce.

Bez układu upadłość

Może dlatego rady nie przekonały mocne argumenty ówczesnego zarządu, który dowodził, że rozmowy z obligatariuszami były już prowadzone, ale nie dały one żadnego rezultatu. Właściciele tych papierów domagali się 100-proc. spłaty obligacji. Zarząd dowodził też, że propozycja złożenia wniosku o układ, która zmierzała do przesunięcia terminów spłaty należności wobec wierzycieli, była zgodna z rekomendacją banków. W takiej sytuacji nie widział już<>szans na porozumienie poza sądem.

- Dalsza zwłoka w tym zakresie zwiększa ryzyko upadłości spółki - argumentował zarząd holdingu. RN była jednak innego zdania.

O zamiarze złożenia wniosku rada informowana była 14 i 16 grudnia. Już wtedy ją skrytykowała. List z 18 grudnia miał być ostateczną konsultacją między zarządem a spółką. Wniosek o otwarcie postępowania wylądował ostatecznie w sądzie 27 grudnia. Część naszych informatorów twierdzi, że tylko dzięki determinacji zarządu. Chodziło o to, aby uprzedzić wniosek o upadłość. Rada zaś do końca wierzyła w rozwiązanie sporu poza sądem. Wniosek o upadłość holdingu trafił do sądu kilka dni później.

Zgodna amnezja

Niektórzy członkowie RN z którymi rozmawialiśmy, nie chcą przyznać, że 18 grudnia nie wyrazili zgody na postępowanie układowe.

- Były dyskusje na ten temat, ale listu nie pamiętam - mówi Ludwik Klinkosz.

Jacek Krawiec natomiast, obecny obecny prezes holdingu, nie znalazł wczoraj czasu na wyjaśnienie swojej decyzji. Nie udało nam się też uzyskać<>komentarza od Waldemara Siwaka i Jacka Walczykowskiego, wówczas prezesa i wiceprezesa holdingu.

Część osób związanych ze spółką sugerowała z kolei, że ujawnienie nam tych dokumentów ma skompromitować obecny zarząd, a termin też nie jest przypadkowy. Publikacja miałaby wpłynąć na sędziego komisarza, który podczas dzisiejszego posiedzenia mógłby wprowadzić zarząd komisaryczny, tłumacząc swą decyzję utratą zaufania do obecnego zarządu spółki.

Andrzej Horoszczak, członek RN Elektrimu, do końca wierzył, że konflikt z obligatariuszami można rozwiązać<>poza sądem.

"Puls Biznesu": Dlaczego 19 grudnia nie zgodził się Pan, podobnie jak pozostali polscy członkowie rady nadzorczej Elektrimu, na złożenie przez spółkę wniosku o postępowanie układowe.

Andrzej Horoszczak: Z mojego doświadczenia wynika, że w przypadku czasowej niemożności uregulowania zobowiązań zwyczajowym sposobem postępowania na gruncie prawa anglosaskiego jest skierowanie do powiernika obligacji dobrowolnej oferty, tzw. Stand Still Agreement (SSA). Jego podstawą jest nieuciekanie się żadnej ze stron do postępowania prawnego, tzn. do szukania ochrony przez spółkę w postępowaniu układowym czy pozbawienia akcjonariuszy władzy nad spółką przez złożenie wniosku przez obligatariuszy o upadłość.

"Puls Biznesu": Czy zarząd składając propozycję złożenia wniosku o układ przybliżał ryzyko upadłości spółki?

Andrzej Horoszczak: Na pewno nie przybliżał. Postępowanie układowe ma na celu ochronę interesów spółki i jest skierowane przeciwko wierzycielom. Skierowanie się na taką ścieżkę postępowania z pominięciem SSA jest postawieniem wierzycieli pod murem. Na naszą propozycję SSA, wysłaną do powiernika obligacji 20 grudnia, nie udało się uzyskać wymaganej zgody 75 proc. obligatariuszy. Sekwencja następnych wydarzeń pokazała jednak, że była to właściwa decyzja. 19 grudnia rada nadzorcza negatywnie zaopiniowała propozycję pominięcia dobrowolnych negocjacji. Dzień później zwróciliśmy się do obligatariuszy z taką propozycją.

"Puls Biznesu": Ostatecznie jednak te wysiłki spełzły na niczym.

Andrzej Horoszczak: 27 grudnia stało się jasne, że nie uda się nam dojść do porozumienia i w związku z tym spółka postanowiła podjąć stanowcze kroki w celu ochrony przed wierzycielami. Do sądu trafił wniosek o układ. Kilka dni później obligatariusze złożyli wniosek o upadłość. Dzięki m.in. wyjaśnieniom Jacka Sochy, szefa KPWiG, przedstawiającym prawdziwy stan aktywów i pasywów spółki, sąd podjął szybką decyzję o otwarciu postępowania układowego.

"Puls Biznesu": Jak może rozwinąć się sytuacja? Są trzy drogi - układ, upadłość lub coraz częściej sugerowany układ w upadłości.

Andrzej Horoszczak: Widzę dużo dobrej woli ze strony członków rady nadzorczej i zarządu w osiągnięciu porozumienia z obligatariuszami, którzy kilka lat temu wspólnie z nami ponieśli ryzyko inwestycji w sektor telekomunikacyjny. Jednak sytuacja rynkowa jest trudna, a płynność aktywów niewielka, mimo ich niewątpliwej wartości. Wypracowanie kompromisu między terminem a wielkością spłaty, która zadowalałaby najszersze grono obligatariuszy, może wymagać trochę czasu. Na upadłości Elektrimu straciliby zarówno akjconariusze, jak i przytłaczająca większość obligatariuszy.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: układ | ryzyko | postępowanie | chciał | bankructwa | upadłość | Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »